Drogi Bronisław Drogi Bronisław
35
BLOG

Nicolas Sarkozy przyjeżdża do z ofertą, czyli miejsce Polski w ś

Drogi Bronisław Drogi Bronisław Polityka Obserwuj notkę 0

Prezydent V Republiki przybywa do Polski. Witamy. Jest Kompania Reprezentacyjna, są hymny państwowe, jest przemówienie w Sejmie. Pewnie będzie uroczyste spotkanie z prezydentem (albo z premierem, lub z obydwoma, albo już te spotkania były - szczegółów nie śledzę). Ktoś niezorientowany mógłby pomyśleć, że podpisujemy właśnie traktat o wieczystej przyjaźni i współpracy, sojusz militarny, albo coś równie ważnego. A Sarkozy przyjechał tylko z roboczą wizytą. Ot, tak jak wypada zajrzeć do sojuszniczego kraju raz na rok, wymienić kilka misiów. Tak możnaby to ująć, gdyby trafił do kraju posiadającego zrównoważoną psychicznie klasę polityczną. Do Rumunii, Hiszpanii, Czech. Ale trafił do Polski... Skoro tak, to podbijając ojczyźniany bębenek, wspominając o rzekomej (tak, rzekomej) wspólnocie kulturowej, oraz dodając kilka ciepłych słów o podziwie dla zrzucenia przez Polskę komunistycznego jarzma, można coś ugrać! Jak? Otóż Francja "poprze" nową polsko-szwedzką inicjatywę (Szwecja to kraj neutralny...) na Wschodzie, za to Polska już najzupełniej serio włączy się w kwestie związane z Usią Śródziemnomorską.

Skutki tego wszystkiego łatwo przewidzieć. Polska zaangażuje się politycznie w uzyskanie unijnych środków dla francuskich pomysłów w regionie basenu Morza Śródziemnego. A Francja? A Francja nic nie zrobi. Zresztą niby co, skoro projekt wschodni jest tak beznadziejnie niekonkretny. A gdyby nawet był, to co z tego, skoro byłby on nie w smak Rosji i Niemcom? Dimitrijowi Miedwiediewowi przekonanie Francji do wycofania się z tych pomysłów zajmie minutę osiem. Angeli Merkel jeszcze mniej. I nikt nie będzie zdziwiony, oprócz paru oderwanych od rzeczywistości osobników z czołówki polskiej polityki i ich wyborców, którym na serio wydaje się, że Polska może politycznie porozstawiać po kątach cały świat, a przynajmniej Niemcy i Rosję. (Zresztą Kaczyńscy już raz nie mogli posiąść się ze zdziwienia, że w Lizbonie Sarkozy wystawił ich do wiatru, mimo solennych obietnic składanych podczas przedszczytowej wizyty w Polsce).

Pytanie: po co nam to? Postawiona przed wyborem Warszawa, czy Moskwa, Francja ZAWSZE wybierze Moskwę. Bez względu na bierzące ustroje i sojusze. Raz tylko, za Napoleona, wybrali Warszawę, ze skutkiem wiadomym, więc to się nie powtórzy (Francja w przeciwieństwie do Poslki uczy się na błędach, i jest to jedna z głównych przyczyn, dla których Francja wygląda jak wygląda, i Polska też wygląda, jak wygląda). A jeśli ktoś myśli, że Warszawa jest dla Paryża atrakcyjną alternatywą względem Berlina, to jest głupszy niż cały sklep obuwniczy. (Jedyny sposób, by Polska coś od Paryża czy Berlina uzyskać, to gdy się spotykają razem i wspólnie wyrażają zgodę/poparcie. To miejsce to naturalnie szczyt Trójkąta Weimarskiego, ale od jakiegoś czasu wygląda na to, że to im bardziej zalezy na tej inicjatywie, niż Polsce).

I w tych okolicznościach informacja o wizycie Sarkoziego, gdy powinna znajdować się za sportem, a przed pogodą, nie schodzi z czołówek.

według testu w skali od -100 do 100: tradycjonalizm: +15; wolność gospodarcza: +72; wolności obywatelskie: +38; Podobno oznacza to, że jestem minarchistą. Może. Bo z innego testu dowiedziałem się, że "moje poglądy nie odpowiadają żadnej istniejącej doktrynie politycznej". Tam [w Ameryce] jest ustabilizowana demokracja, w której można sobie pozwolić na dżentelmeńskie potyczki, a u nas jest Azja i towarzysz Oleksy (W. Cejrowski)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka