Filip Memches Filip Memches
1230
BLOG

Narodziny polskiego Żyrinowskiego

Filip Memches Filip Memches Polityka Obserwuj notkę 18

 

Kim jest Janusz Palikot – obok Donalda Tuska chyba największy wygrany wczorajszych wyborów? Czy jest samodzielnym graczem politycznym, który postanowił przelicytować SLD w kwestii rewolucji obyczajowej i serio budować Amsterdam nad Wisłą? Czy może jest po prostu marionetką Tuska, ściągającą na siebie poparcie ludzi rozczarowanych rządami Platformy Obywatelskiej?
 
Pytania te nie są bezpodstawne. Tak naprawdę Palikot stanowi dziś zagadkę. Można bowiem postawić hipotezę, że to człowiek o wielu twarzach. W zależności od tego, która z nich w danym momencie mu pasuje, tę prezentuje.
 
Przypomnijmy, siedem lat temu biznesmen z Lubelszczyzny wyłożył pieniądze na umiarkowanie konserwatywny projekt pod patronatem dominikanina ojca Macieja Zięby. Z upływem czasu tygodnik „Ozon”– bo o ten projekt chodzi – stawiał sobie za ambicję bycie swoistym medialnym akuszerem Pokolenia JPII, które miało się wyłonić po odejściu Papieża Polaka. Kierownictwo redakcji z Grzegorzem Górnym na czele posiłkowało się formułą „4xR”: religia, rodzina, rynek, rozsądek. Z czterech R najsilniejszy okazał się rynek. Przedsięwzięcie nie sprostało uwarunkowaniom ekonomicznym i padło.
 
A Palikot przeszedł przemianę. Z mecenasa sojuszniczego względem Kościoła tygodnika przepoczwarzył się, już jako poseł PO, w antyklerykalnego polityka. Jego nowy przekaz można streścić następująco: w wieku XXI dawne tabu kultury europejskiej są już od kilkudziesięciu lat przełamane, więc i Polacy powinni się oswoić z faktem, że wartości, którym hołdowali przez całe minione milenium, nie mają rangi absolutnych w dzisiejszym, spluralizowanym światopoglądowo świecie.
 
Chodziło zatem o to, żeby patos cechujący zarówno tradycyjną kulturę katolicką, jak i nowoczesną kulturę romantyczną ustąpił kontrkulturowemu ironicznemu stosunkowi do wszelkich świętości. W jednym z wrześniowych wydań „Gazety Wyborczej” z ub.r. Palikot ogłosił, że walczy nie tylko z Kościołem, ale i z Mickiewiczem.
 
Kolejna sprawa to przekraczanie tabu, jakie otacza w Polsce śmierć. W ten sposób ludyczne produkty palikotyzmu, jak na przykład krążące po katastrofie smoleńskiej dowcipy o „zimnym Lechu”, znalazły swoje „filozoficzne” uzasadnienie.
 
Możemy się zastanawiać, czy w nowym rozdaniu Palikot nie wymyśli dla siebie jakiejś kolejnej „narracji”. W każdym razie jeśli chodzi o analogie, to nasuwa się wariant rosyjski. Bo i Tusk zdaje się być zapatrzony w putinowską wersję demokracji. Chodzi o budową szerokiego, bezideowego obozu władzy, który dzięki rozmaitym „polittechnologiom” staje się w oczach wyborców bezalternatywną siłą polityczną, gwarantującą przynajmniej święty spokój (albo i nawet, niech będzie, pozory takiego spokoju).
 
W Rosji od dwóch dziesięcioleci rolę koncesjonowanej populistyczno-nacjonalistycznej opozycji odgrywa partia Władimira Żyrinowskiego. Już prezydent Borys Jelcyn straszył polityków zachodnich, że jeśli nie będą go popierać, to ster rządów może przejąć groźny awanturnik. Również ekipa Władimira Putina czerpie użytek z obecności Żyrinowskiego w rosyjskim parlamencie. Na tego niby opozycyjnego polityka głosy oddają ci, którzy są sfrustrowani rosyjską transformacją ustrojową i jej konsekwencjami. Ale Żyrinowski – jak na razie – nie robi nic, żeby realnie zaszkodzić Putinowi.
 
Czegoś podobnego Tusk chyba może się spodziewać po Palikocie. I dlatego... nie będzie wchodził z nim w koalicję. Raczej – po dotychczas znanych rezultatach wyborów – prawdopodobna jest koalicja PO-SLD-PSL. Można przypuszczać, że postkomuniści osiągając słaby wynik wyborczy będą skłonni zmienić lidera swojej formacji. Zastąpienie Grzegorza Napieralskiego Leszkiem Millerem byłoby znaczące. Miller, mimo swojego deklaratywnego „socjaldemokratyzmu”, jako premier prowadził bardziej liberalną politykę niż Tusk. Dlatego obaj politycy mogą szukać porozumienia ponad podziałami ideologicznymi.
 
A Palikot? Chyba będzie robił za sejmowego prowokatora, napuszczanego przez PO na PiS. Udział w wojnach kulturowych jest „postpolitycznej” Platformie nie na rękę. Lepiej scedować to już na człowieka od czarnej roboty, czyli Palikota. Niech on odwraca uwagę społeczeństwa od pogarszającej się sytuacji ekonomicznej i międzynarodowej, wobec której PO może się okazać kompletnie bezradna. W takich sytuacjach tematy związków partnerskich czy „wolnych konopi” są jak znalazł.
 
Czy jednak Palikot może się okazać skutecznym animatorem polskiego zapateryzmu? Zakończę bardziej optymistycznie. Niech za odpowiedź posłużą słowa amerykańskiego lewicowego politologa Davida Osta, z którym rok temu miałem przyjemność rozmawiać na łamach „Europy” przy okazji zamieszek pod krzyżem przed Pałacem Prezydenckim: „Do programu Jose Zapatero w Hiszpanii przyczyniły się okoliczności historyczne. W okresie hiszpańskiej wojny domowej niemal połowa dorosłych mieszkańców kraju była wrogo nastawiona wobec Kościoła. Duchowieństwo katolickie padało ofiarą rewolucyjnej przemocy. Ten antyklerykalizm przetrwał do dziś. W Polsce czegoś takiego nigdy nie było”.
 

Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka