Exleming Exleming
1027
BLOG

Ekonomiczne mity przeciwko Polsce cz. 1

Exleming Exleming Gospodarka Obserwuj notkę 16

Piszę tę notkę zażenowany poziomem argumentów, które podnoszą w dyskusji o umowach śmieciowych, czy generalnie w rozmowach o ekonomii lobby przedsiębiorców i fanatyczni zwolennicy koncepcji Hayeka, Friedmana i innych. Poziom ich osadzenia w danych statystycznych i faktycznych tendencjach jest niewielki. Wokół spraw gospodarczych narosło w ostatnim czasie tyle przeinaczeń, nieścisłości, mitów, zyskały one rezonans, dzięki wpływom jakie mają środowiska biznesowe w mediach. Trzeba przełamać owe manipulacje i powiedzieć jak jest naprawdę. 

Udzielam się na portalach społecznościowych, rozmawiam tam często z żarliwymi wyznawcami neoliberalizmu. Ich sztampowym argumentem są wysokie koszty pracy, które rzekomo dławią przedsiębiorczość i zmuszają biednych przedsiębiorców do zatrudniania pracowników na śmieciówki, mimo, że charakter wykonywanych przez nich prac spełnia kryteria angażu na umowę o pracę. Przywoływane są przykłady państw zachodnich, często krajów bałtyckich, gdzie firmę prowadzić jest według mych rozmówców dużo łatwiej, właśnie dzięki mniejszym obciążeniom fiskalnym ze strony państwa.

Wymiernym wskaźnikiem wysokości kosztów pracy jest ich udział w PKB, pozwoli nam to porównać rzeczywistą skalę kosztów pozapłacowych w Polsce i innych krajach Unii Europejskiej. Dane pochodzą z 2011 roku. 

W Polsce procentowy udział kosztów pracy w PKB wyniósł 36%. Dla porównania w pobliskich Czechach już 42% PKB, w przywoływanej często przez neoliberałów Estonii 46.7% PKB, zaś w rozwiniętych krajach Zachodu wskaźniki te są znacznie większe, np, w Niemczech 51% PKB, w Szwecji 57.5% PKB. Średnia dla całej wspólnoty wyniosła wtedy 50%. Warto też zauważyć, że udział obciążeń pracy w PKB spadł w latach 2000-2011 z 40% do 36% (koszty pracy malały).

Widać z powyższego porównania, że wysokość składek jakie odprowadzać muszą przedsiębiorcy za zatrudnionych na tle reszty Europy jest relatywnie niższa. 

Z argumentem, że owe składki mogłyby być niższe po części się zgadzam. Stanowią one barierę dla tworzenia miejsc pracy w mikroprzedsiębiorstwach. Ale wartością nadrzędną jest stabilność systemu emerytalnego, nie można ich obniżyć ot tak w imię liberalnej bajki, bo to spodowałoby problemy z wypłatą świadczeń bieżących. 

Ale nie jest to sytuacja bez wyjścia. Możliwy jest kompromis, który zrównoważy racje obydwu stron. Obniżenie składek jest wykonalne, jeśli więcej pracowników wejdzie do systemu i zaczną być za nich odprowadzane składki. Prof. Witold Modzelewski wyliczył kiedyś, że gdyby znacznie ograniczyć śmieciówki (teraz to 27% wszystkich umów, norma 5% do maks.10%) można by obniżyć wysokość składek o 20%. Paradoksalnie to przedsiębiorcy zatrudniający na umowy niekodeksowe zwiększają koszty pracy. Niedobory związane z niepłaceniem składek przez zatrudnionych na śmieciówkach muszą być kompensowane przez wyższe składki dla pracujących na etacie.

Narracja lobby biznesowego jest niestety inna. Nie proponują rządowi porozumienia "Zgadzamy się na ograniczenie śmieciówek, w zamian za obniżenie kosztów pracy" tylko uparcie bronią aktualnego, pełnego patologii systemu, który leży tylko w ich wąskim interesie. 

Kolejny mit, z którym trzeba się rozprawić. Niektórzy przedsiębiorcy, a także publicyści, np. Rafał Ziemkiewicz w TV Republika starają się wykazać związek między wysokością składek a rzekomo wysokimi kosztami funkcjonowania ZUS. Takiego związku nie ma. Prześwietlmy więc finanse tej instytucji. 

ZUS rozporządzał w 2013 roku kwotą 184 mld zł (składki + dotacja z budżetu). Funkcjonowanie urzędu kosztowało nas w zeszłym roku 4.2 mld zł, z czego 50% tej sumy poszło na wynagrodzenia pracowników, 800 mln zł na utrzymanie systemu informatycznego, reszta to koszty użytkowania budynków i inne. Warto przypomnieć, że ZUS obsługuje blisko 7.4 mln emerytów i rencistów. Tak duży i masowy system, rozporządzający tak wielką kwotą pieniędzy nie będzie kosztował grosze. Zapewne koszty administracji mogłyby być niższe, wielu ekspertów wskazuje na przerosty zatrudnienia, niepotrzebne są idiotyczne reklamy i szkolenia "z uprzejmości" ale nie jest to kluczowy problem systemu emerytalnego i przyniósłby szczątkowe z punktu widzenia jego potrzeb oszczędności. Nie ma także determinującego wpływu na koszty pracy. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  

 

 

 

 

 

 

 

 

Exleming
O mnie Exleming

Wyleczony z lemingozy terapią szokową dr Donalda. Katol, zwolennik chadecji, momentami lewicujący. Przeprowadził się lemingradu do ciemnogrodu w poszukiwaniu świeżego powietrza. Mąż żonie, wykładowca i chałturnik

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka