Swojego czasu pisano o mafii śmieciowej. I jest w tym jakaś prawda, właściciel każdego z tych terenów udzielił przyzwolenia na składowanie śmieci generalnie z Niemiec. Lub robi to sam. Bo za to jest kasa. W momencie prasowego nagłaśniania, śmieciarze panikują i śmieci płoną. Jako sposób na pozbycie się problemu. Dziesiątki samochodów straży pożarnej i setki strażaków gaszą.
Po pierwsze, należy obciążyć właściciela terenu czy firmę dzierżawiącą teren kosztami gaszenia. I więcej śmieci nie będą płonąć.
Po drugie jeżeli śmieci były wwożone i składowane nielegalnie, konfiskata terenu i sprawa karna.
A jeżeli legalnie z fikcyjnym, tylko na papierze zobowiązaniem ich utylizacji, nie dokonanym, wysokie kary, przekraczające wysokość profitów za przyjęcie ich. I konfiskata terenu również.
Generalnie dzieje się tak, bo państwo nie działa, ani nie przeciwdziała w temacie śmieci. Od kontroli granicznej począwszy. Dalej, wystarczyłoby żeby śmieci mógł przyjmować na swój teren tylko ten, kto ma zakład utylizacyjny lub umowę z takowym, która gwarantuje ich utylizację bez szkody dla środowiska i okolicy.
Aktualnie temat wystrzelił w mediach, bo idą wybory i politycy piętnują, żeby zdobyć punkty wyborcze. A po wyborach? Temat umrze śmiercią naturalną i będzie po dawnemu.
Smutne polskie realia.
