Te słowa w dniu katastrofy smoleńskiej miał wypowiedzieć w rozmowie z jednym z dziennikarzy Władysław Bartoszewski. Taką informację możemy przeczytać w książce „Komorowski - pierwsza niezależna biografia” Wiktora Świetlika. Do tej pory Bartoszewski nie zdementował tej informacji twierdzi Świetlik.
To bardzo poważny zarzut, szkoda iż autor książki nie zdecydował się na podanie nazwiska owego dziennikarza, to bardzo mocno podważa wiarygodność tej informacji. Bartoszewski jest aktualnie sekretarzem stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i pełnomocnikiem ds. relacji międzynarodowych, co powoduje iż jeśli tego typu wypowiedz miała miejsce, może to mieć poważne konsekwencje.
Bartoszewski jest jedną z najbardziej rozpoznawalną postacią w życiu publicznym, tak w Warszawie jak i całym kraju. Głęboki podział polityczny jaki rozpoczął się w 2005 roku, nie ominął również jego osoby. Jego zaangażowanie się w ten spór i wypowiedzi pod adresem przeciwników politycznych z prawej strony sceny politycznej, doprowadziły do tego iż doszło do bezprecedensowego wygwizdania i wybuczenia tego uczestnika Powstania Warszawskiego w rocznicę Powstania Warszawskiego.
eKurjer Warszawski - portal miejski, informacje, wywiady, historia
Zwolennicy dominującej partii mogą wskazywać na ogromny poziom demonizacji Profesora w obozie przeciwników politycznych tego rządu. Przeciwnicy z drugiej strony przypomnieć mogą nieprzebierającego w słowach wystąpienia Sekretarza Stanu.
Jednozdaniowa informacja Świetlika może oznaczać wszystko i być wklejona w każdy kontekst przez każdego. Lekko insynuująca konstatacja iż informacja ta nie została zdementowana przez Bartoszewskiego jest co najmniej dwuznaczna. Osoba publiczna nie jest w stanie dementować każdej bzdury która pojawia się w przestrzeni medialnej. Nie wiadomo wobec kogo miałyby paść te słowa. Nie wiadomo o której godzinie to rzekomo powiedział, mógł po prostu nie dowierzać kiedy informacje jeszcze były niepotwierdzone. Na pokładzie oprócz Prezydenta Kaczyńskiego i jego Małżonki byli inni członkowie parlamentu, sztab a co najważniejsze dla Bartoszewskiego, był tam również Prezydent Kaczorowski. Wydaje się iż poziom niechęci Profesora do Kaczyńskiego nie był tak wygórowany żeby negować lub lekceważyć śmierć tylu ważnych osób.