Rzekł kiedyś dr. Migalski (a imię jego Marek, jak z apostołów), że świat bywa tandetny. I obciachem pokrywa swe lica. Że na naszej klasie zdjęcie z Egiptu, czytanie Dehnela i ks. Tishner za autora bon motu brany, gusta mu jego obraża i smak spotwarza. A salon klaszcze, się cieszy i za Panem Markiem: „obciach” powtarza.
I choć skrzaty złośliwe wciąż myślą jednak, że to ks. Tischner, a nie ks. Tishner, to obciach wyczuły niejako większy, bo nie tylko z markowe gardziela. To talk show, ktoś przed kamerą spodnie zdjął, to europejczyk a nie żaden koł – zadudniło bowiem skrzatom w uszach kosmatych, lecz na szczęście Marek, Pisu Apostoł, ni majtek nie zdjął, ni siura pokazał, jeno o biciu w pysk krzyczał. I choć pewnie znaleźć Palikota nie trudna sztuka, i jak się chce, to mu w owy pysk można strzelić, to nie na poszukiwania gbura się wybrał Marek, ino do komentarzy na blogasku swoim poważnym. To prowokacja grzmi dziś Apostol, zobaczcie bracia, o strzale w pysk piszę, i mnie cytują, media upadły, a świat idiocieje, notek poważnych nikt nie dostrzega. I tylko chrum-chrumanie się unosi w powietrzu, bo notkę niepoważną, o w pysk biciu, całe stada komentowały klakierów, Apostoła wyznawców i Pana Marka przyjaciół, przeto chyba zidiociałe towarzystwo to musi być całe, i elektorat
o obciachowej, śwynskiej intelygencji.
Tako rzekłem Wam ja, majortustra, pyszni blogerzy, spójrzcie czasami do lustra!