Od dłuższego czasu, na lotnisku w strefie kontroli bezpieczeństwa zainstalowany jest wykrywacz materiałów wybuchowych i ich pochodnych. Maszyna losująca zainstalowana jest w "bramce". Czasem bywa tak, ze szczęśliwy los padnie na całą załogę. Wylosowana osoba, miziana jest kawałkiem szmatki po dłoniach, pasku, ubraniu, laptopie itp. po czym szmatka wsadzana jest do specjalnej maszyny która coś tam bada. Wartą podziwu jest mina wybrańca, którego szmatka wygeneruje głośny alarm. Podejrzana szmatka wędruje do kolejnej analizy, w trakcie której wybraniec dokonuje rachunku sumienia. Pewnego dnia szczęśliwców miałem dwoje, a dokładnie dwie stewy. Zdziwiony sytuacją zapytałem o co chodzi. Okazuje się, że niektóre osoby stosują krem do rąk, a ten zawiera śladowe ilości materiałów wybuchowych,a kremy pobudzające krążenie nawet sporo. Wykremowane ręce poprawiając ubranie, zamienia je w "pas szahida" Tym sposobem rozwikłała się zagadka o materiałach wybuchowych w Tupolewie.