Johnny Pollack Johnny Pollack
642
BLOG

KIEDY WRABIANO NAS W HOLOKAUST?

Johnny Pollack Johnny Pollack Polityka Obserwuj notkę 57

     Co i rusz obruszamy się na wieść, że gdzieś tam w świecie napisano coś, albo powiedziano o „polskich obozach koncentracyjnych”, lub mordowaniu Żydów. Szukamy przyczyn tego stanu rzeczy – tradycyjna niechęć Żydów do Polaków? Zrzucanie odpowiedzialności za zbrodnie wojenne przez Niemców? Dyscyplinowanie Polaków przez elity amerykańskie? A może to stara komunistyczna prowokacja Kominternu jeszcze z czasów II wojny światowej, kontynuowana przez komunistów po 1945 r. – vide sprawa mordu kieleckiego? A może wszystko naraz?...

     Wróćmy do tej 133 strony, na której zatrzymałem się, czytając książkę prof. Nowaka. Jak napisałem w poprzednim tekście, pada tam po raz pierwszy synonim polskiego kresowego ziemiaństwa, czyli obszarnicy. Oczywiście w kontekście negatywnym. Ci obszarnicy to polscy imperialiści, mający szalony plan panowania na Wschodzie. Autorem tych słów, które użyte zostały w 1920 r. w raporcie sporządzonym przez Political Intelligence Department (podaję za Nowakiem) w brytyjskim ministerstwie spraw zagranicznych, jest niezwykle ciekawa postać, o której w historiografii mało się pisze. Nie może to nas dziwić, wszak wiemy, że  o pewnych osobach nie piszę się i nie mówi wcale, lub bardzo oszczędnie, o innych zaś nazbyt dużo. Raport ten sporządzony jeszcze przed wyprawą kijowską Piłsudskiego, odmawia prawa Polakom do odbudowy państwa polskiego z ziem, które zostały jej odebrane w wyniku trzech rozbiorów. Krytykuje także koncepcję federacyjną polskiego Naczelnika Państwa, twierdząc, że Polacy jako znienawidzeni przez Ukraińców, Białorusinów itd. nie zaprzyjaźnią się nigdy z tymi narodami, a tylko skonfliktują na zawsze z Rosją. Ponadto ten polski imperializm, reprezentowany przez obszarników jest groźniejszy od imperializmu niemieckiego z lat I wojny światowej, albowiem niesie za sobą niechęć do ludności żydowskiej i możliwość dokonywania na niej pogromów. Jak widzimy, odpowiedzialnością za Holokaust zostaliśmy obarczeni jeszcze przed słynną konferencją niemieckich liderów w Wannsee. Pora ujawnić nazwisko autora owego raportu. To Lewis Bernstein-Namierowski.

     I jak to z Żydami w XX wieku bywa sprawa jego nazwiska jest skomplikowana. Bardziej niż Izaaka Fleischfarba czy Józefa Goldberga, którzy przybrali po prostu sobie konkretne nowe, polskie – w końcu rewolucja światowa rzuciła ich na polski odcinek, imiona i nazwiska, nie dokonując przy tym specjalnych „cudów” i kombinacji. W przypadku Lewisa Bernsteina sprawa jest bardziej skomplikowana. Używał on bowiem nazwiska Namierowski, potem skróconego do Namier, które jeszcze wcześniej brzmiało inaczej, także można się pogubić. I może o to w tym wszystkim chodzi?... O zgubienie śladów?... Lewis Bernstein urodzony w Woli Okrzejskiej w bogatej rodzinie żydowskiej, postanawia pewnego dnia opuścić Kongresówkę i wyrusza na studia do Szwajcarii, a następnie w 1906 r. emigruje, jak i wielu dzisiaj urodzonych w Polsce do Wielkiej Brytanii. Pamiętajmy, że rok 1906 to ciekawy rok. Podobnie jak ten poprzedni i ten późniejszy. To czas rewolucji na ziemiach polskich i w Rosji. Rewolucji, która już wtedy miała zrobić z tą częścią świata to, co ostatecznie uczyniono w 1917 r. Lejba Bronstein, alias Lew Trocki już wtedy szykował się do odegrania swej wiekopomnej roli. Lewis jednak emigruje i oddaje usługi swej nowej ojczyźnie. Zamiast dołączyć np. do grona strzelców w Galicji i wyruszyć pod Piłsudskim z Oleandrów do Kongresówki, pamiętnego sierpnia roku 1914, walczy na froncie zachodnim, też jako strzelec, ale już brytyjski. Długo sobie nie postrzelał, ponieważ okazało się, że ma wadę wzroku i został zdemobilizowany. Tak przynajmniej mówi wikipedia.  Angielski historyk Arnold Toynbee, twierdził po latach, że Bernsteina nie przyjęto do wojska z powodu krótkowzroczności i od razu kierowany był do pracy „polityczno – wychowawczej”, ale może prof. Toynbee chciał zdyskredytować naszego bohatera?... Ale to nic. Z frontu Lewis trafia od razu do… ministerstwa propagandy, w charakterze eksperta, potem płynnie przechodzi do ministerstwa informacji – w tym samym charakterze, by następnie wylądować w ministerstwie spraw zagranicznych, gdzie jako ekspert, a jakże, sporządzi ów raport o złych polskich obszarnikach. Cóż za kariera, przyznacie Państwo. Strzelec z okopu do ministerstwa. Prawie jak Piłsudski – ten jednak z frontu trafił tylko do Tymczasowej Rady Stanu w okupowanej przez Niemców i Austriaków Kongresówce. Faktycznie, lepiej było zmyć się stąd w 1906. No ale Piłsudski nie pochodził z zamożnej żydowskiej rodziny, tylko był potomkiem tych złych, szalonych imperialistycznych obszarników z kresów. Coś jednak obu panów łączyło – obaj otarli się o socjalizm, mniejsza już jak silnie, Namier bowiem był, jak to podaje wiki, działaczem syjonistycznym, z tą róznicą, że kiedy marszałek wysiadał z socjalistycznego tramwaju, Namier zajmował miejsce w syjonistycznym autobusie.

     Czyż możemy być zdziwieni faktem, że autor takiego paszkwilu na Polskę i Polaków, jak ów raport z 1920 r., mógł wcześniej na konferencji paryskiej, sfałszować przebieg linii Curzona, oddając Lwów bolszewikom? Tak, tak drodzy Państwo, lord Curzon stary angielski peda… znaczy się chciałem napisać konserwatysta, lord, wicekról Indii, przy całej swojej, równie wrogiej postawie wobec polskich imperialistów, zostawił nam jednak ten Lwów na otarcie łez. A syjonistyczny działacz, urodzony na ziemiach polskich, zdemobilizowany krótkowidz, propagandysta z kilku ministerstw o zmiennych nazwiskach, fałszuje dokument lorda wicekróla i gra muzyka, jak to mówią. Dziwne nie? Taka szybka kariera i możliwości? Że nawet wicekróla Indii mogę zrobić w bambuko…

 

     Być może fakt takiej szybkiej kariery oraz nieograniczonych „możliwości kartograficznych” wynika z pobytu Namiera w Nowym Yorku, zanim jeszcze objął pierwszą posadę w brytyjskim ministerstwie propagandy. Nowy York przygarniał wtedy wielu działaczy – ot weźmy takiego Lwa Trockiego. Czy i późniejszy antagonista Romana Dmowskiego podczas paryskiej konferencji, zdobywał szlify na jakiś kursach menedżerskich organizowanych przez banki Schiffa czy J.P. Morgana? Może to właśnie tam po całodziennych wykładach o wyższości rewolucji nad starym ładem, wkuwał wieczorami treści zapisane w skrypcie dla stypendystów z Europy, zatytułowanym: „Dlaczego należy zlikwidować polskich obszarników”? Kto wie, może wymieniał się notatkami z druhem Lejbą Bronstainem?...

     Los Lwowa ostatecznie przesądzony został nie przez wykreślanki na mapach, ale wojnę. Piłsudski znając podejście Zachodu, reprezentowanego przez kongresowego Żyda z Forejn Ofis do ziem polskich na Wschodzie ruszył z armią na bolszewików. Na chwilę udało się coś niecoś uratować. Ale plan pozostał…

    

 

 

 

 

 

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka