Filip Memches Filip Memches
3360
BLOG

Jak się rodzi polski faszyzm?

Filip Memches Filip Memches Polityka Obserwuj notkę 31

Wielokrotnie pisałem, że Polacy w odróżnieniu od innych europejskich narodów nie mieli doświadczenia bezwzględnej modernizacji w wymiarze politycznym. Dobrze ilustruje to opinia Maurycego Mochnackiego – stwierdził on, iż Polska jest krajem, w którym nic się nie dzieje do końca – polityczna poczciwość nie pozwala nikogo ani niczego wykańczać. Brutalność Polaków ujawnia się właściwie poza sferą polityki. 

Wyjątkiem jest Donald Tusk – polityk nie przebierający w środkach jeśli chodzi o zwalczanie przeciwników w szeregach zarówno swojej partii, jak i ugrupowań konkurencyjnych. Oczywiście premierowi można postawić zarzut, że zgrywa twardziela wyłącznie u siebie na podwórku, ale gdy przychodzi mu rozmawiać z silniejszymi od niego łobuzami z sąsiednich podwórek, to mięknie. Tym niemniej można przyjąć, że Tusk wprowadza nową jakość do polskiej polityki. Bo jest on wystarczająco zdystansowany do polskiej politycznej poczciwości, a zarazem konsekwentnie zapatrzony w niemiecką polityczną solidność będącą jednym z produktów niemieckiej politycznej modernizacji (wszystko jedno czy w wydaniu Fryderyka Wielkiego czy w wydaniu Joschki Fischera).
 
Tusk jednak tylko coś zwiastuje. Bo w polskiej polityce nadal nikt nie chce przelewu krwi. Jak Jarosław Kaczyński. Od eskalowania przemocy państwa – w granicach rzecz jasna prawa – wolał on rozpisanie nowych wyborów parlamentarnych, które przegrał. Taki z niego „faszysta”. Tymczasem prawdziwy polski faszyzm być może rodzi się tam, gdzie go nikt nie wypatruje. Nie wśród podatnej na rozmaitą demagogię, sfrustrowanej części elektoratu PiS. Nie wśród orędowników obrony krzyża przed Pałacem Prezydenckim. Nie wśród tych, którzy powielają teorie o zmowie elit krajowych i międzynarodowych przeciw Polsce.
 
Prawdziwy polski faszyzm rodzi się w wielkich korporacjach. Wszędzie tam, gdzie Polacy uczą się nowoczesności. Bo w tym przypadku nowoczesność polega na eliminowaniu rywali – może to być firma konkurencyjna, mogą to być koleżanki i koledzy z pracy, którzy konkurują o stanowiska. Wygrywa ten, kto w tym wyścigu szczurów przetrwa. I ta nowoczesna kultura korporacyjna stanowi zaprzeczenie polskiej kultury politycznej. Ciekawe czy zmieni ona także polską politykę? A jeśli tak, to czy na lepsze?

Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka