e-mess e-mess
52
BLOG

Iran: fałszerstwo wyborcze to mit

e-mess e-mess Polityka Obserwuj notkę 1

Od dawna czekałem (i pewnie nie tylko ja) na całościowe opracowanie dotyczące zeszłorocznych wyborów prezydenckich w Iranie. Tydzień temu pojawiła się taka publikacja i wszystkich zainteresowanych zachęcam do przeczytania jej w całości (po angielsku). Tutaj pozwolę sobie przytoczyć jedynie krótki przekład najważniejszego fragmentu:

Dotychczas nie opublikowano żadnych wiarygodnych dowodów by Ahmadineżad wygrał wybory za sprawą oszustwa, a co więcej - by jakiekolwiek oszustwo wyborcze zaszło. Drugi punkt jest bardzo istotny, gdyż wielu komentatorów ze smutkiem zaakceptowało zwycięstwo Ahmadineżada tylko dlatego, że różnica w liczbie głosów była na tyle znacząca, że wygrałby on nawet bez oszustw.

Mousavi ogłosił w swojej gazecie (Kaleme), że 10 milionów wyborców oddało głos bez okazania odpowiednich dokumentów, lecz jego oficjalna skarga wymienia jedynie 31 takich przypadków. Sygnalizowano powszechne wrzucanie fałszywych głosów do urn, ale nie wskazano ani jednej konkretnej urny, gdzie miałoby do tego dojść. Mówiono o handlowaniu głosami, lecz Mousavi wskazał jedynie 4 takie przypadki, nie dostarczając jednocześnie żadnych dowodów. Informowano, że tysiące lub nawet miliony głosów na Mousaviego po prostu wyrzucono, zastępując głosami na Ahmadineżada. Nikt jednak nie wskazał sprawców takiego przestępstwa ani nie wyjaśnił w jaki sposób miałoby do tego dojść. Sumy oddanych głosów w każdej z komisji miały być przedmiotem manipulacji w ministerstwie, ale nikt nie wskazał ani jednej urny, w której liczby nie zgadzały by się - nawet pomimo tego, że wyniki dla każdej spośród 45692 urn w kraju zostały podane do publicznej wiadomości.

Milczenie obserwatorów z obozu Mousaviego jest ogłuszające. Większość z nich wierzy, że do oszustwa doszło, a najwyraźniej każdy jest przekonany, że nie w miejscu, w którym on spędził dzień wyborów.

Najważniejsze, na co wskazuje Eric Brill, to pełna przejrzystość irańskiego systemu wyborczego. Głosy liczone są w każdej z komisji oddzielnie (a nie przewożone do Teheranu, jak sugerowało wielu komentatorów) na oczach obserwatorów z ramienia poszczególnych kandydatów. Wyniki przesyłane są do Teheranu, a po zakończeniu wyborów pełna lista wszystkich urn wraz z cząstkowymi wynikami jest podawana do wiadomości. Obserwatorzy mogą więc sprawdzić, czy wyniki z ich komisji nie uległy zmianie.

Wnisek jest prosty: Iran wybrał Ahmadineżada, fałszerstwa nie było. Czy to akurat powód do zadowolenia? Ciężko powiedzieć. Wielu Irańczyków pewnie czuje się gorzej niż Polacy po nieoczekiwanym zwycięstwie Kaczyńskiego. Niestety, z tego co widzę, mit skradzionych wyborów na dobre zadomowił się w głowach wielu obywateli Iranu, a także - co mniej dziwi - w zachodnich mediach.

e-mess
O mnie e-mess

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka