Zakładając teorię wybuchu, należy zadać sobie pytanie: Czy doszło by do zamachu, gdyby samolot nigdy nie wykonał podejścia w Smoleńsku?
Gdyby samolot wybuchł na wysokości kilkuset metrów lub kilku kilometrów, lub w trakcie podejścia/lądowania w pięknych warunkach pogodowych, teoria zamachu byłaby pierwszoplanowa. Moim zdaniem zamachowcy nie zdecydowaliby się na taki krok, bo wykrycie zestrzelenia/zamachu byłoby zbyt łatwe.
Pozostaje więc zamach pod osłoną mgły.
Pierwszy problem to wystąpienie mgły w trakcie tego podejścia. Teorie sztucznej mgły i helu chyba już upadły. Można jednak się pokusić, by (choć na chwilę) przypisać zamachowcom i te zjawisko, skoro teoretycznie można spory obszar zadymić.
Drugi problem to skłonienie załogi do wykonania podejścia w takich warunkach. Załoga nie ma możliwości samodzielnego pomiaru widzialności na pasie. Musi polegać na danych z kontroli ruchu lotniczego. Pamiętając asertywne zachowanie kapitana w locie do Gruzji, gdzie dla bezpieczeństwa odmówiono wykonania polecenia Prezydenta, zamachowiec będzie musiał założyć rozgrywkę z profesjonalistami. Zakładając profesjonalizm załogi zamachowiec musi założyć że załoga będzie stosować się do swoich minimalnych warunków atmosferycznych.
Powiedzmy że da się załoga otrzyma podejście PAR+2xNDB. Minimalne warunki atmosferyczne są następujące, podstawa chmur 100m i widzialność 1200m. Zamachowiec musi podać warunki przynajmniej 100/1200m, a najlepiej dużo lepsze. Nagle Mińsk kontrola niszczy plany podając informację o mgle i widzialności 400m. Zamachowiec nie może wyjść na idiotę i zostaje zmuszony podać: widzialność 400m, mgła, warunków do przyjęcia nie ma !!!
Ku zdziwieniu zamachowca załoga sama prosi o zgodę na wykonanie podejścia. Co więcej kolega Wosztyl potwierdza fatalne warunki ale uspakaja sugerując by wykonali DWA podejścia zanim odejdą na zapas. Zamachowiec będzie miał dwie szanse. Zaciera ręce i wysyła drwali do podcinki botaniki.
Rodzi się pytanie, kto jest zamachowcem ??? Rosjanie, którzy podają fatalne warunki atmosferyczne rażąco uniemożliwiające podejście? czy Wosztyl, który sugeruje im aż dwa podejścia w tych warunkach? a może załoga która świadomie naraziła Prezydenta na śmiertelne niebezpieczeństwo???
StanZag twierdzi, że Rosjanie powinni w tych warunkach zamknąć lotnisko. Może i ma racje, ale kto ma dbać o bezpieczeństwo polskiego Prezydenta, wojsko wrogiego kraju, czy polscy piloci?