Daredevil Daredevil
695
BLOG

Palikotowy język Poncyljusza, czyli nie dziwi nic

Daredevil Daredevil Polityka Obserwuj notkę 2

 

Nigdy nie podzielałem zachwytów wielu, wydawałoby się, poważnych komentatorów rzekomo konserwatywnymi politykami młodego pokolenia w rodzaju dzisiejszego wiceszefa PJN. Zawsze uderzała mnie nijakość i bezideowość tych młodych „prawicowców”. Nie zdarzyło mi się słyszeć choćby jednej wypowiedzi posła Poncyljusza, z której wynikałaby jakakolwiek treść. Od zawsze twierdziłem, że on i jemu podobni (czyli między innymi Joanna Kluzik-Rostkowska) doskonale pasowaliby do PO lub nawet do - od dawna nieżyjącej, acz na siłę przez Bronisława Komorowskiego ożywianej - UW. Choć muszę tu przyznać, że nieco ucieszyła mnie nominacja Pawła Poncyljusza na rzecznika komitetu Jarosława Kaczyńskiego, ale tylko i wyłącznie z powodu świadomości tego, jak wielkie znaczenie ma w dzisiejszej mediokracji opakowanie, a nie jego zawartość. Jednak radość ta mieszała się ze zdziwieniem, że osoby tak mdłe jak Poncyliusz czy Rostkowska dowodzą sztabem polityka tak ideowego i wyrazistego jak prezes PiS-u.

 

Zdziwienie natomiast w najmniejszym stopniu nie towarzyszyło mi, gdy dowiedziałem się o, dokonanej głównie przez wyżej wymienioną dwójkę, próbie rozbicia jedynej, tak naprawdę, partii opozycyjnej, czy o konszachtach tych państwa z byle czym z Biłgoraja. Zatem zupełnie nie rozumiem tych, którzy wydają się być zszokowani komentarzem posła Poncyljusza do słów Marty Kaczyńskiej, jakie padły w jej - bardzo interesującym, moim zdaniem - wywiadzie dla „Uważam Rze”. Bo jeśli ktoś prowadza się po knajpach z oszczercą, który upodobał sobie gumowe penisy i świńskie ryje, to oczywistym jest, że nie może za bardzo odbiegać od niego poziomem. A wypowiedź Pawła Poncyljusza, w której sugeruje Marcie Kaczyńskiej chorobę psychiczną, to środek żywcem wyjęty z arsenału byłego wiceszefa klubu PO oraz jego wieloletnich mocodawców, którzy obecnie udają premiera i prezydenta.

 

Ciekawi mnie tylko reakcja na tę - oględnie mówiąc - niegrzeczną wypowiedź, pozornie uważnych obserwatorów naszej sceny politycznej, takich jak Jadwiga Staniszkis, Łukasz Warzecha czy Kataryna, którzy publicznie wyrażali duże nadzieje na poprawę polskiej polityki związane z powstaniem PJN (notabene: kiedy to ugrupowanie zaprzestanie wreszcie używania ukradzionej – według sądu – nazwy?)

 

We wspomnianym wywiadzie Marta Kaczyńska o PJN i jej założycielach mówi między innymi: „(…) to nie jest ugrupowanie do końca samodzielne. Ci ludzie zostali wykorzystani w szerszym projekcie, w którym chodziło o to, by przede wszystkim rozbić PiS. Gdy teraz składam w głowie różne informacje o ich kontaktach, o tym, gdzie mają przyjaciół, wszystko zaczyna się układać w taki właśnie wniosek. Wtedy mnie to zaskakiwało, teraz nie.”

 

Właśnie – wtedy mnie to zaskakiwało. Wtedy, czyli w dniach 10-17 kwietnia 2010, kiedy to stojąc wraz z tysiącami Polaków przed Pałacem Prezydenckim, spostrzegłem przechodzącego nieopodal Pawła Poncyljusza. Uderzył mnie wówczas wyraz jego twarzy, a konkretnie - błąkający się po ustach krzywy, ewidentnie kpiąco-złośliwy uśmieszek, który towarzyszył każdemu jego spojrzeniu na pogrążone w autentycznej żałobie tłumy. Nie wspominałbym o tym, gdyby to było jedynie moje subiektywne odczucie. Jednak pamiętam, że „mowę ciała” ówczesnego posła PiS-u w dokładnie ten sam sposób odebrały osoby stojące wokół mnie. Wtedy musiało to zaskakiwać. Teraz, po tym, co wydarzyło się w polskiej polityce, a w czym wielki udział miał pan Poncyljusz, już wcale mnie to nie dziwi.

Daredevil
O mnie Daredevil

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka