Piotr-Slowinski-elGuapo Piotr-Slowinski-elGuapo
116
BLOG

Dlaczego PiS, a nie PO

Piotr-Slowinski-elGuapo Piotr-Slowinski-elGuapo Polityka Obserwuj notkę 68

 

Sytuacja, czyli demokracja
 
Sytuacją jest demokracja, który to eufemizm skrywa rzeczywistą naturę systemu. System zaś składa się z 3 sił:
a) polityków,
b) lobbystów,
c) wyborców.
Politycy i wyborcy nie wymagają raczej specjalnych wyjaśnień. Co do lobbystów zaś to składają się nań wszyscy starający sięwywierajać wpływ na polityków. Wpływ po to, aby uzyskać z niego jakieś korzyści oczywiście. Najagresywniejsza, najbardziej bezwzględna, najbardziej skuteczna frakcja lobbystów to trzon Układu. Trzon, bo oczywiście lobbyści nie układają się tylko między sobą, a z politykami. Oczywiście jedna i druga strona układa się po to, by z układu czerpać korzyści, kosztem jedynego pozostałego elementu, czyli wyborców, których z tego powodu trzeba ogłupiać, oszukiwać, manipulować, uprawiać wobec nich propagandę, czy w jakikolwiek inny sposób wpływać w takim stopniu, aby wyborcom nie zachciało się rzeczywiście zmienić reguły gry. Np. czasem Układ nawet  słabo maskuje swoje istnienie, licząc (skutecznie) na efekt braku alternatywy pośród wyborców: ‘To są owszem złodzieje i kanalie, ale inni nie są lepsi’.
Nie jest moim celem rozwodzenie się nad detalami działania systemu, a tylko naszkicowanie modelu. Inne postrzeganie demokracji jest naiwne (jeśli szczere) lub zwyczajnie bierze się z odnoszenia z systemu korzyści. Nieprawdą jest, że za każdym np. dziennikarzem stoi były SBek z pistoletem – sporo dziennikarzy całkiem już szczerze i spontanicznie system popiera, bo odnosi zeń korzyści, których bez niego by nie odnieśli. Są dla agresywnych lobbystów użytecznym narzedziem, poprawnie rozpoznają, że ich fortuna przy labbystycznej wyrasta i już bez żadnych dalszych szykan, tylko z własnej inicjatywy starając się także samych siebie oszukać (znany mechanizm psychologiczny) apologizują oni system.
Demokracja wyregulowuje się w dość trwały sojusz polityków z lobbystami, ich wpsólne pasożytowanie na wyborcach. Oczywiście inteigentne pasożyty poskramiają swój apetyt, aby nie zarżnąć potrzebnego im nosciela. Nie można z wyborcami zbyt ordynarnie się obchodzić. Trzeba zadbać o zapewnienie im – jak zwierzętom gospodarskim - pewnego minimum potrzeb i tak to prawie dokładnie wygląda. Tyle wyborcom, ile to absolutnie niezbędne, tyle sobie, czyli lobbystom i politykom, ile to tylko możliwe.
Demokracja w Polsce
 
Nie ma abstrakcyjnej przestępczości, bez konkretnych przestępców. Powyższy akapit zawiera nadzwyczaj skrótowy opis abstrakcyjnej demokracji – tak ona mniej więcej działa wszędzie. Każdy system w którym się władze centralizuje (zostaje powierzona przez całość jakiejś grupce) tak działa. Spróbuję teraz dokonać projekcji abstrakcyjnego opisu na konkretne polskie warunki. W Polsce od 1989 niemalże cała klasa polityczna jest umoczona we współpracę z lobbystami i to takimi spod ciemnej gwiazdy. Za wyjątki uznaję:
a) niszowe formacje polityczne (UPR), bo zwyczajnie nie mają one do zaoferowania lobbystom tego, na czym im zależy, czyli realnej władzy,
b) pojedynych polityków w każdej chyba formacji (poza postkomuchami – aż tak głupim, żeby wierzyć szczerościom ich intencji być nie można),
c) rząd Olszewskiego,
d) PiS.
Uwaga: uznaję je za wyjątki NIE na zasadzie, że ŻADEN polityk z w/w formacji nie splamił się kolabroacją z lobbystami, a na zasadzie statystycznego niesplamienia się. Nie o splamienie się, lub niesplamienie, tu zresztą głównie chodzi o o to czy lobbyści odnoszą/-ili z w/w korzyści, czy nie. Lepiej więc byłoby zaakcentować efekt - odnoszenie sprzez lobbystów obiektywnych korzyści, czy nie, zamiast świadomości polityków kolaborowania z lobbystami, bo oczywiście możliwa jest taka sytuacja, że z działalności polityka odnoszą lobbyści korzyści, podczas gdy zupełnie inne intencje politykowi przyświecać mogą, nawet diametralnie odmienne. Wiktor Suworow np. wspominał o zwerbowanym przez GRU antykomuniście, który był przekonany, że pracował dla jednego z wywiadów zachodnich. Nie wyprowadzano go z błędu. Takie sytuacje się zdarzają, więc może zawczasu poprawię oś z niechęci/niezalezności polityków do lobbystów na niechęć przeciwną – lobbystów do polityków, bo lobbyści są ludźmi inteligentnymi i ich sympatia/niechęć odzwierciedla odnoszenie przez nich korzyści – jest pragmatyczna.
Troszkę mi się powyższa dygresja rozlazła, ale wracam już do meritum. W Polsce pośród najagresywniejszych lobbystów, najbardziej szkodliwych wobec Polski rozpoznaję
a) obce służby,
b) konglomerat postkomunistycznych służb i postkomunistycznej nomenklatury,
c) pewne pozaagentuaralne siły międzyanrodowe, jak np. zlewicowana masoneria (Wielki Wschód), Soros itp.

Punkt b) wymaga pewnego wyjaśnienia. Otóż nie chodzi mi o charakter obecny owych sił, a rodowód służący identyfikacji. Oczywiście, że 20 lat od upadku komuny minęło, zresztą wierchuszka aparatu PRL u jego schyłku to nie byli żadni komuniści, tylko zwykli pazerni na władzę cynicy. Czas nie stał w miejscu, porodzili się nowi cynicy i bandziory, którzy PRL znają tylko z TVzora i oni żadnymi postkomunistami nie są, w sensie rodowodu, ale ich umiejętności zagspodarowała największa mafia na arenie, a nią są w Polsce postkomuniści. Stali się postkomunistami przez wchłonięcie, a nie przejęcie poglądów komunistycznych (he, he – może postkomunitycznych – cóż to by było postkomunistyczne poglądy???)
W Polsce od 1989 praktycznie bez przeszkód rządzą sobie politycy wiążący swoje kariery ze świadczeniem usług lobbystom, a nie wyborcom. Politycy korzystają z zaplecza propagandowego (i innych) lobbystów, zaś lobbyści korzystają z usług polityków takich, jak sabotowanie działania służb państwowych powołanych do przeciwdziałania takim patologiom, ochrony prawnej w sensie uchwalania korzystnych dla siebie ustaw i rozporządzeń, przecież najbardziej komfortową sytuacją dla bandyty jest, gdy formalnie nie popełnia on żadnego przestępstwa. I de facto formalnie nie musi on go popełniać. Największe przekręty mogą się odbywać bez naruszenia najmniejszego paragrafu. Z wiarygodnych i zorientowanych ust słyszałem historię o niedawnym wchodzeniu na rynek nowego operatora komórkowego. Otóż pewna biurokracja niezbędna podczas stawiania masztów wydłużała procedurę ich stawiania dośc mocno i pewien urzędnik z pewnego ministerstwa zmienił ową procedurę na znacznie uproszczoną, dzięki czemu nowy operator zamiast stawiać jeden masz na miesiąc i pozostawać ciągle daleko w tyle za zadomowionymi graczami, mógł szybciuteńko ich w posiadanym pokryciu Polski zasięgiem dogonić. Urzędnik otrzymał następnie lukratywne stanowisko u nowego operatora. Formalnie nie można tu nic nikomu praktycznie udowodnić, bo przecież to, że firma zatrudnia fachowca wysokiej klasy po jego odejściu z ministerstwa nie jest niczym nagannym, jednakże zbieżność czasowa wydarzeń i odniesienie przez operatora olbrzymich korzyści sprawia, że w środkowisku interpretacja jest oczywista. Dla każdego choć odrobinę myślącego człowieka byłaby. W każdym razie pasożytowanie na wyborcach bynajmniej nie musi się wiązać z przekroczeniam najmarniejszego paragrafu, co nie znaczy, iż pasożytowaniem ono nie jest, bo w ostatecznym rozrachunku, w wyniku przerzucalności kosztów to konsumenci/wyborcy płacą ZAWSZE koszty.
Instynkt samozachowawczy

Moim kolegom wolnościowcom, z przyczyną których i dla których ten wpis powstaje, dedykuję ten fragment szczególnie, bo jest on kluczowy dla zrozumienia dlaczego nie podzielam ich zdania. Odwołam się tu znów do Wiktora Suworowa, Akwarium:
                 - Surowow – chcesz o coś zapytać?
                Jesteśmy sami przy ognisku, w niewielkie zapadlinie zagubionej w bezkresnym stepie. Nasz samochód stoi ukryty w zaroślach, kierowca odpoczywa. Czeka nas długa jesienna noc.
                - Tak, towarzyszu pułkowniku, dawno już chciałem was zapytać… Macie pod swoimi rozkazami setki młodych, sensownych, doskonale zapowiadających się oficerów, świetnie wyszkolonych, o wykwintnych manierach… A ja jestem chłop, nie czytałem wielu książek, o których mówicie, nie jest mi łatwo w waszym kręgu… Nie interesują mnie pisarze i malarze, którymi wy się zachwycacie… Dlaczego wybraliście właśnie mnie?
                Długo krząta się przy czajniku, najpewniej zastanawiając się, czy ma powiedzieć jak zwykle coś o mojej pracowitości i pojętności, czy wyłożyć prawdziwe powody. W czajniku warzy morderczy napój: mieszankę kawy z koniakiem. Wypijesz i przez dobę oka nie zmrużysz.
                - Powiem ci, Wiktor, całą prawdę, bo sam ją rozumiesz, bo trudno cię oszukać, bo powinieneś ją znać. Żyjemy w okrutnym świecie. Jedyna sznsa przeżycia, to piąć się do góry. Jeżeli staniesz w miejscu, stoczysz się w dół i zatartują cię ludzie, którzy po twoich gnatach gramolą się wzwyż. Nasz świat, to krwawa bezkompromisowa walka systemów, a zarazem walka jednostek. W tej walce każdy potrzebuje pomocy i wsparcia. Ja też potrzebuje pomocników, zdecydowanych na wszystko, gotowych w imię zwycięstwa podjąć śmiertelne ryzyko. Muszę mieć pewność, że nie zdradzą mnie w najtrudniejszej chwili. Aby to osiągnać, istnieje tylko jeden sposób: wybierać pomocników z samych dołów. Zawdzieczasz mi wszystko i jeżeli mnie wywalą, to wywalą również ciebie. Jeśli wszystko utracę, to i ty stracisz wszystko. Wyciągnąłem cię z tłumu nie z uwagi na twoje zdolności, lecz dlatego, że jesteś człowiekiem z tłumu. Nie jesteś nikomu potrzebny. Wystarczy, że coś mi się przydarzy - i znowu wylądujesz w tłumie, tracąc władzę i przywileje. Ten sposób doboru pomocników i ochrony osobistej jest stary jak świat. Tak postępowali wszyscy władcy. Zdradzisz mnie – stracisz wszystko. Mnie dokładnie tak samo wyłowiono z motłochu. Mój protektor pcha się do góry i ciągnie mnie za sobą, licząc na moje wsparcie w każdej sytuacji. Jeżeli on zginie, komu będę potrzebny?
Wiktor Suworow ‘Akwarium’ Edition Spotkania, Warszawa, wyd. 3 1992.
W zasadzie to ten kawałek tekstu zawiera w skondensowanej formie całą wiedzę o Układzie. Mechanizmy jego działania, zabezpieczania swoich pozycji, rozwoju, trwania, reprodukcji. Powinno się go wtłukiwać do głów i wypytywać ze zrozumienia wszystkich logicznych konsekwencji zeń wynikajacych. Może wtedy Polska byłaby krajem normalniejszym.
Otóż politycy umoczeni we współpracę z Układem podlegają instynktowi samozachowawczamu i zawsze myślą, jak tu nie ponieść konsekwencji swojej zdrady. Jest jeden jedyny sposób – przez przekazanie jej dalej, przez inicjację swoich następców przez zbrodnię. Amen. Dlatego też pomimo tego, że z pewnością w PO są ludzie wartościowi i uczciwi, to nie oni zostaną wyfiltrowani do władz, bo te są umoczone, a że są umoczone widać po życzliwości jaką darzy ich Układ. To jest zamknięty krąg – tu nie ma nic do rzeczy opcja, profil polityczny, deklarowany program, czy rzeczywiste sympatie – gdy przychodzi co do czego, zawsze pojawia się niepokój o własny tyłek i pytanie jak go zabezpieczyć, a wówczas pojawia się jedna odpowiedź – umoczyć innych. Przekazać władzę umoczonym tak samo, jak ja. Opór przed lustracją, z którą się de facto nie wiązały żadne praktycznie szykany za ujawnienie agenta dowodzi, iż jest jak piszę. Oni się nawet najmniejszego poruszenia w tych okolicach boją, nawet gdy nie niesie ono ze sobą żadnych nieprzyjemności – skoro tak gwałtownie protestują przed czyms, co im praktycznie nie szkodzi, to gdzie tu liczyć, żeby mieli chcież zlikwidować w ogóle cały system, z którego czerpią korzyści  i którego sa częścią? Oni się boją ledwie go odkryć, to gdzie tu mówić o demontażu. Ufanie, że oni nie zadbają o odpowiednią jakość następców dowodzi naiwności ufającego. Ja sobie mogę ufać panu Dudzie, czy też nie, ale moje zaufanie nie ma nic do rzeczy, bo jestem pewny, że pan Duda albo się da zainicjować przez zbrodnię, a wówczas stanie się jednym z nich, albo pozostanie na zielonej trawce. Jest znane ujęcie w Ojcu Chrzestnym, gdy za młodym Michaelem Corleone, który po raz pierwszy występuje jako następca swojego ojca, zamyka drzwi do gabinetu Robert Duvall. Corleone (Pacino) siedzi w fotelu za biurkiem, patrząc w stronę drzwi, paląc cygaro, wypuszczając kłęby dymu; do dwuskrzydłowych drzwi zamykanych w stronę kamery (ważny detal psychologiczny – zamykające drzwi ‘wypychają’ widza z gabinetu) podchodzi Duvall i powoli je zamyka, upływ czasu spowalnia. Otóż albo pan Duda da się sprostytuować i wówczas zostanie dopuszczony do gabinetu, albo pozostanie za drzwiami – tertium non datur. Taka jest wewnętrzna logika organizacji mafijnych. Ouppps - pardon. Jest III możliwość. Pan Duda może zostać I sekretarzem PO i człowiekiem uczciwym. Ale może się tak stać jedynie wtedy, gdy umoczeni porzucą PO i przeniosą się pod nowe sztandany, pozostawiając uczciwym Dudom tonący kadłub i odium długów swoich niedawnych pryncypałów, na start. Wylinka polityczna umoczonych pod coraz to nowe sztandary to praktyka stara jak świat.
 PiS zaś…. PiS uważałem za niewartą zainteresowania wylinkę AWSu. Nie za bardzo mnie pochłanialy jego sukcesy, kibicowałem mu tylko na zasadzie byle na złość bardziej jawnym komuchom. Jednakże to co się wydarzyło po sukcesie PiS przukuło doń moją uwagę i zaowocowało wzrostem zaufania. PiS był zgodnie sekowany przez wszystkie siły, które rozpoznałem, jako kolaborujące z Układem, jego niemal jawne jego narzędzia, czy też przez sympatyków do Układu aspirujących i się mu wysługujących w celu pozyskania jego przychylności. Żadna z rozpoznanych na scenie sił lobbystycznych PiSu nie poparła. To była pierwsza siła oparta na układzie z elektoratem, a nie Układem. Bo – rzadko, bo rzadko - ale zdarza się, że politycy muszą się jednak uciec do poparcia elektoratu, bo z takiego, czy innego powodu lobbyści ich nie popierają. Gdy nie popierają lobbyści, pozostaje elektora i PiSowi wyłącznie elektorat pozostał, co czyni go zakładnikiem spełniania jego żądań, a ja te żądania w sporej części podzielam. Dopóki żadna z sił, rozpoznanych jako lobbyści szkodzący Polsce, nie zacznie z PiSem romansować i to z wzajemnością, dopóty PiS ma moje poparcie i to nie z uwagi na moje zaufanie do samych polityków PiS, a do logiki działań wynikajacej z sytuacji w której jest PiS. Skoro nikt z lobbystów nie chce PiSu, pozostaje mu jedynie mizdżenie się do elektoratu, jeśli na pozostanie przy władzy ma apetyt.
Ponieważ rozrosło się to trochę, zaś oczywiście powyższe wywody dotyczą raczej górek PO i PiS, ja za zadeklarowałem jeszcze i dyskusję i dołach, czyli dlaczego sądzę, że lepiej zaufać Toyahom, niż pragmatycznym liberałom z PO, więc rozważania o dołach pojawią się w innym terminie. Wystarczy materiału na razie. Odkurzanie domu czeka i zmywanie podłóg.
Szczęść Boże
Piotr Słowiński

 

Długoletni durny kuc po powrocie na ziemię.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka