Nowa kurtka to dla Piotrusia coś więcej niż odzienie. To radość z możliwości przeciwstawienia się temu niedobremu mrozowi. Się ma, to się i w spokoju postoi i przed siebie popatrzy. Po godzinie dał się jednak przekonać, że pora wracać do domu lub zajrzeć na herbatę do pani Bronisławy. To kurtka jedyna w swoim rodzaju. Ofiarowała ją ciocia Małgosia, która z worami do Klubu “Karaluch” zajrzała z dobrego serca. Taka darowana a nie kupiona, zdaniem Piotrusia, jest cieplejsza. W domu co raz częściej na najważniejsze rzeczy brakuje. Trójka dorastających młodzieńców i tyrający od rana do nocy rodzice. Piątka mieszka na trzecim piętrze. Wewnątrz jak w domku dla lalek – czysto i kolorowo. Tacie jednak trochę się ostatnio nie wiedzie. O pracę na budowach zimą trudno a on w tym fachu od dziecka pracuje. Budowlańcem jest. Specjalistą od ocieplania budynków. Mama w służbie zdrowia. Zdrowie traci na dyżurach ponad normę. Grosza z tego niewiele.
Trzech urwisów to radość wszystkich sąsiadów. Czasami urządzają pod trzepakiem koncert gry na wszystkim na czym się da. Od krzeseł i rynien po nerwy pana Bronisława Bronka. Jak mówi – niech grają choć jego słuch mogliby oszczędzać. ”Literat” kupił życzliwie korki do uszu. Nie znalazły uznania. Teraz pan Bronisław w czasie koncertów tercetu niezwykle egzotycznego wkłada słuchawki i troszkę głośniej słucha sobie dyskusji na temat związków bez związku ze związkami. Taki partnerski jest bardziej. Ostatnio jednak wszystko kojarzy mu się z biedronkami. Na dźwięk imienia Anna natomiast czochra łysinę i podwizduje cichuteńko. Ma tak od chwili kiedy przestał przeklinać.
Oderwała się rano deska od pierwszego stopnia na czwartym piętrze. Obowiązkiem naprawy jednogłośnie /głos zabrała jedynie pani Bronisława/, obarczono “Artystę”. Trochę się tłumaczył, że niewinny, że to nie jego sprawka. To tak trochę jak to z Mattem Hunterem /”Niewinny” Harlan Coben/ – przygadał mu “Literat” i dyskusja się skończyła.
Jutro rano będzie obowiązkowe łykanie tranu przez dorosłych i dzieci. Paczka z Australii przyszła do Ryszarda Kapary. Całe pięć litrów. Jakoś trzeba zagospodarować, bo i zdrowe to i szkoda wylać a smażyć na tym nie można. Pan Ryszard idąc w ślady pani Bronki za dziennikarstwo się wziął i stronę w Internecie ustanowił. Chwilowo nieczynna. "Nowy Dekiel" - tak się nazywa. Jednak można się już pochwalić, że wiadomości z naszej kamienicy w świat pójdą, nie cenzurowane i w kolorze. Tematy można zgłaszać a i własne teksty publikować. Choć z tym drugim zaczekać trzeba troszeczkę. Oszczędności panu Ryszardowi się skończyły i organizuje zbiórkę na stronę, na stronie, w obcej stronie, czyli poza kamienicą koła sympatyków tworzy. Bieda u nas nie piszczy. To fakt. Chętnych do finasowania "Nowego Dekla" jednak nie uświadczysz.
Na życzliwe “Szczęść Boże” pani Bronki pani Teresa /ta spod Mławy/, odpowiedziała “Będzie lepiej!”. Cisza zapanowała niesłychana. Panie minęły się z uśmiechem ale chyba bez zrozumienia.
Pani Jolanta z apartamentowca, nazywana czule "Maślana", kończy już portretowanie naszych kamienicznych kreatur, czyli wszystkich od parteru po poddasze. Wernisaż niebawem. Z udziałem poety Marka Gajowniczka oraz innych artystów zaprzyjaźnionych, z wykluczeniem celebrytów, bo ci smędzą i trują.
Z innych zdarzeń w naszej kamienicy odnotować należy smarowanie zamka w bramie, przepełnienie się śmietnika oraz dziwne odgłosy dobiegające obecnie ze skrzynek na listy. Prawdopodobnie nadeszły pocztówki dźwiękowe do “Artysty”. Zasnąć się jednak uda. Dobranoc…