Czy przewidywany wynik wyborów to efekt przebudzenia Polaków czy raczej "przeczyszczenia" sceny politycznej przez "naszych aliantów" z ambasady amerykańskiej i okolic? A jeśli to drugie, to jakiej ceny zażądali tym razem? W 1920 r. godzili się na Polskę niepodległą, ale bez kresów i ziemiaństwa, ze wschodnią granicą na linii Curzona i suwerennością częściowo scedowaną na rzecz Ligii Narodów. W 1989 r. po raz kolejny zaaprobowali wolność, ale w zamian domagali sie likwidacji przemysłu i generała Jaruzelskiego w Belwederze.
Czego żądają tym razem? Depopulacji Polski?... Gazu łupkowego, jak w Rumunii?... Lasów Państwowych i resztek ziemii?... Likwidacji dziedziczenia?... Udziału w jakiejś wojnie - Ukraina, Białoruś?... Bo czegoś przecież oczekują...
I jak w tym wszystkim zachowa się Jarosław Kaczyński?... Pójdzie drogą Orbana i zrobi Budapeszt w Warszawie?...
Dużo pytań, wiem. Ale tak mi się od wczoraj kotłują...