Wiadomo, że zadłużenie Polski, gaz łupkowy, czy zbliżająca się druga fala kryzysu to nic nieznaczące pierdułki dla naszego państwa, wobec tego co ostatnio odkryła śmietanka polskiego dziennikarstwa śledczego niewahająca się, jak wszyscy wiemy, poruszać ważnych, nawet najtrudnieszych, problemów gnębiących nasze społeczeństwo.
Ba! Gdyby nagle astronomowie nagle odkryli, że w kierunku Ziemi własnie zmierza wielka asteroida która powtórzy armageddon sprzed 65 milionów lat, albo gdyby z Wisły wyszła wielka Godzilla i pożarła Pałac Kultury i Nauki po czym skierowała się w kierunku Stadionu Narodowgo w celu sprawdzenia wytrzymałości krzesełek na agresję wandali, albo gdyby nawet nasz prezydent dostał nagrodę Nobla z fizyki za wkład w badania teorii strun i odkrycie tajemnicy powstania Wszechświata.... nic, zaprawdę nic nie mogłoby przesłonić największej katastrofy jakie nawiedziły nasz naród conajmniej od chwili gdy praszczur Lech zamiast zmierzać dalej na zachod, w kierunku cywilizacji, osiadł ze swoją drużyną na tym zadupiu gdzie mieszkamy do dzisiaj.
Wszystko to marność, pył i nicość przy tym, że Jarosław Kaczyński napisał w swojej książce, że Angela Merkel nie została kanclerzem w sposób przypadkowy.
Nie należy więc się dziwić, że widząc ogromną wagę tego wydarzenia nasze media już trzeci dzień rozpaczają nad tragedią narodową której sprawczą jest Jarosław Krnąbrny.
Skutki tej nieodpowiedzialności i szalonej agresji odczujemy wszyscy. Jeśli nawet wybory wygrają, zgodnie z logiką dziejów, siły postępu i oświecenia, może się okazać, że nie wystarczą przeprosiny, nawet wypowiadane nienaganną niemczyzną. Nie wiadomo czy to może uśmierzyć gniew lwicy z Berlina.
Jeśli teraz zamiast 300 miliardów z UE dostaniemy niższe limity CO2 i wyższe ceny na gaz i ropę z Rosji i nie wybudują się autostrady, budżetówka nie dostanie znaczących podwyżek i znów rozrośnie się biurokracja... to będzie wiadomo czyja to wina!
