„Milion sto tysięcy złotych kary dla baru mlecznego w Słupsku. Jadłodajnia została ukarana za dodawanie przypraw do posiłków dotowanych przez Ministerstwo Finansów. Karę nałożono od roku 2008 mimo, że wcześniejsze kontrole Izby Skarbowej nie wykazały nieprawidłowości.”
Wyrosłam w kraju, w którym wydawało mi się, że będę szczęśliwa. Wydawało się, bo zlikwidowano już prawie wszystko to, co o szczęśliwości i wierze w przyszłość świadczyć może. Przemysł, rozwój, naukę, farmaceutykę, hutnictwo, obronę narodową, szkolnictwo i daleko pojętą naukę nierozerwalnie związaną z indywidualizmem. Zlikwidowano już prawie wszystko. Jeśli dołączymy do tego górnictwo oszukane do granic i leśnictwo z chrapami starszych braci wiszącymi z ociekającą śliną, to pozostanie nam…. niedopieprzony bar dobity e-przepaśnymi karami nad krawędzią ślimaka zwanego e-rybą i e-marchewki owocem absurdu kwitnącej. Czy można więcej? Wydaje się, że nie. Tymczasem nic bardziej mylnego. Kary za używanie przypraw w barach mlecznych nie polecałabym płacić, a Polsce życzę, żeby europejskiej organizacji niszczenia wszystkiego, co zdrowe, pieprzenie odbiło się czkawką na jak najdłużej, a Ministerstwo Finansów zapłaciło karę za błędy swoich urzędników… z własnej kieszeni, nie z Naszej…
Elżbieta Kogowska