Tak jak stolicą światowej mody jest Mediolan, a filmu Los Angeles, tak Nowy Jork jest stolicą światowej finansjery i polityki, zaś dla wielu jest on nawet stolicą świata. Jest też miastem, w którym Polacy zawsze czuli się dobrze i bezpiecznie, dlatego nigdy nas tu nie brakowało.
Kiedy więc, w kwietniu 1989 roku Rada Państwa PRL wyznaczyła date wyborów do Sejmu i Senatu (które miały się odbyć w wyniku porozumień Okrągłego Stołu) na 4 czerwca, grupa Polaków związanych z "Solidarnością, a przebywających wówczas w Nowym Jorku, w dniu 9 maja powołała do życia Społeczny Komitet Wyborczy Solidarności w Nowym Jorku, który jednak będzie znany jako Nowojorski Komitet Wyborczy Solidarności i takiej też nazwy będzie używał.
W skład tej grupy wchodzili: Tomasz Imieliński, Andrzej Krajewski, Stanisław Kusiński, Paweł Nassalski, Józef Ruszar oraz Piotr Stasiński. Pierwsze otwarte zebranie Komitetu, które zgromadziło kilkadziesiąt osób, odbyło się 13 maja o godzinie 5 po południu w sali polskiego Domu Żołnierza przy 17 Irving Place na Manhattanie. Tutaj też będą odbywać się kolejne spotkania Komitetu.
Najważniejszymi zadaniami jakie postawił przed sobą Komitet były: prezentacja kandydatów "Solidarności" do Sejmu i Senatu, zbiórka pieniędzy na Fundusz Wyborczy Solidarności w kraju oraz społeczna kontrola nad przebiegiem wyborów w Nowym Jorku. Poza wymienionymi wyżej osobami działalność w Komitecie podjęły następujące osoby (w kolejności alfabetycznej): Władysław Andreasik, Edward Fiałkowski, Celina Imielińska, Barbara Jurewicz, Czesław Karkowski, Masza Kmicik-Lejman, Witold Łuczywo,Andrzej Piętkowski, Andrzej Prus, Maria Zalewska i Tomasz Zalewski.
W trakcie całej kampanii wyborczej prowadzonej przez Komitet w metropolii nowojorskiej, poza akcją propagandową na rzecz kandydatów "Solidarności", Komitet prowadził również rejestrację wyborców, publikował w prasie polonijnej instrukcje dla wyborców: jak głosować za granicą, a także przeprowadził szereg kwest w różnych punktach miasta na rzecz Funduszu Wyborczego Solidarności. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że poza osobami prywatnymi, których było oczywiście najwięcej, Fundusz Wyborczy wsparły również polonijne przedsiebiorstwa oraz instytucje kultury.
W dniu wyborów, które w Nowym Jorku, ze względu na różnice czasu odbyły się w sobotę 3 czerwca, w dwóch Komisjach Wyborczych (Nr. 134-Z i Nr. 201-Z) mających swe lokale w Konsulacie Generalnym PRL przy Madison Ave., stronę niezależną reprezentowali: Celina Imielińska (członek Komisji Wyborczej Nr. 201-Z), Piotr Stasiński (członek Komisji Wyborczej Nr. 134-Z), zaś z ramienia Komitetu Obywatelskiego Solidarności mężami zaufania zostali: Barbara Jurewicz, Maria Kmicik-Lejman, Tomasz Zalewski, Edward Fiałkowski (przy Komisji Wyborczej Nr. 134-Z) oraz Andrzej Krajewski i Witold Łuczywo(przy Komisji Wyborczej Nr. 201-Z).
Atmosfera panująca tego dnia w konsulacie, ale także przed budynkiem konsulatu, nie różniła się od tej, jaką pamiętałem z okresu nazwanego po latach "karnawałem Solidarności", duży entuzjazm wśród oczekujących na oddanie głosu i dominujące w kolejce haslo: skreślaj czerwonych, niezwykle mocno kontrastowało z przygaszonymi twarzami urzędników konsulatu, z niedowierzaniem patrzacych na to wszystko, co sie dookoła nich działo, bo przecież jeszcze w poprzednich wyborach głosowało tu tylko...30 osób. Ale tym razem przyjeżdżali tu ludzie nie tylko z samego miasta i jego okolic, ale również z innych stanów. Determinacja i pragnienie zwycięstwa były duże. Ponieważ jeszcze w godzinach wieczornych przed konsulatem stała olbrzymia kolejka ludzi chętnych do głosowania, która ciągnęła się wzdłuż 37 Ulicy, aż do Park Avenue, obie Komisje podjęły decyzje, że lokale wyborcze otwarte będą aż do ostaniego wyborcy. Zaś tym ostanim okazałsię być...Stefan Olszowski, zacięty wróg "Solidarności", były minister spraw zagranicznych PRL oraz były członek Biura Politycznego KC PZPR, który od jakiegoś czasu mieszkał już wtedy na nowojorskim Queensie.
Następnego dnia, po całonocnym liczeniu głosów okazało się, ze kandydaci opozycji uzyskali masowe poparcie. Wyborcy, których w Nowym Jorku było 8379 (co daje największą liczbę osób głosujących poza granicami kraju), ponad 80% głosów oddali na kandydatów "Solidarności". Andrzej Łapicki (kandydat na posła) otrzymał 97,6% głosów, zaś kandydaci do Senatu otrzymali: Anna Radziwiłł - 93,7% głosów, Władysław Findeisen - 93,2% głosów, Witold Trzeciakowski - 92,2% głosów. Skalę klęski komunistów w głosowaniu w Nowym Jorku najlepiej oddaje liczba głosów oddanych na Jerzego Urbana, którem uzaufało zaledwie 1,6% wyborców.
Oczywiście to nie wyborcy za granicą decydowali o przyszłym kształcie Polski, lecz ci głosujący w kraju, ale to nie pomniejsza znaczenia udziału Polonii całego świata w tamtych historycznych wyborach. Jako pierwsze napływały wyniki wyborów ze Stanów Zjednoczonych i były wyraźnym sygnałem, że niemożliwe staje się możliwe. Były one liczone w okręgu Warszawa Sródmieście, który liczył tylko kilkadziesiąt tysięcy wyborców, zatem głosy oddane za granicą musiały mieć wpływ na ostateczny wynik w tymokręgu.
Następnego dnia, 4 czerwca wyborcy w kraju skreślając również masowo kandydatów czerwonych, skreślili ostatecznie w Polsce komunizm, co w konsekwencji umożliwiło zmianę systemu politycznego w kraju i w dalszej kolejności spowodowało upadek komunizmu w Europie.
Radość z tego naszgo zwycięstwa była ogromna w tamtych dniach. A ja cieszę się z niego do dziś. Bo przecież "mury runęły", a Polska wróciła do rodziny wolnych narodów. Szkoda tylko, że ta radość miesza się z żalem i wstydem za zbrodnie nie ukarane...Ale czasu już się nie cofnie, więc z okazji tej rocznicy odzyskanej wolności, życzę tylko mojej Ojczyźnie, aby w przyszłości było w niej więcej poszanowania dla prawa.
Edward I. Fiałkowski
P.S. Pani Aldonie Skibie-Lickel z Francji, dziękuje za pytania dot. wyborów czerwcowych'89 w Nowym Jorku, czym niejako dała mi pretekst do nspisania tego tekstu.