Daleko od miłości Daleko od miłości
2353
BLOG

Donald Tusk. "Daleko od miłości". Odcinek V

Daleko od miłości Daleko od miłości Polityka Obserwuj notkę 0

 

 

3.

Kandydatem zajęła się Natalia de Barbaro, psycholog specjalizująca się w szkoleniach z dziedziny komunikacji i przywództwa. Wcześniej, wraz z mężem Wojciechem Modelskim, prowadziła kampanie wyborcze dla Jana Rokity. W 2005 roku dziennik „Rzeczpospolita” opisywał: „Gdy Rokita w 2002 roku walczył o prezydenturę Krakowa, głównym sztabowcem była właśnie ona. I wtedy miała pierwszy kontakt z Tuskiem, którego poprosiła o pomoc. Tusk zadanie wykonał. I otrzymał od pani Natalii telefon. »Bardzo dziękuję, schrzanił pan wszystko, co tylko mógł« – usłyszał . Dwa lata później poprosił de Barbaro o pomoc. »Na początku kampanii wszyscy moi ludzie mnie chwalili, mówili, jaki jestem świetny. Zwróciłem się do Natalii, bo wiedziałem, że tego robić nie będzie« – tak o kulisach doradztwa opowiada Tusk”.

Ci, którzy Tuska dobrze znają, uważają, że kampania 2005 roku bardzo go odmieniła. Bez wątpienia wpływ na to miał właśnie psychologiczny trening, czyli „coaching”, któremu został poddany polityk.

– Natalia pracowała z nim, korzystając z metod Stephena R. Coveya – opowiada osoba, która działała przy tej kampanii.

Covey to amerykański autor bestsellerów na temat rozwoju osobistego i przywództwa. Światową sławę przyniósł mu poradnik „Siedem nawyków skutecznego działania”. Napisał też „Zasady skutecznego przywództwa”. Te książki, w kontekście późniejszych zachowań Tuska, są bardzo ciekawą lekturą. Zasady z podręczników lider PO będzie pielęgnował, twórczo rozwijał w swej działalności w kolejnych latach.

Podstawą kanonu Coveya jest pojęcie proaktywności. Przejmowanie inicjatywy, kontrolowanie wydarzeń, stanowczość, zdawanie sobie sprawy, że to właśnie ja jestem panem sytuacji. To wszystko będzie później widać w wewnętrznych grach platformerskich, w zręcznie prowadzonych pojedynkach politycznych z prezydentem Lechem Kaczyńskim, w sposobie sprawowania premierowskiej władzy.

Elementarną zasadą – wedle Coveya – jest zaczynanie jakiegoś działania z wizją, jak ma ono wyglądać na końcu. Akurat w najbliższym otoczeniu Tuska przez ostatnie lata funkcjonowało słowo klucz, które było synonimem finału, mety, końca. „Projekt”, bo o ten rzeczownik chodzi, oznacza w platformerskim slangu zdobycie trzech ośrodków władzy – rządu, parlamentu, prezydentury. To się wypełniło w 2010 roku. Czy to była wizja końca? Jaka jest teraz? Osobista hegemonia na lata, odejście w niedalekiej przyszłości na stanowisko w strukturach Unii Europejskiej, prezydentura w 2015 roku? Problem z odgadnięciem intencji Tuska, który skrywa własne zamiary, mają nawet najbliżsi współpracownicy.

Covey uczy, że ważne jest empatyczne słuchanie tego, co ma ci do powiedzenia rozmówca. W tym akurat Tusk, jeśli tylko ma ochotę, osiągnął niedoścignioną biegłość.

„Potrafi uwieść każdego, jest jak kobieta – opisywał Janusz Palikot w książce, wywiadzie rzece „Ja, Palikot”, przeprowadzonym przez Cezarego Michalskiego na przełomie 2009 i 2010 roku – pełna uwaga, oczy roześmiane, zwracanie się dokładnie do tej osoby, czynienie jej szczególnie ważną”.

Grzegorz Schetyna tłumaczy nam: – Gdy Tusk jeździ do Sopotu na weekend, normalnie na ulicy rozmawia z ludźmi. Wyłapuje, co ich trapi, cierpliwie słucha, co mają do powiedzenia. Ma do tego ogromny talent.

Kolejna z naczelnych zasad amerykańskiego eksperta jest taka, żeby „najpierw zrozumieć, a dopiero potem być zrozumianym”. Tusk, przynajmniej zanim w 2009 roku rozgonił swe najbliższe zaplecze, chętnie wsłuchiwał się w opinie współpracowników, tolerował ostre dyskusje, „oddychał płucami Platformy”, jak określał to Jan Rokita. Dopiero potem decydował się na krok, decyzję. Trochę jakby stosował cytowane przez Coveya prawo cieśli – mierz dwa razy, tnij raz.

Autor psychologicznych bestsellerów dużo miejsca poświęca temu, by w centrum swych zainteresowań mieć podstawowe wartości. W tym kontekście w książkach Coveya często mowa jest o małżeństwie, rodzinie. Akurat w tej dziedzinie widać u lidera PO wyraźny zwrot w ostatnich latach. Związek premiera przechodził przez burzliwe kryzysy, o czym Tusk i jego żona sami wspominali. Dziś to przeszłość. Na finiszu kampanii prezydenckiej 2005 roku Tuskowie wzięli ślub kościelny, dwadzieścia siedem lat po cywilnym. Podkreślali, że wpływ na tę decyzję miały przeżycia związane ze śmiercią Jana Pawła II wiosną 2005 roku, ale też coraz bliższa znajomość z Tomaszem Arabskim, który utrzymuje bliskie kontakty ze środowiskami katolickimi. Swoją drogą w książkach Coveya (zdeklarowanego mormona) sprawy religii mają swoje miejsce. Amerykanin podkreśla znaczenie duchowości w codziennym życiu, podpowiada, by przywiązywać do tego wagę.

Wracając do rodziny, widać, że od kilku lat Tusk stawia ją w centrum zainteresowania. „Dawny” Tusk taki nie był. Ten dzisiejszy goni na przeciągające się weekendy do Trójmiasta, spaceruje z wnukiem po sopockich deptakach; widać, że nie jest to wymuszone, robione pod publiczkę i zdjęcia w tabloidach. Premier dostał też, w pozytywnym sensie tego słowa, absolutnego bzika na punkcie swojej dwudziestoczteroletniej córki.

– Chcesz zginąć z ręki Tuska, powiedz coś złego o Kaśce i już cię nie ma – mówi jeden z polityków Platformy.

Znany publicysta, sprzyjający Tuskowi, użył w swoim tekście retorycznego chwytu. Szło o kary za posiadanie niewielkiej ilości narkotyków. Dziennikarz napisał, co by było, gdyby taką niewielką ilość policja znalazła u Katarzyny Tusk. Premier śmiertelnie się obraził, uznając, że jest to podejrzenie rzucone bezpośrednio na jego córkę. Widać, że nadrabia to, co za sprawą polityki stracił w latach 80. i 90. z życia osobistego; rodzina stała się dla niego bardzo ważna.

W kontekście zachowań Tuska ciekawa jest zasada Coveya określana jako „ostrzenie piły”. Pojęcie pochodzi z przypowieści o facecie, który spotyka w lesie drwala ścinającego drzewa tępą piłą. Pilarzowi idzie fatalnie, facet mu podpowiada: „Niech pan to naostrzy, pójdzie lepiej!”. Wściekły drwal odburkuje, że nie ma czasu, gdyż od wielu godzin piłuje. Przypowieść jest o tym, że jeśli nie „naostrzymy piły”, nie zrobimy przerwy, to przegramy, zamęczymy się, nie będziemy skuteczni. Covey widzi „ostrzenie piły” w kilku wymiarach – m.in. w gimnastyce umysłu, ciała. W tym Tusk osiągnął sprawność mistrzowską. Będąc premierem, potrafi zagrać na tydzień trzy mecze w piłkę, biega po plaży z Sopotu do Gdańska, a każdą przebieżkę kończy kąpielą w Bałtyku. Dyscyplina wobec własnego ciała, dawanie sobie wystarczającej dawki snu są w systemie Coveya bardzo istotne.

Współpracownik Tuska: – Potrafi zamknąć wieczorem spotkanie tekstem: „Kończymy. Muszę się wyspać, rano mam ważną rozmowę, jeśli się nie wyśpię, będę bez formy i nic się nie uda”.

Amerykański ekspert od osobistego rozwoju zaleca też gimnastykę umysłu, która polega m.in. na sięganiu po literaturę.

Janusz Palikot opowiadał w książce „Ja, Palikot”: „Wojciech Duda jest facetem, który robi dla Tuska konspekty książek, których będąc premierem, Tusk nie ma kiedy przeczytać w całości, ale chce je znać. Ostatnio Duda podrzucił mu konspekt »Czarnej mszy« Johna Graya. Tusk doszedł do wniosku, że to jest ważna książka, i zamówił konspekt. Bierze go potem do samolotu i czyta. Niedawno mnie zaskoczył. Krzysztof Rutkowski z Paryża zrobił mu ściągawkę z książki Pascala Quignarda. I nagle wchodzę na jakieś spotkanie, a Tusk mnie przepytuje z Quignarda tak, że wymiękłem. (…) On naprawdę przez wszystkie te miesiące urzędowania ma absolutną zasadę: raz w tygodniu konspekt jakiejś książki do przejrzenia. (…) On nad tym naprawdę pracuje, mało jest takich ludzi, którzy na tyle dbają o swój język,kategorie, pojęcia, o świeżość”.

 

 

Na następny odcinek zapraszamy w poniedziałek o godz.17.


www. czerwoneczarne.pl

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka