DelfInn DelfInn
122
BLOG

Anna Mieszczanek na cenzurowanym???

DelfInn DelfInn Polityka Obserwuj notkę 0

Anna Mieszczanek na cenzurowanym???


Fiatowiec rozmawia z Anną Mieszczanek, dziennikarką, związaną z Solidarnością w latach 80, obecnie nazywaną czasem przez środowisko blogerskie „przewodniczącą związku zawodowego Blogerów”.

Anna Mieszczanek

Na zdjęciu Anna Mieszczanek / fot. Zosia Zija

Fiatowiec: Proszę nam coś więcej powiedzieć o sobie. Czym się Pani obecnie zajmuje? Jakie ma Pani hobby poza pisaniem?

Anna Mieszczanek: Jestem sobie starszą panią, która sporo ostatnio choruje i dużo czasu spędzam w domu (śmiech). Z zawodu jestem dziennikarką, ale po tym jak wyleciałam z pierwszej etatowej pracy dziennikarskiej w stanie wojennym, zdobyłam też drugi zawód - jestem doradcą psychologicznym i mediatorem rodzinnym. Po drodze robiłam bibułę, wydałam w podziemiu książkę o Marcu 68 roku, za wrogą nagrodę Polculu za tę książkę wykafelkowałam sobie w 89 roku łazienkę. Potem byłam szefem dwóch wydawnictw, robiłam kampanie społeczne na rzecz gratyfikacji pracy domowej kobiet, pisałam felietony dla Magazynu Obywatel.

Na hobby to ja właściwie nie mam czasu (uroczy śmiech). Chociaż ostatnio zaczęłam jeździć w soboty do Pałacu w Wilanowie... na wykłady o sztuce. Jak przechodzę przez bramę, to mam poczucie, że jeszcze istnieje prawdziwa, wielka, Najjaśniejsza Rzeczpospolita...


Wiem, że pisała Pani blog na salonie24 od 3 lat, ale... No właśnie, z jakiego powodu musiała Pani przenieść swoje notki z 2010 roku na inny portal?

- Przeniosłam te notki tylko dlatego, że chciałam wziąć udział w konkursie na Blog Roku 2010. A żeby to zrobić, trzeba było na blogu umieścić link do strony konkursu. Na swoim macierzystym blogu nie mogłam, bo salon24 zablokował mi konto i nie mogę się na swój własnyblog nawet zalogować.

Nie mnie jednej to się zdarzyło. Wyleciał z salonu Łażący Łazarz, z którym Pan rozmawiał. W ciągu ostatniego półtora roku zostało usuniętych, jest blokowanych albo odeszło - mając dość takiego traktowania - prawie dwieście osób. Lista jest u Blogerki, która jeszcze w salonie jest.

A dlaczego mnie zablokowali?

Proces przedmiotowego traktowania Blogerów rozwijał się w salonie stopniowo. Ale ostatecznie coś się stało po Smoleńsku. Przedtem miałam wrażenie, że mimo wszystko mnie akceptują, tak jak ja ich.

Pamiętam, że na pierwsze urodziny salonu24 przyniosłam Igorowi Janke pęk białych róż. Bo naprawdę się cieszyłam, że to miejsce jest. Choć tam się wciąż ktoś z kimś kłócił, administracja kogoś usuwała, ten ktośnie miał szans na obronę, bo nigdy w salonie nie było jasnych zasad dotyczących tego co wolno, a czego nie; nigdy też nie było klarownego mechanizmu odwołania się od decyzji administracji.

Być może w zwykłym portalu nie miałoby to znaczenia ale akurat w salonie24 powstała prawdziwa społeczność - ludzie się po tych zabawnych nickach rozpoznawali, spotykali też w realu... Igor Janke po pierwsze to wspierał, a po drugie szczycił się tym, że jest nas u niego tak wielu; że nasz głos przebija się do mainstreamowych mediów...

Ale chyba już przy aferze hazardowej, kiedy ujawnił się ogromny blogerski potencjał i niemal powstała blogerska komisja śledcza - okazało się, że salon nie chce udostępnić narzędzi, które ułatwiłyby pracę. Potrzebne było coś więcej niż tylko skupianie w jednym miejscu tekstów na ten sam temat... Nie zdecydował się Igor na to, nie chciał wziąć odpowiedzialności za to, co mogło się z takiej pracy wyłonić. Dla mnie byłoby ok., gdyby stawiał sprawę jasno: nie zrobię tego i tego, bo to i to, mam takie i takie powody. Każdy ma prawo. Ale Igor kluczył, nie odpowiadał na maile, unikał zajęcia stanowiska, coś obiecywał, czegoś nie dotrzymywał. No i chciał, żeby go wszyscy lubili...(śmiech)

Chyba w tym samym czasie - zbuntowana grupa Blogerów przeniosła się do internetowej „Piwnicy”, protestując przeciwko zmianom w regulaminie wymuszającym cos w rodzaju podpisania "lojalki" - założyłyśmy z Aspiryną blog "halo-centralo"- Salonowi rozmawiają z centrala i odwrotnie". Były kolejne wyrzucania Blogerów z salonu, było banowanie kolejnych osób bez prawa do obrony... Chciałyśmy, żeby zaistniało w salonie miejsce, w którym Blogerzy mogą rozmawiać z administracja o tym czego potrzebują, żeby dobrze się czuć w tym portalu, który przecież współtworzą.

Bo jasne jest, że Igor wpadł na świetny pomysł i stworzył pewne ramy do pisania ale to Blogerzy tworzą ten portal. Bez nich on by nie istniał. Więc wydawało się oczywiste, że rozsądny człowiek zechce zauważyć i uszanować tę współzależność...

Nie udało się. Igor niby rozmawiał, ale tak naprawdę nie rozmawiał. Nie chciał niczego ustalać z naszą "blogerską tłuszczą"... Chciał być miły i pozorował rozmowy ale w końcu przestał. "Halo-centralo" teżzostało zbanowane - chyba na miesiąc. Mój prywatny blog także. Admini uznali, że tworzyłam jakieś listy proskrypcyjne. Blogerzy się burzyli, pisali Igorowi, że to nieprawda, więc przyznał, że faktycznie, admini się pomylili. Ale blogi dalej były zablokowane, nie doczekałam się choćby przeprosin, choć jak już blogi odblokowali, wprost o tympisałam... Jak właściciele 19 wiecznej fabryki zapałek... - tekst o tymnapisałam, rzecz jasna.

A niedawno salon dostał dotację...

Podobno Pani wystąpiła do Igora Janke z pytaniem - czy mając taką dotacje można cenzurować blogerów...

- Tak, dotacja była z PARP, Igor poinformował o tym Blogerów. Że wyniosła 800 tysięcy i była przeznaczona głównie na "agregowanie blogów" sprawdzili już sami Blogerzy.

To są pieniądze z Unii, czyli podatnicze czyli nasze. Za te pieniądze wprowadzono produkt z Blogerami nie konsultowany, średnio przez nich chciany i średnio akceptowany - tak zwane "Lubczasopisma" czyli agregaty blogów, pozorujące istnienie niby pisemek internetowych redagowanych przez Blogerów, jednocześnie ograniczające możliwość komunikacji Blogerów między sobą.

Ale w tym samym czasie wprowadzili też tak zwane filtry, które ukrywają treści uznane przez administrację za wulgarne albo "trudne do zaakceptowania społecznie", jak to administracja sformułowała. Niby można te „treści” odczytać - jak jesteś zalogowany to możesz, po wykonaniu paru kroków. Ale jak tylko czytasz salon24, to po prostu nie wiesz, że pewne notki zostały napisane, że pewni autorzy istnieją. Nie widzisz ich i już.

To tak jak peerelowskie zapisy na słowa, na tematy, na nazwiska wreszcie.

Próbowałam rozmawiać o tym z Igorem – nie odpowiadał na maile. W blogu halo-centralo opublikowałam wtedy swój mail do PARP z pytaniem czy wprowadzenie takiego mechanizmu jest zgodne z umową dotacji. Po pół godzinie ukryli ten blog - zawiesili go na miesiąc prawie. I jednocześnie zablokowali na zawsze, bez prawa powrotu do salonu24, mój blog prywatny, w którym ostatnia notka miała tytuł "O niechcianej salonowej wspólnocie".

Czyli możemy powiedzieć, że Igor Janke ze swoją ekipą zaczął stosować metody cenzorskie w "psychiatryku" (tak się mówi w sieci o tym portalu blogerskim)?

- To rzeczywiście cenzura. Nie ma na to innego określenia. Właściciel decyduje, czy to co napiszę ukaże się czy nie. W portalu, który jest z nazwy "Niezależnym Forum Publicystów".

Co do "psychiatryka", to proszę pamiętać kto ukuł to określenie. Na pewno pojawia się na blogach dziennikarzy "Gazety Wyborczej". Ja to traktuję jak klasyczną manipulację: jest w tym dezinformacja i przypisanie epitetów, których autor liczy na to, że nikomu się nie będzie chciało sprawdzać jak jest. Polska klasyka w ostatnich latach.

Czyli w tej sytuacji stała się Pani niewygodnym Blogerem dla Salonu24? Szefowie nie lubią tam trudnych pytań? Jednak to nie koniec Pani problemów, bo okazuje się, że teraz usunięto Panią z konkursu na Blok Roku 2010. Czyje macki sięgają tak daleko? Proszę nam o tym opowiedzieć, jak do tego doszło?

- Zależało mi i wciąż zależy na tym, żeby wiedza o działaniach właścicieli salonu24 wyszła poza tę platformę. Bo wiele osób uważa, że właściciel może wszystko, że ma do tego prawo, bo zapłacił.

Już pomijam kwestie, że on zapłacił na początku ale bez Blogerów tego portalu także by nie było, więc trzeba ich zwyczajnie szanować.

Ale jest też kwestia prawna: jest art. 54 Konstytucji RP o wolności słowa. Nawet właściciela polskie prawo obowiązuje. Wiele osób o tym zapomina i godzi się z przedmiotowym traktowaniem. Jakbyśmy nie mieli"we krwi" doświadczenia Wolnych Związków Zawodowych i pierwszej "Solidarności". Ja wiem, potem się wszystko skomplikowało, padły autorytety, poznaliśmy drugie dno umowy okrągłostołowej i nasze marzenia o prawdziwej wolności mogą wydawać się mrzonkami... Ale ja mówię: nawet jeśli Lechu był Bolkiem, to nie otake Polske...

Dlatego zgłosiłam oba swoje blogi do konkursu Blog Roku 2010. O swoim prywatnym blogu już mówiłam - przeniosłam więc notki z 2010 roku na blogspot i umieściłam tam link do strony konkursu i jego baner. W blogu „halo-centralo” mogłam się zalogować, więc po prostu tam umieściłam link i baner.

Dostałam potwierdzenie, że oba blogi startują w konkursie.

Jednak dzień później onet.pl - organizator konkursu - przysłał mi informację, że blog "halo-centralo" został z konkursu usunięty, bo nie jest dostępny - a to warunek regulaminu. Jak zgłaszałam - dostępny był. Potem mi go administracja po prostu ukryła - właśnie przy pomocy tego "filtra" za te pieniądze z PARP, czyli nasze. Wychodzi w sumie na to, że to ja się sama cenzuruję, prawda? (śmiech)

Wymieniłam maile z onetem ale nic nie wskórałam.

Drugi blog, ten z przeniesionymi na blogspot notkami, w konkursie został, ludzie zaczęli na niego głosować, był przez moment na piątej pozycji w swojej kategorii.

I wtedy dostałam z onetu informację, że usuwają blog z konkursu, bo według ich regulaminu w blogu musza być notki z 20010 roku, a u mnie nie ma. Jak to, myślę? Przecież przeniosłam notki z 2010 roku zoryginalnymi datami ich opublikowania. Ale istotnie, data przeniesienia tych notek to 1 stycznia 2011. Znów wymieniłam maile z onetem i nic nie wskórałam.

W Salonie

Urodzin Salonu24, Anna Mieszczanek po lewej w centrum Radek Krawczyk / fot. follow

Blogerzy salonu24 przypominali ostatnio, że drugi z właścicieli salonu24 - Radek Krawczyk - był swego czasu szefem onetu.pl. Od trzech chyba lat nie jest. Ale może to ma znaczenie? Nie wiem.

Wiem, że to bardzo dzielny człowiek: przeszedł ciężką chorobę, cudem wywinął się śmierci – pisała o tym „Wyborcza”. Bardzo ciężko musiał pracować nad sobą, żeby po chorobie normalnie funkcjonować. Bardzo wiele chyba od siebie musiał wymagać, musiał się „zawziąć”, żeby żyć. To budzi mój szacunek. Ale jednocześnie to najprawdopodobniej właśnie Radek napisał w notce administracji salonu24, że moje pytanie do PARP jest działaniem na szkodę salonu i dlatego mnie wyrzucili. „Zawziął się”, być może. Tym razem na mnie (śmiech).

Co Pani zamierza z tym dalej zrobić?

- Wie Pan, to wszystko pochłania strasznie dużo czasu... Te podchody, jak w drużynie zuchów... W piątek dostałam wreszcie odpowiedź od prawnika PARP, który tłumaczy mi, że owszem w Polsce prawo obowiązuje także właściciela portalu ale, że przecież to jest dużo bardziej skomplikowane… Dwie i pół strony prawniczego unikania zajęcia stanowiska i rozwadniania kwestii... Znów za pieniądze podatników czyli nasze…

W takiej sytuacji możemy jeszcze mówić o wolności słowa w Internecie?

- Prawnik PARP, a też wielu Blogerów, mówią, że ta wolność słowa jest, bo przecież mogę pójść gdzie indziej i tam pisać. Myślę, że to nieprawda. W końcu może już nie być żadnego "gdzie indziej". I nie wtedy trzeba będzie rozdzierać szaty, bo to już nic nie da. Dlatego angażuję się w te sprawę teraz.

Czy z tego też powodu wspiera Pani powstanie nowej platformy blogerskiej tworzonej prze Łażącego Łazarza pod nazwą "Nowy EKRAN"?

- Wspieram, cieszę się, że będzie; z pewnością będę tam pisać.

Ale też jestem rozgoryczona, bo to nie pierwszy portal tworzony przez grupę, która odeszła z salonu24. Ten ma może większe szanse rozwinąć się i stać profesjonalna platformą Blogerów - Obywateli.

Ale ta ilość zmarnowanej po drodze ludzkiej energii, to traktowanie kazdej inicjatywy oddolnej jako zagrożenia, to rozpraszanie naszej uwagi na sprawy, które powinny być oczywiste, a nie są - to jest przygnębiające. Napisałam kiedyś do właścicieli salonu24 tekst pod tytułem "... coście salonowi zrobili, Polsce zrobiliście" . I tak o tym myślę. To Polsce zabierają potrzebną do rozwoju energię.

Nie boi się Pani, że „Nowy EKRAN” może zostać wdeptany w ziemie, bo znajdą się na nim ludzie myślący, którzy w "wolnej" Polsce po 89 roku doświadczyli na swojej skórze dyskryminacji nie tylko w sieci za swoje pisanie? Przecież to będzie mieszanka wybuchowa.

- Sytuacja w Polsce rozwija się w taki sposób, że wszystko jest możliwe, najczarniejsze scenariusze wchodzą w grę. Starzy opozycjoniści śmieją się, że jakby co, mamy stare powielacze...

Czego można Pani życzyć w Nowym 2011 Roku?

- Tego, czego wszyscy potrzebujemy: żeby mieć na jedzenie, na ubranie, żeby mieć dom. Prywatnie mam to wszystko. Potrzebuję jeszcze domu wspólnego - Polski.

Dziękuję za rozmowę.

(za http://www.redakcja.newsweek.pl/Tekst/Polityka-Polska/542399,Anna-mieszczanek-na-cenzurowanym.html)

DelfInn
O mnie DelfInn

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka