Rafał Stec napisał kiedyś, że dla kibica sportowego kupno dekodera Canal plus, łatwo się może skończyć rozwodem. I choć, jak chce Maciej Szczęsny, nawał spotkań powoduje, że niejako mniej nam smakują, to jest jednak coś na rzeczy. Weźmy chociaż ostatni tydzień. W środę grał Celtic z Borcuem w składzie, w czwartek Lech w Pucharze, w piątek Wisła, a w weekend reszta polskiej ligi, liga angielska i włoska. Dalej w poniedziałek Liverpool z Aston Villą, we wtorek zaczęły się rewanże w eliminacjach Ligi Mistrzów, więc dziś znowu Celtic zagra z Arsenalem. Jutro zaś Lech w eliminacjach do Ligi Europejskiej, w piątek Barcelona o Superpuchar, a w weekend Arsenal z Manchestetrem, derby Mediolanu, Juventus z Romą oraz pierwszy mecz Realu w Primera division. I wreszcie na koniec, w poniedziałek, maraton zakończy Barca swym pierwszym występem w lidze. Uff, trochę tego jest, a wszystko to po, jakże udanych, mistrzostwach świata. Nie ma co, rozwód murowany.
Ale że żony białych, chrześcijańskich mężczyzn, trzymane są dosyć krótko, toteż problem ten wydają się mieć tylko lewicowe pierdoły, które feminazistkom dają po swym łbie (i telewizyjnych kanałach) skakać. Problem jest więc żaden. Prawdziwy problem szykuje się w związku z ramadanem i Islamofaszyzmem, który niechybnie by meczyków zakazał. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że w dniu, w którym wielbiciele min. Ziobry zrozumieli, iż jego opowieści o angielskim rozwiązaniu problemów kiboli, warte są tyle co nic – powinienem napisać coś o chuliganach. No ale problem z Arabami nieco jest poważniejszy, zwłaszcza że o niechybnym sukcesie w walce z polską chuliganerią, pisał już coś Jacek Żakowski, a ten znawca futbolu akurat nie może się mylić.
Oto bowiem, jak donosi Wyborcza, muzułmańscy piłkarze w ramadan poszczą przed meczem, przez co są niedożywieni. Skrytykował to trener Mourihno, za co oburzył się z kolei jakiś przywódca włoskich muzułmanów. Problem więc jednak jest i się pewnie będzie nasilał. Póki co, sprawa jest jasna, pracownik ma słuchać pracodawcy, więc albo grasz albo ci dziękujemy, no chyba że akurat pracodawca prowadzi aptekę. Wówczas bowiem, jak przekonuje niezawodny Benedykt XVI, farmaceuta ma prawo do sprzeciwu sumienia. Szczęśliwie poza Bayerem Leverkusen nie ma w ligach znanych farmaceutów, więc możemy cieszyć kibicowskie oko. Ale co gdy Arabowie zaczną się nam naprawdę panoszyć i w ramadan nie zezwolą na grę w piłkę?
O tym, że za sprawą lewicy rzecz jasna, lada dziesięciolecie będziemy wołać do Allacha, wie chyba każde dobrze wyedukowane, a więc konserwatywne dziecko. O sile muzułmanów świadczy chociażby ledwie zipiący Izrael, który ledwie zipać chyba musi, bo przecież skoro Arab taki groźny (a tam Arabów mają circa 200 milionów) to pewnie za moment Izrael padnie. Cóż więc będzie z Europą, a więc pośrednio i naszym futbolem? Abstrahując od konserwatywnego darwinizmu społecznego (słabi umrą, bo tak to już jest na świecie) który to w przypadku upadku naszej cywilizacji, usprawiedliwi zwycięstwo silniejszego, radzić trzeba jak się wybronić.
I tak wydaje się, że skoro Państwa europejskie nie potrafią sobie z rzekomym zalewem islamu poradzić, to rzec można, iż potęgą osławionego Lewiatana straszeni jesteśmy nieco na wyrost. Co to za podatkowy potwór skoro nie potrafi sobie poradzić z bandą napływowych emigrantów? Czyżby więc nie tyle Fiskus, ZUS czy Europarlament był mocarzem wszechwładnym, a jedynie, my biali, mądrzy ludzie jesteśmy trefni i pierdołowaci? Pora więc chyba Państwo wzmocnić i to wzmocnić tak by pogoniło Arabów gdzie Kara Mustafa rośnie. Tyle, że wzmocnienie Państwa skutkować może tym, iż nienasycony potwór pożre swe dzieci, tj. zwróci się przeciwko białej cywilizacji i ją jeszcze bardziej zniewoli. Jest to więc bat na własne plecy i nie ma co ryzykować. Z drugiej jednak strony można rzec, że Państwo jest dostatecznie silne, tylko cały problem tkwi w tym, że Arabowie przejmą nad tym Państwem kontrolę – ot, choćby stanowiąc większość w demokracji. Dość popatrzeć na polskich konserwatywnych polityków, którzy nie mają dzieci, choć prorodzinną politykę głośno zachwalają. Jeżeli więc nie potrafimy spłodzić co najmniej piątki, zdrowych, patriotycznych szkrabów rumianych, powinniśmy chyba nad naszą demokracją popracować. I to popracować tak, aby mniejszość, z racji że jest mniejszością, miała w niej pewne, nienaruszalne prawa. Bo a nuż się okaże, że za lat kilkadziesiąt, większość muzułmańska zmiecie biało-chrześcijańską mniejszość z powierzchni ziemi. I wobec tego może pora na wzmacniania mniejszości już dziś, np. poprzez gwarantowania praw gejowskim paradom. Bo przecież wedle naszych konserwatystów, lada dziesięciolecie katolicy mają być w Europie ledwie tolerowaną mniejszością.