Filip Memches Filip Memches
2267
BLOG

Jesteśmy „dupowaci”

Filip Memches Filip Memches Polityka Obserwuj notkę 60

Serwis wPolityce.pl wyraził zażenowanie najświeższą porcją twórczości Cezarego Michalskiego, który porównał III RP do Republiki Weimarskiej, a PiS do NSDAP, tyle że – jego zdaniem – i III RP i PiS to „dupowate” wersje pierwowzorów. Warto jednak się nad tymi argumentami pochylić, niezależnie od intencji autora oraz wniosków, jakie dla siebie wyciąga. 

Z pewnego punktu widzenia w ogóle Polska w porównaniu z Niemcami jest „dupowata”. To są zasadnicze różnice historyczno-kulturowe, które nie powinny nikogo w naszym kraju ani dziwić ani oburzać, a mimo to wywołują one kompleks niższości, w dodatku po różnych stronach barykady. I to nie od dzisiaj.
 
Weźmy wczesnych endeków. Głosili oni hasła antyniemieckie, a jednocześnie chcieli, żeby Polacy się modernizowali biorąc przykład ze swoich zachodnich sąsiadów. Tropem tym podążają współcześni polscy liberalni i lewicowi „Europejczycy” (porozrzucani zresztą w rozmaitych partiach i środowiskach). Tyle że interes narodowy nie stanowi już dla nich takiej wartości, jaką stanowił dla Dmowskiego (o ile w ogóle jakąkolwiek wartość jeszcze stanowi). Dlatego wystarczy im, żeby nad Wisłą żyło się tak jak nad Renem, bez uwzględnienia kosztów, jakie w tym celu musi ponieść naród polski.
 
Ale jest też mroczna strona barykady, po której występuje fascynacja pierwiastkami niemieckości rugowanymi z duszy niemieckiej po roku 1945 w ramach demoliberalnej reedukacji – procesu „przezwyciężania przeszłości”. Fascynacja ta ujawnia się ubolewaniem nad tym, że nasi przodkowie byli na tle innych narodów „dupowaci”: że Piłsudski nie spuścił komunistom takiego łomotu, jak Pinochet czy Franco czy że w czasie II wojny światowej nie mieliśmy swojego Leona Degrelle'a (dowódca walońskiej dywizji Waffen-SS). Na ubolewaniu się jednak kończy.
 
Taka jest polska kultura polityczna. Ktoś narzeka na jej „dupowatość”. Kto inny w podobnym kontekście używa bardziej wyszukanego terminu „imposybilizm”. Jak zwał tak zwał. W każdym razie Polacy nie idą na całość, zatrzymują się w połowie drogi, coś ich powstrzymuje przed ostatecznym zmasakrowaniem wroga. Nie znane im jest doświadczenie brutalnej modernizacji, przez którą przeszli w bardziej twardej wersji Niemcy (nazizm), Francuzi (jakobinizm) czy Rosjanie (bolszewizm), a w bardziej miękkiej Hiszpanie (zapateryzm) lub Szwedzi (pajdokratyzm). Polacy bywają (czasami bardzo okrutnymi) kryminalistami, ale nie politycznymi zbrodniarzami. Jak w Jedwabnem, gdzie dokonano potwornej zbrodni kryminalnej, a nie politycznej.
 
Część światowej opinii publicznej ulega wprawdzie paranojom warszawsko-krakowskiego salonu i kreuje Polaków, w ramach walki z „faszyzmem”, „antysemityzmem” i „ksenofobią”, na politycznych zbrodniarzy. Ale mamy tu przejaw zwyczajnej hipokryzji, zwłaszcza gdy robią to potomkowie „nazioli” i ich politycznych sojuszników z innych krajów europejskich.
 
Czy wobec powyższych uwag „dupowatość” jest epitetem czy nie? Czy „dupowatość” nie jest po prostu ceną swoistej politycznej niewinności? Pytania te niech pozostaną otwarte.

Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka