Filip Memches Filip Memches
1912
BLOG

Powtórne przyjście komunizmu

Filip Memches Filip Memches Polityka Obserwuj notkę 27

[...] "solidarność" jest sprawą jednoznaczną, "jeden drugiego brzemiona noście"w tych słowach zawarty jest stosunek jednego człowieka do drugiego i deklaracja ograniczenia własnych przywilejów, potrzeb, majętności na rzecz bliźniego, który jest w potrzebie, w gorszej od nas sytuacji. Natomiast "wolność" to słowo wieloznaczne. Czasami słowom nadawane są najrozmaitsze znaczenia, bardzo odległe od pierwotnych. Zanim się tego znaczenia gruntownie nie ustali, wszelkie dyskusje są po prostu mąceniem w głowie.

Anna Pawełczyńska


Katastrofa na mazowieckiej szosie, która raptownie i nieodwołalnie pochłonęła 18 osób, żywicieli rodzin, przesyła nam inną wiadomość, która trwale, a nie okazjonalnie powinna zostać zrozumiana. Jest to mianowicie wiadomość o istnieniu w Polsce szczególnego „trzeciego świata”, który nie jest scenie politycznej znany. Jest to świat ludzi, którzy, aby zarobić na chleb powszedni chwytają się każdej pracy i na każdych warunkach, a raczej bezwarunkowo; nie mają oni żadnych trwałych i znormalizowanych kontraktów, ubezpieczeń, urlopów i leczeń, więc także rent i emerytur; ich płace są minimalne, albo poniżej minimów i nie wchodzą w skale oficjalne; dobijają się tych prac wszelkimi sposobami, mogą więc jechać do nich ubici jak śledzie w beczce, pojazdem, który nie powinien jechać, z kierowcą, który się nie nadaje. Wszystko to odbywa się wewnątrz naszego państwa, lecz właściwie poza nim; wszystko to również wychodzi poza społeczeństwo, choć dzieje się wewnątrz niego. I stawia nam pytanie – gdzie my właściwie jesteśmy? Gdzie jest Polska? – w pierwszym czy w trzecim świecie?

Andrzej Mencwel


– Znałem prawdziwych komunistów – rzekł pewien mój sędziwy znajomy, działacz opozycji niepodległościowej lat 80., a zarazem zasłużony dla polskiej kultury człowiek pióra. Spotkałem go jakiś czas temu i tak sobie chwilę pogawędziliśmy na różne tematy. Wyznałem mu, że w czasach szkoły średniej interesowałem się trochę trockizmem (choć wówczas wiedzę na ten temat czerpałem z PRL-owskich podręczników politologicznych, a nie z bibuły). Przypomniałem też, jak pewien narodowo zorientowany reżyser akcentował różnice między komunistami a członkami PZPR (na korzyść tych drugich, co oznaczało, że wśród nich zdarzali się szczerzy polscy patrioci).

 
Tymczasem znajomy zaczął opowiadać o „prawdziwych komunistach”, których można było w czasach Polski Ludowej rozpoznać po „wytartych marynarkach”. I którzy twierdzili, że w PRL nie ma komunizmu, że to, co jest, musi upaść, aby znów pojawił się kapitalizm. I dopiero gdy ludzie tą recydywą kapitalizmu głęboko się rozczarują, to powtórnie nadejdzie, tym razem już prawdziwy, komunizm.
 
Czy wizja „prawdziwych komunistów” ma szansę się ziścić? Tego nie wiem. Jak w przypadku każdej utopii wątpię w to. Ale może tym razem to nie utopia. Skłaniam się więc do uznania propagującej ją formacji za potrzebną w naszych czasach. W dobie traktowania indywidualnej wolności jako upowszechnionego przesądu i wysyłania do psychiatry (tak, tak) tych, którzy przesąd ten odrzucają, „prawdziwi komuniści” mogą zasiać pożyteczny ferment.
 
Zwłaszcza że oczywista opozycja wobec dzisiejszego nowomieszczańskiego liberalizmu – Kościół katolicki okazuje się bezradny. Znacząca część jego hierarchów – w Polsce to widać szczególnie wyraźnie – nie potrafi się zdecydować, czy jako Wielki Inkwizytor iść na kompromisy z „tym światem” i robić deale z władzą polityczną czy też jednak być znakiem sprzeciwu i nadstawiać wrogom oba policzki. „Prawdziwi komuniści” nie będą się bawić w takie subtelności. Może nam to wszystkim dobrze zrobi.

Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka