Gazeta Obywatelska Gazeta Obywatelska
474
BLOG

Bohdan Urbankowski - Nieznani sprawcy cz. 4

Gazeta Obywatelska Gazeta Obywatelska Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Cofnijmy się znowu w czasie. Działalność nieznanych sprawców ożywiła się w roku 1968, w czasie wydarzeń marcowych. W bramie swojego domu pobity został Stefan Kisielewski, co było odebrane jako kara za wystąpienie w Związku Literatów, podczas którego nazwał władze partyjne „dyktaturą ciemniaków”.

 

Przed wejściem na Wydział Filozoficzny UW został pobity prof. Tadeusz Kotarbiński, który udawał się na wiec do Sali Czarnowskiego. Profesor Kołakowski był eskortowany z domu przy Senatorskiej na uczelnię i z powrotem przez studentów znających sztuki walki. W kwietniu przeniósł swe seminarium do domu.

 

Tragedia Jerzego Zawieyskiego

Z protestami marcowymi związana była także tragedia Jerzego Zawieyskiego. Ten pisarz i zarazem katolicki polityk był jednocześnie posłem i członkiem Rady Państwa. W marcu 1968 zaangażował się w obronę pobitych przez milicję studentów, był jednym z pięciu sygnatariuszy interpelacji w tej sprawie do premiera Cyrankiewicza. 8 kwietnia 1968 został odwołany z Rady Państwa. 10 kwietnia wystąpił w Sejmie z obroną interpelacji i jeszcze ostrzejszym potępieniem milicyjnych metod. Domagał się ukarania winnych brutalnej akcji, upomniał się też o pobitego przez „nieznanych sprawców” Stefana Kisielewskiego.

To wystąpienie spowodowało wściekłe ataki ze strony władzy, ale i przestrach wśród posłów; nie stanęli po stronie Zawieyskiego nawet jego partyjni koledzy ze „Znaku”. Rada Państwa nie tylko pozbawiła go służbowego uposażenia, lecz nawet nie wypłaciła przysługującej mu trzymiesięcznej odprawy. Z „Ateneum” zdjęto mu z afisza sztukę, z „Twórczości” – opowiadanie. Partia zorganizowała nawet „głosy wyborców” domagające się odebrania mu mandatu – i mandat odebrano. Po nagonce pisarz dostał wylewu krwi do mózgu. Kurowano go w lecznicy Ministerstwa Zdrowia przy ulicy Emilii Plater. 18 czerwca 1969 rano Zawieyskiego znaleziono martwego pod szpitalem.

Według oficjalnej wersji wyskoczył z czwartego piętra. Tej wersji jednak przeczą fakty, które zostały ujawnione po telewizyjnym programie „Rewizja nadzwyczajna” Dariusza Baliszewskiego. Po spektaklu odezwał się lekarz polski mieszkający w Danii, Tadeusz Charewicz. Jego relacje przekazał Dariusz Baliszewski („Upadek z wysokości” – „Wprost”, nr 26, 2005). Zbiegiem okoliczności Charewicz odbywał praktykę w klinice rządowej przy Emilii Plater w czasie, gdy leżał tam Zawieyski. 17 czerwca odbył rutynowy obchód, zajrzał także na oddział neurologii, gdzie leżał Zawieyski.

 „Zapamiętałem – cytuję za Baliszewskim – że pacjent leżał nieruchomo, całkowicie pozbawiony władzy w kończynach. Świadomy obecności lekarza próbował coś mówić, ale dr Charewicz niczego z jego słów nie zrozumiał. Pamięta, że życzył choremu dobrej nocy i że w odpowiedzi Zawieyski, jakby dziękując, zamrugał oczami”.

Kiedy więc wczesnym rankiem zbiegł do wypadku po schodach lecznicy i zobaczył ciało Zawieyskiego z pękniętą czaszką, natychmiast pojął, że stało się coś potwornego. Według jego wiedzy, nie był on zdolny do popełnienia samobójstwa. Nie był w stanie o własnych siłach wstać z łóżka, a co dopiero przedostać się przez wewnętrzne okno na balkon, a następnie pokonać półtorametrową barierkę na IV piętrze. Był przekonany, że Zawieyski padł ofiarą zbrodni. Kilkakrotnie przesłuchiwany przez oficerów Służby Bezpieczeństwa, odmówił podpisania podsuwanego mu gotowego już aktu zgonu orzekającego samobójstwo. Nie chciał i nie podpisał. Wpisano więc „upadek z wysokości”.

Doktor Charewicz, bojąc się, że może spotkać go los Zawieyskiego – uciekł w 1970 roku do Danii.

 

Po Radomiu

Kolejne przejawy działania „nieznanych sprawców” wiązały się z wystąpieniami robotniczymi w 1976 roku. W obronie katowanych i więzionych robotników występował ks. Roman Kotlarz z podradomskiego Pelagowa. 11 lipca 1976 wygłosił kazanie, które zostało nagrane przez tajniaka z SB. W kazaniu padły głośne potem na całą Polskę słowa: „Polecamy Ci, Matko Najświętsza, braci naszych Polaków, którzy teraz w tej chwili cierpią, są bici i katowani. Bądź dla nich Pocieszycielką i Panią zwycięstwa”.

Władze zadziałały dwutorowo: z jednej strony rozpoczęto postępowanie, którego celem było postawienie księdza w stan oskarżenia, z drugiej – postanowiono dać mu nauczkę. Ks. Kotlarz kilkakrotnie został pobity przez „nieznanych” sprawców, którzy przyjeżdżali do Pelagowa czarną „wołgą” – dufni, że i tak nikt ich nie rozpozna, a jeśli – nie odważy się wskazać…

Bito go tak, jak robiła to jeszcze ochrana, a opisał Żeromski w „Róży”: oprawcy ustawiali się w kółko i ciosami przekazywali sobie księdza. Czasami, by nie zostawiać śladów, zawijali go w dywan i tłukli nogą od krzesła. Te sceny zapamiętała znajdująca się na plebanii mieszkanka Pelagowa, Krystyna Stancel, która także została przy okazji pobita. Szczególnie brutalne pobicie miało miejsce nocą, 13 lub 14 sierpnia 1976, może wcześniej. Skatowanego księdza pozostawiono na podłodze mieszkania – on jednak wyczołgał się na próg. Miał pecha, bo samochód esbeków nie chciał zapalić, jeszcze nie odjechali sprzed plebanii. Rozwścieczeni sytuacją wrócili i raz jeszcze zbili i skopali kapłana – do całkowitej utraty przytomności. Wskutek tego kolejnego pobicia ks. Kotlarz był bliski zapaści, chodził z trudem, przezwyciężając ból.

15 sierpnia mimo wszystko próbował odprawić mszę. W trakcie nabożeństwa stracił przytomność. Nazajutrz, 16 sierpnia odwieziono go do szpitala, gdzie zmarł 18 sierpnia 1976 rano. W okresie „Solidarności” o. Hubert Czuma złożył zawiadomienie o przestępstwie. Śledztwo zostało wszczęte dopiero w 1982 roku i rzecz jasna, skończyło się umorzeniem. Do sprawy wrócono w 1991 roku. Sprawa znowu skończyła się fiaskiem – w międzyczasie zostały zniszczone akta SB, nie dało się ustalić, którzy funkcjonariusze zajmowali się księdzem. Sprawcy zbrodni pozostają nieznani.

Ofiarą „nieznanych sprawców” był także student polonistyki UJ, współpracownik KOR-u – Stanisław Pyjas. 7 maja 1977 został znaleziony nieżywy na schodach swojego domu. Bezpieka od pewnego czasu interesowała się osobą Pyjasa, jednym z głównych źródeł informacji na jego temat był jego bliski przyjaciel, Lesław Maleszka – w bezpiece znany jako TW „Ketman” i „Return”. Z wyjątkiem lekarzy będących na usługach władzy nikt nie miał wątpliwości, że chłopak został i pobity, i zamordowany. Nie było tylko wiadomo, kto tę zbrodnię popełnił – nie wiadomo zresztą do dzisiaj. 15 maja 1977 studenci krakowscy zorganizowali „Czarny Marsz”. Na zakończenie odczytano deklarację zawiązującą Studencki Komitet Solidarności i wzywającą do ujawnienia winnych zabójstwa Pyjasa. Jednym z najbardziej aktywnych działaczy Komitetu okazał się potem Lesław Maleszka.

cdn.

 

Dwutygodnik „Prawda jest ciekawa Gazeta Obywatelska” wydaje Solidarność Walcząca. Nasza redakcja mieści się we Wrocławiu, natomiast gazeta dostępna jest na terenie całego kraju. „Prawda jest ciekawa Gazeta Obywatelska” porusza tematykę społeczno-polityczną, kładąc szczególny nacisk na promocje idei solidaryzmu społecznego i uczciwości w przestrzeni publicznej. Zależy nam również na aktywności naszych czytelników, tak aby stać się miejscem działalności obywatelskiej ludzi, którzy nie odnajdują dla siebie przestrzeni w głównym nurcie, zarówno medialnym, jak i politycznym. Jesteśmy dwutygodnikiem, który nie tylko krytykuje i wytyka błędy władzy, instytucjom państwowym i osobom zaangażowanym w życie publiczne w naszym kraju, ale również przedstawia własne propozycje usprawnienia funkcjonowania państwa i obywateli w jego ramach. Nasz adres - gazetaobywatelska.info

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura