Gdy komuna w Polsce upadała, pozostawiła po sobie kilka linii obrony swoich interesów, które miały zapewnić jej dalszą władzę i dostęp do majątku. Demokracja miała być jedynie fasadowa, a w rzeczywistości władza nadal miała spoczywać w ręach wojskowej i cywilnej agentury. Stąd taki wrzask przy próbach przeprowadzenia lustracji i zaciekłe zwalczanie przez media jedynych prawdziwie polskich rządów w ciągu ostatniego 25-lecia: rządu Jana Olszewskiego, który został obalony już po 5 miesiącach i rządu PiS, który upadł po 20 miesiącach.
- Pierwszą linię obrony stanowił Lech Wałęsa.
- Drugą linię stanowiło SLD i Aleksander Kwaśniewski.
- Trzecia linia obrony to Platforma Obywatelska (jak ujawnił gen. Czempiński, sam uczestniczył w jej zakładaniu) i Bronisław Komorowski.
- Gdy notowania PO zaczęły topnieć, powstała kolejna linia obrony - na szczęście bez specjalnego powodzenia - Ruch Palikota.
Obecnie, gdy PO i Komorowski wyraźnie już upadają, wyglada na to, że tworzy się kolejna linia obrony starego systemu: jest nią moim zdaniem Korwin-Mikke. Takie minimum, na które jest obliczony, to przejęcie sporej części młodych ludzi nastawionych przeciwko PO, a tym samym osłabienie tego nurtu. Obawiam się jednak, że uwikłanie tego człowieka w dawny system jest znacznie większe niż możemy podejrzewać. Zwrócmy uwagę na wykreowanie tego ruchu z niczego przez media przed wyborami do europarlamentu. Nagle, z dnia na dzień, JKM zaczął być zapraszany i obecny we wszystkich programach. Był ewidentnie promowany w telewizjach, w których prym wiodą dawne służby specjalne. Powinno nam to naprawdę dać do myślenia. Zwłaszcza gdy posłucha się jego wypowiedzi o Rosji, Ukrainie czy Smoleńsku.