ORĘŻEM DO ZNIEWOLENIA NARODU I PAŃSTWA (cz. 3)
Unikanie podatków, transfer zysków
Kapitał zagraniczny użył wszelkich sił i środków, by ukryć dochody i transferować zyski za granicę. Było to tym łatwiejsze, że w polskim prawie jest ponad 150 upoważniających do tego zwolnień podmiotowych. O tym, że wpływy podatkowe od kapitału zagranicznego są problemem dla budżetu, niech świadczą dane o ściągalności podatku CIT za ostatnie lata: 2008 rok – 27,2 mld zł, 2009 – 24,2 mld zł, 2010 – 21,8 mld zł.
Rosnące zadłużenie państwa
Majątek do prywatyzacji, który posiadaliśmy, nie był wiecznie tryskającym źródłem. W krótkim czasie okazało się, że zaczyna brakować środków z prywatyzacji na wypłatę bieżących emerytur. Państwo musiało zaciągnąć dodatkowy dług. I tak zadłużenie Polski w okresie od 1999 roku do 2010 roku wzrosło z 273 miliardów do 748 miliardów złotych, z czego przyrost z tytułu zasilania funduszy emerytalnych wyniósł 232 miliardy złotych. Dodajmy, że roczny koszt obsługi zadłużenia przekracza w chwili obecnej 40 miliardów złotych. Są to tylko odsetki od długu, które trzeba płacić z reguły bankom zagranicznym i o paradoksie!!! funduszom emerytalnym, które kredytują budżet. By dopełnić obrazu narastania problemów budżetu państwa, zauważmy, że dochody podatkowe w relacji do PKB spadły z 17,5% w roku 2007 do 14,6% w roku 2013.
Ciekawych obliczeń dokonał prof. J. Żyżyński. Wynika z nich, że dla osoby pracującej od 18. roku życia i zarabiającej cały czas średnią krajową – 3700 złotych (bez uwzględnienia inflacji) przy ulokowaniu składki emerytalnej na koncie bankowym na 3%, emerytura dla mężczyzny przechodzącego na nią w wieku 67 lat powinna wynosić 7100 złotych, a dla kobiety 5800 złotych (kobiety żyją dłużej, więc przez więcej lat będą pobierać emeryturę – stąd różnica). Tymczasem OFE w najbardziej optymistycznym wariancie proponuje dla mężczyzn emeryturę w wysokości 65% ich płacy, a dla kobiet 55% ich płacy. Czyż nie jest to najlepszy dowód, dla kogo są korzystne, a dla kogo niekorzystne kapitałowe systemy emerytalne w Polsce?
Przez zwolenników OFE skwapliwie przemilczany jest fakt, że wysokość dochodów funduszy jest pochodną efektywności inwestowania w obligacje i papiery skarbowe. Im stopa procentowa naliczana i płacona przez państwo od tych walorów jest wyższa, tym korzystniejsza dla posiadacza czyli funduszy.
Obligacje i papiery skarbowe to dług, który zaciąga państwo, a my podatnicy musimy spłacić. Im dług wyższy, a jego koszty obsługi większe, tym podatki na nas nałożone muszą być cięższe, by niezbędną do spłaty kwotę budżet państwa uzyskał. To, co zyskiem i dochodem dla OFE, to kosztem i daniną dla państwa i obywatela. To, co dobre dla OFE, to złe dla obywatela i państwa. OFE niczego nie tworzy, natomiast uczestniczy w podziale efektów pracy całego narodu.
Fundusze, dzięki wsparciu z Unii Europejskiej, wywalczyły możliwość inwestowania za granicą. Nie lokują gromadzonych środków na rodzimym rynku i niewiele wiemy o efektywności ich inwestycji. Oby nie okazało się, że wytransferowane z Polski kapitały bezpowrotnie przepadną, co miało miejsce w Wielkiej Brytanii i innych krajach.
Od ponad pięciu lat polska giełda dryfuje i daleko jej do poziomu z roku 2007. A przecież giełdy na świecie dawno już odrobiły straty z okresu załamania. Można i należy mieć obawy, jak zachowa się polska giełda, gdy za kilka lat (o ile jeszcze będą istniały OFE) przyjdzie moment realizacji rosnących wypłat i trzeba będzie sprzedawać posiadane akcje. Czy znajdzie się dostatecznie wielu nabywców? Czy ceny do tego czasu wzrosną i czy uda się dokonać korzystnych transakcji? Doświadczenie uczy, że wzmożona podaż z reguły skutkuje spadkiem ceny – byłby to najgorszy scenariusz dla emerytów i giełdy. Dlatego tak potrzebna jest od zaraz strategia nakręcania koniunktury, zwiększania dochodów przedsiębiorstw i obywateli, co pośrednio mogłoby przyciągnąć kapitały na giełdę.
Fundusze emerytalne, a właściwie ich zarządy już pokazały, jak są sprawne i pazerne. W ciągu okresu działania – niewiele ponad 10 lat przeznaczyły na płace i tzw. koszty własne realnie – czyli po zwaloryzowaniu, około 30 miliardów złotych. Roczny fundusz płac wahał się od kilkuset do 800 milionów złotych. A pamiętać trzeba, że fundusze emerytalne zatrudniały nie więcej niż kilkaset osób łącznie. Działo się to zgodnie z ustawą, w majestacie prawa, za zgodą rządu i parlamentu. Tak wysokie dochody, nawet przy luksusowej konsumpcji, w znacznej części są transferowane za granicę ze stratą dla rodzimego systemu finansowego.
Stare powiedzenie mówi: „Kto ma forsę, ten ma władzę”. Politycy stworzyli dla OFE ekskluzywne warunki gromadzenia pieniędzy i wykreowali nową elitę finansową. Należą do niej przedstawiciele banków związanych z OFE, a także nowa „nomenklatura” doradców, ekspertów zatrudnianych przez banki i fundusze. Chichot historii polega na tym, że część z tych ludzi kiedyś bardzo aktywnie i głośno nawoływała do realizacji programów i postulatów pierwszej Solidarności.
Naszymi rękami (dzięki decyzjom przez nas wybranych posłów – byłem jedynym posłem nawołującym i głosującym przeciw) zbudowano instytucje i system pasożytniczy o tak silnym i wielorakim oddziaływaniu, że trudno to teraz naprawić. Siłę i oddziaływanie „układu władzy” widać najlepiej w mediach, w obsadzie wysoko płatnych stanowisk, w firmach kontrolowanych poprzez giełdę przez OFE, a nawet w promowaniu usłużnych i dyspozycyjnych „uczonych w piśmie profesorów i docentów”.
Na całym świecie elita pieniądza przenika się z elitą władzy. U nas elita pieniądza jest na usługach kapitału zagranicznego, o zgrozo! zasilanego przez nasze składki emerytalne, zaś wdzięcząca się do niej elita władzy to wąskie grono przywódców i pretoria wodzowskich partii otoczonych bezwolnymi posłami, senatorami, radnymi, kandydatami na posłów i radnych.
Tak oto powtarza się schemat dawnej Rzeczypospolitej, choć z nazwy szlacheckiej, to rządzonej przez oligarchię magnacką.