Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej została poinformowana o tym, że wraz z końcem stycznia traci posadę, którą piastowała podczas urzędowania trzech premierów. A polscy użytkownicy rzeczywistości telekomunikacyjnej tym samym – orędownika ich spraw.
Dalecy jesteśmy od mieszania się w politykę i rozstrzyganie o słuszności obsadzenia stanowisk, według klucza politycznego właśnie. I mamy nadzieję, że także rządzący, dokonując zmiany na fotelu UKE, nie kierowali się niczym innym, jak merytorycznymi przesłankami. Kim jest Anna Streżyńska nie trzeba nikomu specjalnie tłumaczyć. Wszak to ulubienica mediów, włączając w to zarówno, kolorowe czasopisma, jak i publicystyczne rubryki, tych bardziej poważanych, być może opiniotwórczych.
Ale pani prezes na tę sympatię zasłużyła, jak mało kto, swoją pracą i decyzjami. To dzięki niej ceny za usługi telekomunikacyjne zaczęły spadać, a wraz z ich spadkiem rynek zaczął się stopniowo cywilizować.
Kadencja prezes Streżyńskiej minęła już w maju ubiegłego roku. Długo rząd zastanawiał się co począć z tą popularną i fachową urzędniczką. W końcu znalazł formułę, zdecydował się na cięcie. Miejmy nadzieję, że pani Magdalena Gaj, wiceminister administracji i cyfryzacji, bądź też każda inna osoba, która przyjdzie na jej miejsce, będzie wypełniać swoje obowiązki przynajmniej tak dobrze, jak odchodząca.
Nie będzie przesadą stwierdzenie, że pani Anna zastała Polskę okablowaną, a zostawią ją
wypełnioną sygnałem rozmaitem. Pozostaje nam jedynie podziękować za pracę włożoną w zbudowanie w Polsce rzeczywistości cyfrowej. I życzyć wszystkiego najlepszego w dalszej pracy.
