Filip Memches Filip Memches
1802
BLOG

Czy Palikot jest zaledwie dupowatym populistą?

Filip Memches Filip Memches Polityka Obserwuj notkę 20

W poprzedniej notce wskazałem na fizyczne podobieństwo obecnego image'u Palikota do image'u Geerta Wildersa, holenderskiego populisty szermującego antyimigracyjnymi i antyislamskimi hasłami. To dało mi pretekst do rozważań już serio nad populistycznym charakterem działalności posła z Lublina. I tak sobie myślę, że zjawisko o dość pretensjonalnie brzmiącej nazwie „Nowoczesna Polska” jest poniekąd tym, o czym napisałem ponad rok temu w tekście „Wszyscy głosujemy na Lindbergha” (ukazał się w numerze drugim „44 / Czterdzieści i Cztery”). 

W skrócie rzecz biorąc, ów tekst ma konwencję listu do Philipa Rotha, autora powieści political fiction „Spisek przeciwko Ameryce”, w której przedstawił on alternatywny scenariusz przebiegu i skutków wyborów prezydenckich w USA w roku 1940. Zwycięża w nich Charles Lindbergh, sympatyk Hitlera, legendarny pilot, który jako pierwszy przeleciał Atlantyk. W wyniku objęcia przez niego prezydentury prawa obywatelskie społeczności żydowskiej – z wyjątkiem tej jej części, która podjęła kolaborację z reżimem – są coraz bardziej ograniczane. Władze amerykańskie sprawują rządy, żerując na rozpowszechnionych wśród białych gojów stereotypach antysemickich. Oprócz administracyjnego przesiedlania Żydów państwowy antysemityzm realizowany jest niejako oddolnie – przez pogromy dokonywane rękami przeciętnych obywateli.
 
Ktoś może pomyśleć, że Roth kreśli ponurą wizję nazistowskiej Ameryki. Być może takie były intencje pisarza. Ale warto powieść traktować w odniesieniu do dnia dzisiejszego. Problemem zaś współczesnej demokracji liberalnej nie jest zagrożenie nazistowskie czy faszystowskie, lecz populistyczne. Powieściowy prezydent Lindbergh to w istocie nie nazista, lecz typowy populista. Ale przede wszystkim pozostaje on tym, kim był, zanim zamieszkał w Białym Domu – bohaterem wyobraźni masowej, gwiazdą, celebrytą. I taka też jest jego prezydentura.
 
Lindbergh odwołuje się nie do wzniosłych ideałów mocarstwowej Ameryki, lecz przede wszystkim do mieszczańskiego wygodnictwa. Sojusz z Hitlerem, motywowany jest żywą w USA tradycją polityczną – izolacjonizmem. Lindbergh, znakomicie wyczuwając antywojenne nastroje społeczne, demonstruje niechęć do przelewu krwi żołnierzy amerykańskich za cudze interesy. Antysemityzm zaś okazuje się nie tyle jednym z celów ideologicznych dyktatury – jak w przypadku nazizmu – co raczej środkiem w polityce ekipy, której jednak nie da się porównać z ówczesnymi autorytarnymi i totalitarnymi reżimami europejskimi, chociaż pewne podobieństwa oczywiście występują.
 
Mamy więc tu do czynienia z reżimem, którego linię polityczną wyznacza mieszczański konformizm. Jest on racją istnienia liberalnego populizmu polegającego na tym, że nic nie może zakłócać spokoju zwykłego człowieka, mającego dość wielkiej polityki, wielkich spraw, płacenia podatków na złodziejską klasę polityczną, ględzącą coś o jakichś wartościach. Liberalny populizm rozciąga się od prawa do lewa, obejmuje „systemowców” (Berlusconi, Sarkozy, Obama) i „antysystemowców” (Wilders, niegdyś Haider). Jego najważniejszą cechą jest prymat public relationsnad walką o dobro wspólne, prowadzoną zresztą często niepopularnymi środkami. Takie kategorie, jak solidarność społeczna, są dla liberalnych populistów przeżytkiem po anachronicznych formacjach, za jakie mogą uchodzić zarówno konserwatyści, jak i staroświeccy socjaliści.
 
I na koniec drobna, być może nieco optymistyczna, uwaga. Gdyby nawet Lindbergh z powieści Rotha chciał zerwać z dziedzictwem demokracji amerykańskiej, to by nie mógł. Tak jak polscy komuniści nie mogli zerwać z dziedzictwem demokracji szlacheckiej i dlatego Polska Ludowa, przy całym ponurym obliczu jej systemu, cieszyła się opinią najweselszego baraku w obozie państw socjalistycznych. Uwarunkowania lokalno-historyczne są zazwyczaj silniejsze od ideologii.
 
Dlatego Palikot – zgodnie z logiką Cezarego Michalskiego zawartą w felietonie „Naziole i Weimar” – może być co najwyżej dupowatą wersją dzisiejszych europejskich populistów, bo polska polityka jest dupowata. Chyba, że facet od wibratora i świńskiego ryja stanowi tylko narzędzie międzynarodowych działań innych ośrodków, jak to miało miejsce w przypadku Polskiej Partii Robotniczej. Jeśli by tak było, to o dupowatości polskiej polityki zapomnijmy, bo przestaje być ona w całej sprawie podmiotem.

Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka