galopujący major galopujący major
80
BLOG

Eugenika sensu largo

galopujący major galopujący major Polityka Obserwuj notkę 15

 

 

 

Jest oczywistą, intelektualną tandetą, wyciąganie wniosków z jednostkowych przypadków i budowanie na tak grząskim gruncie, wielopiętrowych, histerycznych konstrukcji, które runą niczym domek z kart, w konfrontacji z odpowiednim kontrprzykładem. Pokazał to już Montaigne w „Próbach”, a gdy komuś mało, niech zamiast o kazusie rodziców Róży, pomyśli o setkach dzieci gwałconych i molestowanych przez amerykańskich i irlandzkich księży. A potem próbuje amatorskiego profetyzmu.

 

Nie znaczy to jednak, że próby uchwycenia signum temporis, całkowicie pozbawione są przydatności, a zdało by się nawet powiedzieć, iż jest wręcz odwrotnie. Albowiem pozwalają uczulić na pewne, społeczne trendy, a te, im wcześniej zostaną dostrzeżone, tym szybciej im można zapobiec. W oszalałym pędzie prewencji, akurat lewica i prawica się niczym nie różni, ale zostawmy to, przyjdzie czas i o tym pisać. Jedno, co się chyba słusznie wydaje, to fakt, iż nie miał racji Raymond Aron pisząc o końcu ideologii. Choć na swe usprawiedliwienie ma pewnie to, iż żył w świecie nowoczesnym, a ponoć na dobre rozpędziła się nam już postnowoczesność. W tym sensie spory ideologiczne (gdy ludzkość nieco już odsapnęła, a rany się zabliźniły) znowu nabierają tempa, a że wraz z postępem technologicznym historia przyspiesza, owe tempo bynajmniej nie będzie odmierzane pokoleniami. Tylko szybciej, znacznie szybciej. I nie ma się co dziwić, w gruncie rzeczy demokracja jest przecież ustrojem kłótni i sporów, a nawet jeśli jesteś sceptykiem, to za radą Milla młodszego, z piekła niezdecydowania możesz się wydobyć, tylko i wyłącznie w drodze konfrontacji własnych intuicji i cudzych poglądów.  Innego wyjścia nie ma, chyba że chcesz siedzieć bez ruchu.

 

Decydując się na pierwszy krok, odrzucając sceptyczne wątpliwości, ludzkość wyszła z jaskini i od razu znalazła się na równi pochyłej. Bo świat to taki łańcuch związków przyczynowo-skutkowych, napędzanych wypadkową ludzkiej woli i przypadkowości. Od wiecznego balansowania między rajem a apokalipsą nie może być więc odwrotu, i tylko ludzki rozum pozwala wytyczać granicę. Granicę, rzecz jasna, zazwyczaj przejściową. Czy chcesz czy nie bierzesz udział w grze, i nie pomoże Ci ani fizyka, ani metafizyka, bo Pan Bóg ma przecież zbawiać, a 10 przykazań jest na tyle ogólnych, że wytyczyć mogą jedynie nieprzekraczalny margines. Co do reszty poradzić musisz sobie sam, albo wspólnie z innymi, i rzeczywiście jakoś sobie radzisz.

 

Dowodem tego jest eugenika rozumiana maksymalnie szeroko, tj. już nie jako genetyczna ingerencja w kod genetyczny, tudzież odgórna selekcja, ale jako wszelkie wysiłki rodziców względem przyszłego dobrze urodzonego. Jak leki na podtrzymanie ciąży, badanie USG, czy kwas foliowy. Jestem przekonany, że gdyby tyko przyszłe matki uzyskały pewność, iż jedzenie takiej a takiej żywności, sprawi iż dziecko będzie już nie tylko zdrowsze, ale jednocześnie mądrzejsze, czy nawet określonej płci, to skorzystałyby z tego bez wahania, jeszcze przed zajściem w zaplanowaną ciążę. Ingerowanie w przyszłe życie ma miejsce na ogromną i niewyobrażalną skalę, cała ginekologia to jedna wielka ingerencja motywowana utylitarnym przewidywaniem. A więc przekonaniem, że wiem co mogę zmienić, by mojemu, przyszłemu dziecku żyło się lepiej. Owa zabawa, dość infantylnie zwana zabawą w Boga, jest nieunikniona tak jak nieuniknione jest znieczulenie przed operacją. Kiedyś wystarczyła szklanka ze spirytusem, bo musiała wystarczyć, dziś kobieta idzie na badanie USG, a gdyby nie poszła, odsądzono by ją od czci i wiary. Pytanie brzmi gdzie postawić granicę, bo przecież czy majstrujesz przy genach, czy bierzesz kwas foliowy motywacja jest tę samą. Chcesz lepiej dla płodu i wiesz, że gra jest warta ryzyka.

 

Zastanawiające jest, że przy oczywistym założeniu, iż ludzie są źli, a płód zasługuje na maksymalnie możliwą ochronę, wytyczanie owej „eugenicznej granicy”, dotyczyło by nie tylko lekarzy, ale także rodziców. A przecież, jak można usłyszeć, państwo (czy inny podmiot stosujący przymus) nie może wkraczać we władzę rodzicielską, gdyż to, nawet przy dobrych intencjach, skończyć się musi totalitaryzmem. Jeśli rzeczywiście podążymy tym śladem, jeśli uznamy, że przymusowa ingerencja skończy się katastrofą, to odpada wszelkie uzasadnienie obecnie obowiązującej reguły. Reguły sprowadzającej się do liberalnego postulatu, iż władzę rodzicielską sprawują rodzice, a przymusić ich można tylko w drodze wyjątku. Skoro bowiem ów wyjątek to puszka Pandory, to lepiej jej nie otwierać, lepiej nie wylewać dziecka z kąpielą. Tylko którego dziecka? Bowiem chroniąc potencjalne ofiary, pozostawia się bez pomocy ofiary obecne, ofiary patologicznych rodzin, dzieci bitych i katowanych. Podejrzewam, że zwolennicy absolutnej władzy rodzicielskiej znają konsekwencje swoich poglądów, tyle że piekło patologii ich przecież nie dotyczy, a rozpędzony Lewiatan może zatrzymać się dopiero u nich w domu. Egoizm podniesiony do rangi cnoty i rzekomej troski o innych. W gruncie rzeczy nie chodzi więc o los Róży, jej matki i całej rodziny (jak łatwo dorosłym utożsamiać się z pokrzywdzoną matką, a nie krzywdzonym dzieckiem), tylko o nasz los. A nuż i nam kiedyś zabiorą dziecko?

 

Stawianie tak kategorycznej granicy ingerencji (my family is my castle) skutkuje tedy wykluczeniem całej grupy ludzi, którym nie dane było urodzić się w rodzinie bez przemocy i choćby z minimalną opieką. Podobnie jak stawianie kategorycznego, „eugenicznego zakazu”: „żadnych badań płodu” skutkuje u tego płodu radykalnym zwiększeniem zagrożenia życia i zdrowia. Nie bawiąc się w Boga, gotujesz innym piekło rzeczywistości. Jesteś gotowy wziąć odpowiedzialność ze swoją ostrożność?    

 

 

 

        Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email: gamaj@onet.eu About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka