Ostatnio w reakcji na fascynację mojej żony (jak dla mnie nadmierną) Facebookiem i jego rosnącym, biznesowym potencjałem, powiedziałem jej, że każda akcja wywołuje reakcję. Nie neguję wprawdzie rosnącej roli portali społecznościowych, oraz mody na "bycie online", ale twierdzę, że z czasem u części ludzi pojawi się tęsknota za "dawnym" i nowa, przeciwstawna moda na bycie offline. Takie neo-retro, gdzie rozmowa na żywo, przy piwku, będzie więcej warta niż kilka kliknięć na klawiaturze.
Przyczyna jest prosta. Każdy produkt, łącznie z trendami społecznymi ma swój cykl życia. Na początku jest nowością, czymś dla wybrańców i wtajemniczonych, powodem do dumy. Następnie przechodzi w fazę pseudo-nowości, dla pseudo-wtajemniczonych, która poprzedza wejście w stan popularny, czyli masowy. I w tym momencie zwykle zaczynają się tworzyć „ujemne elektrony”. Takie twory idą pod prąd z hasłem, że to to to, to już takie wcale modne nie jest. Teraz pozostał tylko krok do przekształcenia buntowniczej akcji, w nowe, modne zjawisko, które jest, co ważniejsze i tu uwaga… tylko dla wtajemniczonych! I tak w kółko. Widać to znakomicie choćby na przykładzie lokalnej Naszej Klasy.
No i nie minął miesiąc, kiedy dotarł do mnie link z filmem (swoją drogą dość miłym dla oka i całkiem pomysłowym), z jednym z pierwszych, wyżej wspomnianych „ujemnych elektronów” Facebooka. Poniżej, dla zainteresowanych zamieszczam . Sam jestem ciekaw czy to już teraz i w którą stronę pójdzie ewolucja? Niewątpliwie zjawisko jest dopiero w powijakach i zaczyna wchodzić w etap prawdziwej, modnej „nowości dla wtajemniczonych”. Nie powiem, uśmiecham się na myśl, że kiedyś w porywie przynależności do nowej mody, moi znajomi znowu zaczną składać niespodziewane wizyty zamiast wysyłać „messydże na fejsbuku”.
Miłego poniedziałku.
(http://www.youtube.com/watch?v=8UouP8cRYZ8&feature=player_embedded)
