Tej informacji nie dało się przeanalizować na trzeźwo. Dlatego razem z przyjacielem Ryszardem zaliczyliśmy nasz tradycyjny "piątek z Pankracym" i tam przy pierwszym piwie, zupełnie na trzeźwo, wspólnie doszliśmy do wniosku, że Nobel dla Obamy został przyzanany przez norweskich zgredów ze względu na to, że spodziewają się oni skutecznego zamchu na życie prezydenta USA w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Inaczej nie da się tego wyjaśnić. USA prowadzą regularną wojnę w Iraku i Afganistanie od wielu lat, dlatego POKOJOWA nagroda Nobla dla Prezydenta tego kraju jest conajmniej dużym nadużyciem.
Niestety, żyjemy pod presją wszechogarniającej poprawności politycznej, propagowanej przez eurpejske lewactwo i amerykańskich socjal-liberałów. Fakt, że naszemu bohaterowi -Barackovi- zabrakło odwagi na spotkanie z Dalajlamą, to faktyczny przejaw intencji przywódcy wielkiego mocarstwa wobec bezprawia totalitarnego państwa- komunistycznych Chin.
Ale wiadomo, dla ludzi takich jak prezydent USA liczy się tylko kasa i nawet "opalony" prezydent USA wie, że z Chinami zadzierać nie wolno! Bo gdyby tak komuś przyszło do głowy rzucić jednego dnia na rynek obligacje rządowe USA na kwotę 2.000.000.000.000 USD. Dla nieuświadomych dodam, że jest to 10-cio letni budżet naszego kraju.
Dlatego, vivat Barack Obama!, vivat szanowne norweskie gremium przyznające Pokojową Nagrodę Nobla! Ciekawe, czy sprawdzą się nasze i norweskiej komisji noblowskiej przypuszczenia.