Fundacja lemingów.
Już drugiego czerwca minister nauki Barbara Kudrycka podpisze międzyrządową umowę o współpracy naukowej pomiędzy Polską i Niemcami.
Na prowadzone badania przez fundację Polsko-Niemiecką „na rzecz nauki” polski podatnik wyłoży 5 mln., tymczasem Polska nie będzie miała żadnego wpływu na badania prowadzone przez tę wątpliwą fundację.
Mariusz Muszyński w lipcu 2007 sporządził tajną ekspertyzę dla znienawidzonej przez korporację Geremka Anny Fotygi. Notatka była na tyle alarmistyczna, że doprowadziła do dyplomatycznego „wstrzymania prac nad umową polsko-niemiecką”. W swej analizie prof. Muszyński „zwraca uwagę, że Niemcy, zamiast wspólnie wypracowywać kształt fundacji, powołali ją sami i sami napisali statut. Po jego analizie Muszyński alarmował, że nie ma sensu wydawać 5 mln euro.”
Jak donosi internetowa Rzepa (dobrze, że jeszcze jest).
Tymczasem za rządów uśmiechniętej i „proeuropejskiej platwormy” Polska w przyspieszonym tempie podpisuje niemiecki cyrograf. Pewnie premier Donald sobie tak myśli w swojej główce, skoro zarządza się tak luzacko tym eurolandem zwanym "Irlandią", to można tak sobie pozwolić na takie ekstrawagancje za 5 mln. euro. Lemingi głosujące na PO gładko przełknęły te 1.5 mln na "wycieczkę życia" do Peru, to co im tam te 5 mln. dla "biednych Niemców". Prawda?
A niech sobie Niemcy badają co tam tylko chcą, może odkryją "drugie Jadwabne", a potem wspólna "fundacja polsko-niemiecka" opublikuje te rewelacje. I wtedy cały świat odetchnie z ulgą, prawda będzie znowu na wierzchu, to źli Polacy byli "katami", a dobrzy Niemcy tylko biernymi "obserwatorami". Ważny będzie ten nowoczesny wymiar propagandowy "fundacji polsko-niemieckiej", dlatego warto te 5 mln. wyłożyć, i to już dzisiaj.
Zresztą jak przynagla rzecznik niemieckiego Ministerstwa Oświaty i Badań Naukowych:
„Sprawa fundacji zapięta jest na ostatni guzik. Do uzgodnienia zostały tylko szczegóły techniczne”.
A oto fragmenty tajnej notatki MSZ (publikacja Rzeczpospolita):
Obecnie negocjowana treść umowy jest niezgodna ze wspólnym oświadczeniem, które zawiera zobowiązanie, że udział strony polskiej w organach i szczegóły funkcjonowania Fundacji będą ustalone między stronami. Tymczasem strona niemiecka jednostronnie powołała Fundację. (...) W obecnym statucie nawet kraj związkowy Brandenburgia (trzeci partner obok RFN i Polski) ma zagwarantowane większe kompetencje władcze. O ile idea Fundacji jest słuszna, o tyle brak realnego wpływu na proces decyzyjny w jej strukturach oznacza niecelowe wydatkowanie 5 mln euro. (...) W obecnym projekcie strona niemiecka jest w stanie zawsze przegłosować stronę polską, a zapisanie, że strona niemiecka „będzie dążyć”, by odbywało się to w porozumieniu z Polską, jest zbyt słabe. (...) Strona niemiecka jest w stanie sama zmieniać statut w przyszłości. (...) Bez uwzględnienia tych kwestii (...) umowa nie powinna zostać podpisana.
Ciekawe co zrobią sprzymierzone der dziennik (copyright GW) i GW-cza, przemilczą czy zacmokają się nad „yntelektem” Basi Kudryckiej? Już widzę te debilne tłumaczonka, te dywagacje i mącenie.
Bez komentarza. Ten kto potrafi wyciągnąć logiczne wnioski, ten nie jest lemingiem. Tyle wystarczy za puentę.