Janko Krytykant Janko Krytykant
389
BLOG

Kilka słów o gimnazjach, część II - teraźniejszość

Janko Krytykant Janko Krytykant Społeczeństwo Obserwuj notkę 5

O wiele ważniejszym problemem od tego, dlaczego gimnazja powstały jest to, czy ich wpływ na poziom wykształcenia młodych ludzi można uznać za pozytywny, czy negatywny. Warto przyjrzeć się wybranym argumentom za i przeciw, próbując znaleźć dla nich uzasadnienie w rzeczywistości. Warto zastanowić się też, jakie efekty może wprowadzić przywrócenie systemu 8+4.

Często przytaczanym argumentem na rzecz aktualnie obowiązującego systemu jest ten o wzroście poziomu wiedzy i umiejętności. Mierzone jest to najczęściej dwoma czynnikami: wzrostem liczby studentów oraz poprawą naszej pozycji w testach PISA. Niestety, oba te argumenty można łatwo zbić. Liczba studentów na uczelniach zależy od sposobu finansowania uczelni (słynny "algorytm") oraz od liczby osób uprawnionych do ubieganie się o miejsce na studiach. W sytuacji, w której maturę zdaje 70-80% procent populacji, jest to tylko target, który uczelnie muszą zachęcić aby zapewnić sobie byt. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że w sytuacji, gdy ponad 50% populacji studiuje, wykształceniem formalnie wyższym będzie też legitymować się pewna liczba osób o inteligencji, cokolwiek by to znaczyło, poniżej przeciętnej w tej populacji. To nie jest świadectwo lepszego nauczania a deprecjacji stopni i tytułów. Ciekawa sytuacja jest natomiast z testami PISA. Faktycznie, pozycja polskiej młodzieży poprawia się w nich, ale warto zwrócić uwagę, co jest główną przyczyną tej poprawy. Patrząc od strony liczb, zmniejsza się liczba osób najsłabszych. To dobrze, ale dlaczego tak się dzieje. Postaram się pokazać to w jednym z następnych akapitów. O wiele ważniejsze jest co innego, na co rzadko zwraca się uwagę. Przecież nasz system egzaminów zewnętrznych przypomina właśnie badania PISA. Dzisiejsza polska szkoła toczona jest przez krytykowaną przez prawie wszystkich "egzaminozę testową". Szkoła nie jest rozliczana z poziomu wiedzy ogólnej swoich uczniów, czy poziomu ich umiejętności. Szkoła rozliczana jest z wyników egzaminów, a te mają w większości charakter testowy. Powoduje to nacisk na nauczycieli, aby ćwiczyli przede wszystkim właśnie przygotowanie do egzaminów. I jest to szczególnie widoczne właśnie w gimnazjum. Państwa dzieci/wnuki mają co chwila jakiś test. Smutne, bo to nie jest pewnie taka forma jaką chcielibyście widzieć. Ale z drugiej strony cieszcie się, bo z każdym rozwiązanym testem rośnie poziom umiejętności wyłapywania w zadaniach testowych specyficznych pułapek zastawianych tam przez autorów pytań. A egzamin zewnętrzny jest w tej chwili jedyną podstawą selekcji w szkołach wyższego poziomu.

Argumentem często podnoszonym przy ocenie gimnazjów jest kwestia dostosowania psychicznego uczniów tych szkół. To nie jest nowość. Każdy, choć trochę znający się na swoim fachu psycholog, a także po prostu zdroworozsądkowo myślący laik zdaje sobie sprawę, że wiek 13-16 lat to jest najbardziej niebezpieczny okres w życiu młodego człowieka. Okres burzy hormonów, okres wymiany autorytetów i pierwszych protestów. Pytanie, które należy postawić brzmi, czy taki młody człowiek będzie lepiej zachowywał się w tej jednostce, w której jest dobrze znany, w której przynajmniej część kadry dydaktycznej cieszy się pewnym autorytetem, mniejsza w tej chwili o to, co jest przyczyną tego autorytetu lub po prostu posłuchu. A może w tej nowej, w której zaczyna od nowa, będąc pod wpływem zupełnie nowych bodźców. Ja nie jestem psychologiem i nie odpowiem na to pytanie. Jestem też ciekaw, czy ktokolwiek mógłby na nie odpowiedzieć. To dość zdecydowane stwierdzenie bierze się stąd, że nie wierzę w wyniki badań, szczególnie w dziedzinie humanistycznej, dopóki nie widzę kto finansuje te badania

Wróćmy jednak do oceny poziomu umiejętności absolwentów poszczególnych poziomów szkół. Nie wiem, czy zauważyliście Państwo pewną prawidłowość. Otóż, jeśli ktoś narzeka na stan wiedzy dzisiejszej młodzieży, to swoje uwagi kieruje właśnie do instytucji gimnazjum. O szkołach podstawowych cisza, nauczyciele szkół ponadgimnazjalnych narzekają, że powinni tylko rozszerzać wiedzę z gimnazjum, a ta jest na bardzo niskim poziomie. Gdzie zatem leży prawda? Moim zdaniem, winni są wszyscy po trochu, natomiast gimnazjum jest tu tylko "chłopcem do bicia". Zwróćcie Państwo uwagę, że mało kto przywiązuje uwagę do oceny szkół podstawowych. Pretekstem jest to, że są to szkoły, które obowiązuje rejonizacja (a przecież gimnazja też), a czynnikiem decydującym o przyszłości młodego człowieka ma być nauka w gimnazjum. Skutkuje to tym, że szkoły podstawowe kończą także osoby nie umiejące czytać. Dlaczego? Wyobraźcie sobie Państwo, że macie w szkole dziecko z tzw. "patologicznej rodziny", kompletnie obojętne na wasze działania dydaktyczne i co ważniejsze, zdające sobie sprawę z tego, że to wy jesteście oceniani za jego proces kształcenia (celowo nie używam tu pojęcia wiedza lub umiejętności, bo chodzi raczej o proces promowania). Wbrew pozorom, brak wiedzy i pewne "cwaniactwo życiowe" wcale nie stoją ze sobą w sprzeczności. I co teraz z kimś takim zrobicie? Oczywiście, przepchniecie jak najszybciej dalej. To nie jest oczywiście jakiś generalny problem wszystkich szkół podstawowych, ale ilu takich zdemoralizowanych bezkarnością osobników potrzeba, aby psuć proces dydaktyczny w nowej szkole? W konkluzji, nie można rozpatrywać problemu gimnazjum w oddzieleniu od całej struktury polskiego szkolnictwa?

Bardzo ważnym argumentem w debacie o gimnazjach było stwierdzenie o przedłużeniu o jeden rok etapu nauczania ogólnego, tym samym o opóźnieniu czasu podejmowania decyzji o wyborze konkretnej drogi zawodowej. Wiązało się to też z wyrównywaniem szans i tym podobnymi pojęciami. I tu niestety, fikcję takiego podejścia można pokazać na palcach. W tym celu zachęcam Państwa do udania się na stronę http://ewd.edu.pl/wskazniki/gimnazjum/porownywarka-szkol/. Jest to finansowana w ramach różnych programów europejskich, funkcjonująca przy Instytucie Badań Edukacyjnych i wzorująca się na programach amerykańskich (tonie ocena, a stwierdzenie faktu) inicjatywa mająca na celu próbę porównania wyników szkół tego samego typu. Na prezentowanej stronie możecie Państwo wybierać gimnazja i porównywać w pewnym ograniczonym zakresie wyniki trzyletnie. Nie czas i miejsce tu na szczegółowe tłumaczenie wykresów, w uproszczeniu, im bardziej dana szkoła jest na wykresie na prawo tym lepszy bezwzględny lepszy wynik osiągnęli jej uczniowie, im wyżej tym lepszy wynik osiągnęli w stosunku do oczekiwanego. To jest właśnie tzw. edukacyjna wartość dodana, będąca grą o sumie zerowej. Czyli generalnie, im wyżej, tym lepiej, a osie układu wyznaczają średnie dla całego kraju.

Ja wybrałem dwa obrazki, które widać powyżej, oba dotyczą tych samych szkół. Jest to sześć gimnazjów we Wrocławiu i ich pozycje na trzyletnim diagramie EWD w latach 2006-8 i 2013-15. Dlaczego akurat te? Najpierw zrobiłem taki obrazek dla miasta, które znam, ale potem stwierdziłem, że wezmę pod uwagę takie miasto i takie szkoły, o których nic nie wiem. Uruchomiłem google maps, poszukałem gimnazjów na jakimś ograniczonym terenie i wyszło, że na rysunku znalazły się te o numerach: 16, 17, 21, 23, 25, i 30. Obrazki pobrane są po wybraniu zadanych szkół na cytowanej powyżej stronie ewd.edu.pl. Dodatkowo, przerywana linia oznacza wartości średnie dla Wrocławia w odpowiednich latach. Dość wstępu. Dlaczego te rysunki są tak ważne? Jak widać, w latach 2006-2008 te szkoły były podobne, dwie się wyróżniały, ale był to efekt nieznaczny. Po siedmiu latach nastąpiła bardzo duża dywersyfikacja szkół. Te dwa, które wcześniej były nieco lepszymi stają się elitarnymi, te które były nieco słabsze stają się powoli tzw. szkołami środowiskowymi. Czy to źle? Nie wiem. Wcześniejsze wyniki nie wskazują na to, że jest to efekt związany z rejonizacją. Ale jaka jest przyczyna. Zwróćcie Państwo uwagę, że bardzo mało jest takich przypadków, że szkoła początkowo słabsza awansowała do kategorii tych o wysokiej średniej i wysokim EWD. Zbyt mało tu miejsca aby opisać, czym było to okupione. Co to oznacza natomiast dla oceny wieku podejmowania decyzji. Otóż o przyszłości dziecka w większej mierze decyduje wybór gimnazjum (13 lub wręcz 12 lat) niż wybór szkoły średniej. Przy okazji, te słabsze szkoły nastawiają się w większej mierze na pracę z uczniami słabymi, to widać już jednak na bardziej szczegółowych wykresach dla konkretnych jednostek. Są one niedostępne poprzez wspomnianą stronę. I to jest, moim zdaniem, główny powód dobrych wyników naszych słabszych uczniów w testach PISA.

Ciekawy jest natomiast jeszcze jeden efekt. Oto, jednym z czynników przemawiających za gimnazjami miało być zwiększenie szans dla młodzieży z mniejszych miejscowości. I, moim zdaniem, przedstawione obrazki przeczą realizacji takiego założenia. Dokładnie przeczy temu lokalizacji linii przerywanych, czyli średnich dla Wrocławia. Można sprawdzić dla dużych miast, że ich średnie EWD (przypominam, niezależne od średnich wyników) jest wyższe niż dla mniejszych miejscowości. Czyli nici z wyrównywania szans.

Jak się wydaje, nie istnieje zatem jednoznaczna ocena instytucji gimnazjum. A jakie pułapki czyhają na reformatorów postaram się opisać w następnej części tego mini-cyklu.

Zobacz galerię zdjęć:

I oto idą, zapięci szczelnie, Patrzą na prawo, patrzą na lewo. A patrząc - widzą wszystko oddzielnie: Że dom... że Stasiek... że koń... że drzewo... (J.Tuwim)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo