"Sponsoring" to tyleż film "ciężki" i kontrowersyjny, co zmuszający widza do myślenia (fot. filmweb.pl)
"Sponsoring" to tyleż film "ciężki" i kontrowersyjny, co zmuszający widza do myślenia (fot. filmweb.pl)
Łukasz Rogojsz Łukasz Rogojsz
633
BLOG

„Sponsoring” - lustro, w którym każdy powinien się przejrzeć

Łukasz Rogojsz Łukasz Rogojsz Kultura Obserwuj notkę 8

Prawicowa prasa we Francji nie zostawiła na nim suchej nitki. Polskie recenzje były na ogół dobre lub bardzo dobre. Box office na razie też ma się nieźle. Można ten film uwielbiać lub nienawidzić, zależy od indywidualnych upodobań. Jednak z pewnością należy go docenić. Niejednowymiarowy, kontrowersyjny, zmuszający do myślenia. „Sponsoring” Małgośki Szumowskiej to najlepiej zainwestowane 20zł odkąd sięgam pamięcią.

Wiele osób porównuje „Sponsoring” do „Studentek” Emmanuelle Bercot czy polskich „Galerianek” Katarzyny Rosłaniec. Ci, którzy nie są mu przychylni mówią, że to kolejny obraz o seksie, tym płatnym, zdeprawowanej młodzieży i patologiach otaczającej nas rzeczywistości. Mówią, że to wszystko już było, że temat się zużył i wreszcie, że film zbytnio generalizuje i upraszcza.

Każdy ma prawo do swojej własnej oceny. Rzecz gustu, jak zawsze. Jakie jest moje zdanie na temat dzieła Szumowskiej? Wbrew temu, co twierdzi większość, ten film wcale nie jest o seksie, perwersji, braku zahamowań, obecnej wokół nas patologii czy nawet rewolucji światopoglądowej. Zdaję sobie sprawę, że to mocno kontrowersyjne stwierdzenie, biorąc pod uwagę liczbę bardzo odważnych rozbieranych scen, jakie można zobaczyć w „Sponsoringu”.

Tyle, że to jest obraz o życiu. I znów, wcale nie życiu Charlotte (Anaïs Demoustier) czy Alicji (Joanna Kulig) - dwóch studentek zarabiających na życie płatnym seksem. Francuska nazwa filmu, a więc „Elles” (po polsku „One”), sugeruje, że dotyczy on kogoś jeszcze - dziennikarki Anne (Juliette Binoche). Czy jednak tylko jej? A może wszystkich kobiet, lub jeszcze szerzej - osób, do niej podobnych?

Ludzi zamkniętych w swoim poukładanym świecie poprawnej etykiety, ludzi zawsze chętnie będących narratorami sytuacji. Uczestnikami? Nie, to już niekoniecznie. Tych, którzy zza weneckiego lustra roszczą sobie prawo do obserwowania, oceniania i pouczania. Jednostek niezadowolonych ze swojego życia, ale tak do niego przyzwyczajonych i społecznie utwierdzonych w jego słuszności, że przerażonych na myśl o jakichkolwiek zmianach.

Społeczny problem tytułowego sponsoringu to tylko jedno z wielu bardzo istotnych zagadnień, które ten film porusza. Ale właśnie, czy sponsoring to „problem”? A może zjawisko? Coś, czego nie powinno się z góry jednoznacznie negatywnie oceniać, chociaż ludzie często tak właśnie postępują. Idźmy dalej - wybór i świadoma decyzja? Zbieg okoliczności? Próbowanie czegoś zakazanego?

„Sponsoring” pokazuje, że właśnie tak, że każda z tych odpowiedzi jest prawdziwa. Na swój sposób i po części. Charlotte dokonała wyboru, chciała się uniezależnić od rodziców, potrzebowała pieniędzy. Alicja - miała pecha. Przyjechała do Paryża studiować. Niestety, zgubiła bagaż i wszystkie dokumenty. Nikogo nie znała, nie miała pieniędzy, władze uniwersytetu nie chciały jej pomóc. Pozostawiona samej sobie, musiała przetrwać w skrajnie trudnych okolicznościach.

Anne - szanowana dziennikarka cenionego francuskiego magazynu „Elle”, pisząca artykuł o prostytucji wśród paryskich studentek. Wykształcona, elokwentna, elegancka, dobrze sytuowana, mająca męża i dwójkę dzieci. Z drugiej strony - zamknięta w niewidzialnej klatce rutyny dnia codziennego, sfrustrowana brakiem kontroli nad synami, skłócona z mężem, pracująca po nocach i nie mająca ani odrobiny satysfakcji z własnego, na pozór tak przecież udanego, życia.

Jej pierwsze spotkania z Charlotte i Alicją uwydatniają dzielącą te kobiety przepaść. Dziennikarski dystans i beznamiętność Anne zmieszane są ze skrzętnie skrywaną pogardą i poczuciem wyższości wobec rozmówczyń. Jednak w postaci granej przez Binoche szybko zaczyna dochodzić do istotnych przemian. Dwie młode studentki swoją innością zmuszają ją do refleksji. I to nie nad nimi, ale nad własnym życiem, sposobem myślenia, doświadczeniami.

Początkowa odraza, jaką do nich żywi, stopniowo zamienia się w neutralność, zrozumienie, sympatię, wreszcie podziw. Tak, podziw. Za niezależność, spontaniczność, bezceremonialność i, co jest chyba najważniejsze, szczerość wobec samych siebie. A więc wszystko to, czego Anne w jej życiu brakuje, a czego nie była dotąd świadoma lub co za wszelką cenę starała się wyprzeć.

Psychologiczna przemiana głównej bohaterki na przestrzeni filmu jest niezwykle interesująca. Postępuje z każdą kolejną minutą. Przejście od pogardy do podziwu, od surowej lub nawet niesprawiedliwej oceny innych do równie krytycznego rozliczenia samej siebie. Wreszcie, do akceptacji wobec odmiennych poglądów i diametralnie różnego systemu wartości. I nie chodzi tutaj o samą Anne. Ona jest tylko przykładem.

Szumowska pokazuje pewne społeczne zjawiska - nieuprawnioną kategoryzację i poznawczy konserwatyzm. Stawianie niewidzialnych murów, dzielących jednych ludzi od innych. Niechęć do przełamywania barier, brak woli zrozumienia, strach przed kwestionowaniem własnych poglądów w obawie przed zburzeniem misternie pielęgnowanego życiowego ładu. A może raczej rutyny? Czy też, jak pokazuje końcówka filmu, hipokryzji i sztuki przywdziewania rozmaitych masek?

Mająca miejsce pod koniec tego obrazu scena kolacji puentuje przesłanie Szumowskiej chyba najlepiej. To reżyserski majstersztyk. Zmieniona Anne, osoba kompletnie inna niż ta z początku filmu, nie jest w stanie znieść zakłamania i płytkości ludzi, wśród których dotychczas się obracała. Wstaje, wychodzi, zatrzaskuje za sobą drzwi.

Bo tak właśnie jest. Każdy z nas ma coś na sumieniu, nikt nie jest święty. Ale też zdecydowana większość ludzi nie chce się do tego przyznać, jak ognia bojąc się autokrytyki i rozliczenia z samym sobą. Wolimy więc udawać. Cały czas grać. Na różnych polach, różne role, z różnym skutkiem. Zawsze woląc potępiać niż być potępianymi. Tego uczy nas społeczeństwo.

„Sponsoring” przełamuje pewne tabu, ale nie w sposób bezpośredni. Nazwałbym to drugim lub może nawet trzecim dnem. I wcale nie mam tu na myśli seksu czy też problemu prostytucji wśród młodych kobiet. Przełamanie wspomnianego tabu dotyczy właśnie społecznego zakłamania. Sytuacji, w której zrobienie czegoś szczerze i po swojemu, jeśli nie jest to zgodne ze społeczną etykietą i ogólnie przyjętym dobrym smakiem, jest bezpardonowo tępione. Tylko w imię czego?

Reżyserka pokazuje, że „inny” wcale nie musi znaczyć „gorszy”. „Niezrozumiały” nie jest tożsamy ze „złym” i „godnym potępienia”. Uczy zrozumienia, szacunku dla odmienności, tolerancji. Także dystansu wobec samego siebie i umiejętności autokrytyki.

Szumowska biorąc na warsztat palący, zdaniem wielu, społeczny problem, tak naprawdę stawia nas przed lustrem. Każe nam zabrać głos, zająć jakieś stanowisko. A przede wszystkim, poszukać odpowiedzi na pytania dotyczące nas samych. Pytania, których sobie nie zadajemy lub zadawać nie chcemy. Ze strachu, z niewiedzy, z poczucia bezradności.

Czy poleciłbym widzom obejrzenie „Sponsoringu”? Zdecydowanie tak. Czy każdemu? Zdecydowanie nie. Do kogo obraz Szumowskiej jest więc zaadresowany? Z pewnością do tych, którzy mają otwarte umysły i nie obawiają się stawiać na szali swoich poglądów, rzeczy uznawanych za aksjomaty czy świętości. Do ludzi poszukujących, zadających pytania, nie bojących się zmian i nie uciekających przed odpowiedziami. Chociaż, o ironio, osoby będące przeciwieństwem powyższego opisu potrzebują tego filmu przecież dalece bardziej.

"Człowiek rośnie w grze o wielkie cele" - Friedrich Schiller "Osiąga się triumf przez zwalczanie trudności" - Victor Marie Hugo "Fortuna boi się odważnych i uciska bojaźliwych" - Seneka Młodszy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura