Prawicowe portale zawrzały. Obsesyjnie zorientowany na udowodnienie agenturalnej przeszłości byłego prezydenta Krzysztof Wyszkowski ujawnił „dokument urzędowy”, który ma świadczyć o współpracy Lecha Wałęsy z SB. Zachłyśnięte tym olśniewającym objawieniem prawicowe portale z miejsca powielają słowa Pana Wyszkowskiego. A co tan naprawdę ujawnił Pan Wyszkowski?
„Oto dokument urzędowy, z którego wynika, że Lech Wałęsa był człowiekiem dyspozycyjnym wobec komunistycznej policji politycznej już przed formalnym werbunkiem w dniu 19 grudnia 1970 r”
Po takich słowach należałoby się spodziewać solidnego, opieczętowanego, podpisanego z imienia i nazwiska oraz stanowiska dokumentu. Każdy średnio rozgarnięty człowiek wie, jak wygląda dokument urzędowy. Z artykułu Pana Wyszkowskiego, oraz z histerycznej reakcji portali niezalezna.pl oraz polityce.pl, jasno wynika, że dla prawicowców dokument urzędowy to wklejony w cudzysłów, anonimowy tekst. Nawet nie skan dokumentu. Krzysztof Wyszkowski wklepując bądź wklejając treść rzekomego „dokumentu urzędowego” ośmieszył siebie, ośmieszył stawiane przez siebie zarzuty wobec Lecha Wałęsy i po raz kolejny pokazał niekompetencję i nierzetelność mediów działających ku chwale prawicy. Gratuluję i dziękuję Panie Krzysztofie, daje mi Pan wspólnie z Antonim Macierwiczem tyle powodów do smiechu. Czekam na więcej.