Zbliżają się wybory, sądząc po jakości reklamówek wyborczych, do cyrku albo do Miss Polonia. Nie wiem, czy trzeba podpierać się pseudonaukową teorią symulakrów, by dostrzec, że coś w tym wszystkim jest nie tak.
Jak rozumiem kandydaci gromadnie doszli do wniosku, że żadna treść przy wyborach już się nie liczy (chyba, że jest to treść typu gender equality). Ubogaceni tym nowym odkryciem ruszyli drukować plakaty wyborcze.
Taki oto przyszły reprezentant, niejaki Gacek z Platformy Obywatelskiej uznał, że nie wystarczy już prezentować ślicznej facjaty, należy sięgnąć do prostszych skojarzeń i dodrukował sobie … nietoperza. Być może kryje się za tym jakaś głębsza symbolika, ja wolę jednak na tym zakończyć dociekania.
Skoro wybory mają polegać na doborze twarzy, facjat i gęb, to być może najlepszym wyborem będzie wybór jakiejś miłej twarzyczki. Tak zdają się myśleć młode, powabne kandydatki z obydwu partii (parę kandydatek mam na Facebooku, mogę polecić). Trudno odmówić im zresztą racji, przeciętny wyborca mając do wyboru jakiegoś tłustego działacza (z wąsami) i zgrabną studentkę zapewne wybierze, jak się to dawniej określało, dobro przyjemne (bonum delectans).
Wszystkich jednak przebił geniusz z Platformy, który ułożył antypolityczne hasło wyborcze na okazję wyborów politycznych (sic!). Jak się dowiaduję (znów Facebook) po sieci krąży już fraza: "uszanujmy prośbę i nie głosujmy na osoby chcące być <<z dala od polityki>>".
Marek Przychodzeń
