Jeśli chcemy dobrze rozumieć fakty, ogarniajmy je krytycznym okiem. Obok nas trwa wojna. Ostatnio trochę przycichła, ale krew leje się dalej. Armaty strzelają, pociski niszczą domy, ludzie giną. A Polska dostarcza stronie ukraińskiej odzież ochronną, kamizelki kuloodporne i hełmy. Jedna część Ukrainy walczy z drugą częścią Ukrainy. Wiem, że zaraz odezwą się głosy sprzeciwu , iż mówię nieprawdę, ponieważ z jednej strony walczy w obronie integralności terytorialnej armia suwerennego państwa, a z drugiej promoskiewscy najemnicy, nazywani zresztą różnymi pojęciami. Zatrzymajmy się przy tej sprawie.
Kto z kim walczy? Przypomnijmy fakty, jaki był początek konfliktu. Po zajęciu przez armię rosyjską Krymu, w kilku regionach wschodniej i południowej Ukrainy doszło do buntu przeciwko centralnej władzy. Było tak? Było. Czy te bunty były podsycane z zewnątrz? Były. Przez kogo? Przez siły rosyjskie, które wspierały ukraińskich Rosjan. Przypomnijmy, że w chwili powstania wolnej Ukrainy, Rosjan na Ukrainie było blisko 10 milionów. Obecnie znajduje się ich około 8 milionów.
Czy znaczna część tamtej społeczność żądała autonomii? Żądała. Odbyły się plebiscyty? Odbyły. W wyniku tych plebiscytów dwa regiony postanowiły usamodzielnić się? Postanowiły. Co w takiej sytuacji zrobiła centralna władza? Próbowała się dogadać z rebeliantami i pójść na jakieś ustępstwa, kompromisy? A może poprosiła zaufanych rozjemców, by pomogli konflikt zażegnać? Nie, nic nie zrobiła z tych rzeczy. Władza w Kijowie zaatakowała buntowników i dokonała masakry. W Odessie napastnicy z Prawego Sektora spalili 48 młodych ludzi. Była to porażająca zbrodnia. No, a potem już trwały ciągłe walki. I trwają, z przerwami, do dzisiaj. Ofiarami w dużej mierze stawali się i nadal stają się dzieci, kobiety i starcy. Oni nie walczą, a giną. Czy stronie rządowej Ukrainy ktoś z zewnątrz pomaga? Naturalnie, że pomaga. To są doradcy zagraniczni, głównie amerykańscy, wywiad, ale też ochotnicy z kilku zachodnich krajów. Wspomina się też o ochotnikach z Polski. Z kolei Ukrainę na wschodzie wspomaga Rosja. Żołnierzami i zbroją. To są fakty. Na ten dramat nałożyła się straszna tragedia z zestrzelonym samolotem malazyjskim.
Zwróćmy uwagę na przebieg propagandy. Najpierw krótka uwaga o nazywaniu buntowników. W zależności od tego, kto to czyni, walczący z armią ukraińską są: separatystami, wojownikami, bojownikami, partyzantami, buntownikami, rebeliantami, rewolucjonistami, bojowcami, bandytami, terrorystami, a nawet faszystami. Ma się rozumieć, każde pojęcie posiada nie tylko właściwy sens, znaczenie, ale i odpowiednie zabarwienie emocjonalne. Autorzy operujący tymi pojęciami doskonale wiedzą, co chcą osiągnąć. Jedni pragną czytelnika wzburzyć, nastawić negatywnie wobec prezentowanej formacji, doprowadzić do gniewu, drudzy pragną zaszczepić zaufanie, wsparcie, sympatię, trzeci wywołać współczucie, litość, zmiłowanie. Tak więc poza frontem rzeczywistych walk, gdzie przelewa się krew i padają setkami, a nawet tysiącami ofiary, toczy się ostra walka ideologiczna i propagandowa. Nasiliła się ona po katastrofie malezyjskiego boeinga. Niemal natychmiast zareagował rząd ukraiński, obciążając winą Rosjan i rząd rosyjski, obciążając winą Ukrainę. Nie wchodzę w merytoryczny konflikt. Analizuję język, w którym toczy spór.
Czytam: „Putin udaje bezstronność”. .„Fanatycznie antysowiecki Jaceniuk rżnie głupa[…].”. „Według szefa amerykańskiej dyplomacji coraz więcej faktów wskazuje na to, że to separatyści zestrzelili samolot”. „.Putin[…] obarcza Ukrainę odpowiedzialnością za niebywały akt banderowskiego ludobójstwa”. „Poroszenko pochwalił zbrodnie UPA”, „Węgierski Jobbik wzywa do zbadania zbrodni na ludności cywilnej Donbasu”. „Ukraińska deputowana: trzeba z nas zrobić nację mścicieli”. „Rosyjski lud Ukrainy olał zarówno Poroszenkę jak i Putina”. „Wywożenie zwłok, zacieranie śladów – to wszystko wskazuje na separatystów, a właściwie, bandytów”. „Nie dajmy się wpuścić w kanał rosyjskiej propagandy i obłudy”. „Żydzi będą walczyć o ukraiński Donbas”.
Czytając te tytuły lub pierwsze zdania informacji, od razu jesteśmy nakierowywani na odpowiedni typ emocji. Autorzy pragną nas wciągnąć do swojej gry. Nie powiadają: fakty są takie, interpretacje takie, a nasze zdanie takie. I nie zaczynają rzetelnie analizować wydarzenie po wydarzeniu, pokazując luki w rozumowaniu lub brakujące elementy, tylko walą nas propagandową maczugą po łbie. Byśmy byli wiadomością oszołomieni. A jaka jest nasza rola? Rola czytelników? Nasza rola jest prosta. Ale najczęściej nie wypełniamy jej. Naszą rolą jest zadawanie pytań, sprawdzanie informacji, porównywanie z innymi, wyciąganie własnych, opartych na prawdziwych przesłankach wniosków. Jeśli tak czynimy, nie dajemy się ogłupiać. Niestety, gdy czytam polską prasę i słucham polską telewizję, widzę i słyszę potężny zalew dezinformacji i kłamstw. Nie zawsze dlatego, że ktoś chce kłamać. Przeważnie dlatego, że ktoś nie myśli samodzielnie i ma już problemy z własnym umysłem. Daje sobie narzucać fałszywe obrazy świata i je powiela. W ten sposób łańcuch kłamstw się rozwija.
Przypomnę chińskiego mędrca, Sun Tzu ( albo Sun Zi), który powiadał: „Osiągnąć sto zwycięstw w stu bitwach nie jest szczytem umiejętności. Szczytem umiejętności jest pokonanie przeciwnika bez walki”. I to pokonanie bez walki, to propaganda. Posiedli ją w sposób znakomity Rosjanie i Amerykanie. Pamiętamy jak nas Amerykanie okłamali, że Irak posiada broń chemiczną, a potem rozpętali krwawą wojnę, choć – jak się okazało – żadnej broni chemicznej nie było. Uczą się propagandy pojętni uczniowie, Ukraińcy. Chiński mędrzec powiadał też: „Nie szczędźcie obietnic i podarunków, żeby zdobyć wieści. Nie żałujcie pieniędzy, bo pieniądz w ten sposób wydany, zwróci się stukrotnie. Podrywajcie ich dobre imię. I w odpowiednim momencie rzućcie ich na pastwę pogardy rodaków”. No, właśnie, to się robi teraz na Ukrainie, w Rosji, USA, Berlinie, Paryżu, Londynie i w Warszawie. To się robi w Polsce. Wojna propagandowa trwa na całego. Nie dajmy się jej. Myślmy samodzielnie.
www.srokowski.art.pl