Drogi Bronisław Drogi Bronisław
108
BLOG

Irlandio! Bądź grzeczna, bo przyjdzie Baba Jaga i cię zje!

Drogi Bronisław Drogi Bronisław Polityka Obserwuj notkę 11

Co się dzieje?

4-milionowy kraj na krańcach Europy Zachodniej, stanowiący jedno z najbogatszych społeczeństw świata (choćby nie wiem jak dziwnie to brzmiało, zważywszy, że jeszcze 20 lat temu byli na poziomie co bogatszych demoludów) zagłosuje w referendum nad Traktatem Lizbońskim, odpowiadając "TAK".

Albo też i "NIE".

Nic nowego. Jesli Irlandia zagłosuje na "TAK", a traktat wejdzie w życie, będzie to kolejny akt ustrojodawczy, pod jakim Europie przyjdzie żyć. Jeśli zwycięży "NIE", to będzie kolejny taki akt, który użyźni głębię koszy w brukselskich biurach, a UE będzie funkcjonować na zasadach straego traktatu (też kolejnego). Spokój. Nic się nie dzieje (aż się człowiekowi chce wyjść z kina!!!). A tymczasem Gazeta Wyborcza i Rzeczpospolita uznają kwestię za wartą pierwszej strony (nie wiem jak w Dzienniku, Naszym Dzienniku czy Trybunie, ale nie zdziwiłbym się, gdyby też tak było) i jeszcze całej masy tekstu w środku. Gazeta uznaje sprawę za tak niezmiernie ważną, że od paru dni wysyła premiera do Irlandii, by zachęcał do głosowania. Wiadomo jakiego. Bo tam nic - zainteresowanie nikłe (a ci, którzy się interesują, w mniej więcej połowie chcą głosować na "NIE"). Jeden Irlandczyk wypowiedział się nawet dla GW, że powiedział ichniejszemu premierowi, że będzie głosował na "TAK", aby "sobie poszedł", a w rzeczywistości nawet nie jest zarejestrowany jako wyborca, bo nie interesuje się polityką.

Czy coś traktat może zmienić w naszym (naszym, tj. Europejczyków, a nie konkretnie Polaków, Irlandczyków, Szwedów czy Rumunów) życiu? Jeśli w ogóle, to bardzo niewiele. Trochę stanowisk w Brukseli ubędzie, więcej przybędzie, więcej do powiedzenia będą miały jedne instytucje polityczne, inne mniej. Nie powinno być miejsca na nerwy. A jednak są. Występują one głównie wśród gardłujących za "TAK".

Arsenał retoryczny zwolenników jest ograniczony. Są to:

- głosuj na tak;

- seria niekonkretnych gróźb;

- seria konkretnych inwektyw.

Z zachęt do głosowania na "TAK", można usłyszeć tylko, że Traktat Lizboński jest dobry, bo jest... dobry (zupełnie jak z tanim winem, które jest dobre, bo jest tanie i dobre). Kiedy ktokolwiek pyta co dokładnie jest w tym Traktacie dobre, panuje chwila konsternacji (bo z zachwalających nikt prawie Traktatu nie przeczytał, więc skąd mają wiedzieć), po czym szturm - BO TO DLA WAS DOBRE I KORZYSTNE! Dlaczego korzystne? Bo są dobre. I tak w kółko. Z groźbami jest podobnie. Ponieważ mało kto wie co się stanie, gdy Traktat wejdzie w życie, to też i nie wie, co się stanie gdy nie wejdzie, bo nie może wiedzieć, co się straci(?). Stanie się jednak coś złego. Najnowsze zagrożenie, odkryte przez bloggera Mireksa, to że zostaniemy... zatopieni. Co to ma znaczyć? Płuca nabiorą wody, nie będziemy mogli oddychać i umrzemy? Czy jak w filmie z Kevinem Costnerem przyjdzie nam żyć w jakichś anormalnych warunkach? Są same tego typu "głębokie" wnioski. A to "Europa pogrąży się w inercji", a to "zabrniemy w ślepą uliczkę", a to "będą dwie prędkości", albo kolejno Francja, Holandia a teraz Irlandia "znajdą się w izolacji" (jak Birma?).

Za to inwektywy są konkretne. Matrioszka zauważa, że Irlandia to "trawa, masło i mleko", nie dostrzegając, że ten opis jak ulał pasuje nie do Irlandii (magnesu dla informatyków z całego świata), tylko do jej własnej ojczyzny. Mireksowi do głowy nie przychodzi, że ktoś może woleć stary akt ustrojodawczy niż nowy, więc taki ktoś na pewno ma antyniemieckie fobie.

A w ogóle, to brak bezwarunkowego poparcia w ciemno dla wszystkiego, co wymyślą politycy, musi być wynikiem niewiedzy, głupoty, zaściankowości i ksenofobii.

 

P.S. Zapraszam wszystkich do zwiedzenia muzeum, którego adres podałem wśród linków poleconych.

według testu w skali od -100 do 100: tradycjonalizm: +15; wolność gospodarcza: +72; wolności obywatelskie: +38; Podobno oznacza to, że jestem minarchistą. Może. Bo z innego testu dowiedziałem się, że "moje poglądy nie odpowiadają żadnej istniejącej doktrynie politycznej". Tam [w Ameryce] jest ustabilizowana demokracja, w której można sobie pozwolić na dżentelmeńskie potyczki, a u nas jest Azja i towarzysz Oleksy (W. Cejrowski)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka