Młodzi zdolni robią doktoraty na Zachodzie, a ich macierzyste uczelnie mają problemy z młodą kadrą. To jest temat artykułu, który pojawił się we wrocławskim wydaniu GW. Autorzy przedstawiają nienowy problem drenażu mózgów. Tym razem piszą o wrocławskich uczelniach. I jeśli chodzi o dane odnośnie emigracji młodych biotechnologów to zgadza się to z moimi obserwacjami. Około połowy absolwentów wyjeżdża w poszukiwaniu pracy naukowej za granicą. Chodzi tu w końcu o mnie i moich kolegów.
Zastanawia mnie jednak czy cytowane wypowiedzi prof. Otlewskiego są jego własnymi opiniami czy zostały zinterpretowane przez autorów publikacji. Zakładając, że jednak Dziekan powiedział co zostało tam napisane. Może szansa na karierę naukową w USA jest rzeczywiście mała i ograniczona ilością pracowitych Azjatów (tego ja nie wiem), ale Europa nadal chętnie wchłonie setki polskich absolwentów. Ile razy słyszałem na seminariach, że takie badania nie zostały zrobione, gdyż nie ma dostateczniej ilości doktorantów. Proszę mnie nie zrozumieć źle, Zachód to nie Eldorado, ale jako doktorant chyba żyje się trochę lżej niż w Polsce. Zaskakuje mnie wiara prof. Otlewskiego, "że sytuację Polski zmieni powstanie Europejskiego Instytutu Technologicznego, w którym naukowcy będą mogli pracować nad najnowszymi badaniami za godziwe pieniądze." Jakim cudem jeden instytut, utrzymywany z funduszy europejskich ma odmienić sytuację choćby wrocławskich absolwentów biotechnologii? W jaki sposób wybudowanie na Praczach kampusu poprawi sytuację młodych badaczy?
Nie jestem przeciwnikiem powstania EIT we Wrocławiu. Bardzo chciałbym, aby tam właśnie miała powstać ta, dotychczas papierowa, instytucja. Chcę jednak podkreślić, że EIT nie jest, ani nie będzie lekarstwem na braki w polskiej nauce. Zapowiedzi minister Kudryckiej podwyżek stypendiów doktoranckich to puste słowa. Mają pewnie być przepchnięte z pakietem reformującym stopnie naukowe. Zmiany trzeba zacząć już teraz, od wysokości stypendiów. Gdyż niedługo nie będzie komu uczyć kolejnych studentów. I może to jest właśnie wyjście. Ograniczyć ilość studentów na kierunkach technicznych i przyrodniczych, zwłaszcza tych drogich, wymagających dużych nakładów w materiały i wyposażenie. Zostanie więcej pieniędzy na tych, którzy na to naprawdę zasługują.
hazelhard na ministra... :)
17700
