geoal geoal
1569
BLOG

Ostatni Mohikanin czy tylko Tropiciel Śladów

geoal geoal Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 26

Bohaterowie książek Coopera potrafili bezbłędnie czytać wszelkie ślady w botanice, wystarczyło Sokole Oko wsparte wieloletnim doświadczeniem obcowania z wszelkimi okolicznościami przyrody by stwierdzić- tędy szedł jeleń, tam leżeli przyczajeni Delawarowie. Bez ekspertyz, pieczęci i stosu papierów. Rankiem 11 kwietnia 2010r traper Milkiewicz przechadzał się po wrakowisku, tu przycupnął, tam wziął w palce i obwąchał resztki oleju silnikowego i już wszystko wiedział. Jednak z chwilą gdy uczyniono go szefem zhierarchizowanej struktury całą energię musiał przeznaczyć na dostarczanie dokumentów bladym twarzom z wymiaru sprawiedliwości, im nie wystarcza że on wie.
A co my wiemy o tym byłym głównym inżynierze Wojsk Lotniczych, pilocie oraz specjaliście z zakresu badań wypadków lotniczych oprócz tego że wsławił się podczas badań katastrofy samolotu pasażerskiego Ił-62 w Lesie Kabackim?. Oczekiwania są na miarę następcy Jacka Stronga, który prawie jak Kopernik- zatrzymał ruskich, ruszył nadzieję, polskie wydało go plemię.
Zaczynimy od suchego biogramu-
rocznik 1932,  od 26.09.2009 prezes Klub Pilotów Doświadczalnych, ma w lotnictwie wspaniały dorobek. Jest absolwentem Wydziału Lotniczego WAT i Wydziału Mechanicznego, Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej. Na WAT uzyskał stopień doktora nauk technicznych. Pracując przez wiele lat  w służbie bezpieczeństwa lotów Wojsk Lotniczych, sprawował  również funkcję jej szefa. Przebadał ponad 350 ciężkich wypadków lotniczych w lotnictwie cywilnym i wojskowym. Przez 14 lat był głównym inżynierem Wojsk Lotniczych. Podczas zawodowej służby wojskowej latał jako pilot na samolotach tłokowych i odrzutowych. Wylatał łącznie 3171 godzin, w tym 350 jako pilot doświadczalny, 400 na szybowcach, 1788 na samolotach tłokowych i 983 na samolotach odrzutowych.
 
Nie zapominajmy, kariera w strukturach Ludowego Wojska Polskiego, kierowanego twardą ręką Towarzysza Generała.
W 1985 roku rząd PRL zdecydował o wysłaniu do Afryki trzech śmigłowców Mi-8 wraz z 22-osobową grupą pilotów i personelu naziemnego. Polska misja zagraniczna miała nie tylko wzmocnić obecność Układu Warszawskiego w Afryce, lecz także poprawić na arenie międzynarodowej wizerunek kraju i jego armii po niedawno zakończonym stanie wojennym.
Jako pierwszy do Addis Abeby w listopadzie 1984 przybył główny inżynier Wojsk Lotniczych pułkownik pilot Antoni Milkiewicz, który poznał panujące tam warunki i zaproponował potencjalne lotniska dla polskiej misji. Śmigłowce i większość personelu pochodziła z 37 Pułku Śmigłowców Transportowych.

Jak więc widzimy spektakularna operacja humanitarna w Etiopii miała swe praźródło w chęci "poprawienia wizerunku na arenie międzynarodowej", w trzy lata po ogłoszeniu stanu wojennego. W kolejnych latach społeczeństwo niechętnie spijało ocet z półek sklepowych, a Towarzysze spuszczali szalupy ratunkowe z tonącego okrętu ORP "PRL", zerkając coraz przychylniej w kierunku bankierów z zachodu. Aż nadszedł 9 maja 1987 roku, Las Kabacki i rozbłysła nowa gwiazda. 
Pułkownik Antoni Milkiewicz, szef zespołu biegłych powołanego przez prokuraturę, badającego katastrofę smoleńską, przyznał „Codziennej”, że nie będzie pracował z ekspertami komisji Jerzego Millera. – Przede wszystkim nie pozwalają na to procedury, a poza tym w komisji zasiadały osoby niemające nic wspólnego z lotnictwem
Niech te słowa stanowią przyczynek do porównań katastrof z czasu PRL oraz III RP, czasami zwanej PRL bis, które łączy istnienie czynnika rosyjskiego. W kwietniu 2010 roku szefem komisji, mającej badać tę katastrofę lotniczą został Edmund Klich, zawodowo zajmujący się takimi zdarzeniami, którego w dniu 28.04.2010r. zastąpił minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller. Pomijając osobę zasiadającą w podkomisji technicznej (prof. dr hab. inż. Ryszard Krystek- specjalista od drogownictwa i zarazem jedyny profesor) to przewodniczący komisji J.Miller mógł zostać potraktowany jako "niemający nic wspólnego z lotnictwem". Biorąc pod uwagę podpisanie przez przewodniczącego tej komisji memorandum o pozostawieniu czarnych skrzynek na obczyźnie, to rzeczywiście więcej zaszkodził niż pomógł z racji swego umocowania politycznego.
A jak było w PRL?. Premier Tusk (IIIRP) to nie premier Messner(PRL), który  powołał specjalną komisję na szczeblu rządowym, w skład której wchodzili m.in.:
-wiceprezes Rady Ministrów, przewodniczący komisji
-minister komunikacji, zastępca przewodniczącego komisji
-wiceprezydent Miasta Stołecznego Warszawy
-przedstawiciel Prokuratora Generalnego
-dyrektor naczelny PLL LOT
-zastępca przewodniczącego Komisji Planowania przy Radzie Ministrów
-zastępca komendanta głównego Milicji Obywatelskiej
-zastępca komendanta głównego Straży Pożarnych
-płk Antoni Milkiewicz – naczelny inżynier Wojsk Lotniczych
, przewodzący podkomisji technicznej, w ramach któej działały podgrupy silnikowa, płatowcowa, przyrządów pokładowych, radiowa, eksploatacji. Oczywiście nikomu wówczas nie przyszło do głowy by zapraszać do swego składu psychologów i tworzyć podgrupę medyczną.

Stanowiska zajmowane przez kolegów z rządowej komisji powodowały że podkomisja techniczna płk Milkiewicza współpracowała ściśle z Instytutem Technicznym Wojsk Lotniczych, Wojskową Akademią Techniczną, Politechniką Warszawską, Instytutem Lotnictwa, Dyrekcją Generalną Lotnictwa Cywilnego, działem technicznym PLL LOT, Zakładem Kryminalistyki KG MO, Centralnym Biurem Konstrukcji Łożysk Tocznych, Instytutem Mechaniki Precyzyjnej, WSK-PZL Rzeszów i Warszawa-Okęcie, biurami konstrukcyjnymi samolotu i silnika, Instytutem Naukowo-Badawczym Lotnictwa Cywilnego ZSRR i Wojskowymi Zakładami Lotniczymi nr 4. Nikt nie śmiałby odmówić pomocy, niezależnie czy uznawał tę katastrofę za wielką tragedię narodową czy też wolał Przekąski Zakąski, stąd też krajowe Odry "wykonywały obliczenia dotyczące mechaniki lotu maszyny i jej zachowania w rozmaitych warunkach, a które trzeba było przeprowadzać od podstaw", bez dokumentacji z bratniego Związku Radzieckiego, nie zadowolono się ujęciami zarejestrowanymi na klatkach ORWO przypadkowych świadków, mimo że  komisja nie otrzymała ze strony rosyjskiej żadnych danych z wyjątkiem standardowych materiałów pomocniczych dla załogi i obsługi technicznej. Brzmi znajomo?.
Przypomnę więc pojęcie "wola polityczna", które spowodowało, że pracujący nad tą sprawą mogli zdziałać wiele:
Dwudniowe rozmowy w nieprzyjaznej atmosferze na Kremlu nastąpiły z inicjatywy wiceprezesa Rady Ministrów Szałajdy, który zdawał sobie sprawę z nacisków o charakterze politycznym na członków komisji. Ze strony sowieckiej w rozmowach brało udział 39 osób, w dyskusji nie zdołali oni jednak obalić dowodów strony polskiej i wicepremierzy obu krajów podpisali dokument z obowiązującymi zaleceniami
Warto pamiętać to zdanie, umieszczone w popularnej i szeroko dostępnej wikipedii, gdy wspomnimy słynne żółwiki niedawnego Prezesa Rady Ministrów i "znakomitą współpracę" obecnej Prezes RM. PRL wykreował postać niezłomnego płk Milkiewicza, nic nie ujmując jego zaangażowaniu (oraz wszystkich współpracowników z komisji technicznej i ekspertów z licznych zakładów) i niezłomności trzeba pamiętać, że funkcjonował on w otoczeniu osób stosujących także po 1987 roku bezprawne, a nawet przestępcze działania w stosunku do myślących niezależnie, jak choćby wobec Stefana Niedzielaka, Stanisława Suchowolca i Sylwestra Zycha. Złożyć jednego oficera na ołtarzu przyjaźni i braterstwa broni- jaki problem?.
Wracamy do współczesności, która wykreowała z grona badaczy lotniczych postać niezłomnego dr Laska.
"Zespół biegłych został powołany w sierpniu 2011 r., a jego pracami kieruje emerytowany pułkownik dr inżynier Antoni Milkiewicz. To niekwestionowany fachowiec, w latach 80. przewodniczył komisji technicznej badającej przyczyny katastrofy samolotu Ił-62M „Tadeusz Kościuszko" w Lesie Kabackim. Tamto dochodzenie w wielu aspektach przypominało śledztwo smoleńskie. Polacy musieli pokonywać opór strony sowieckiej, której zależało, by wśród przyczyn katastrofy nie znalazły się usterki maszyny. Mimo licznych obstrukcji komisja wskazała wtedy, że do katastrofy doprowadziły zmiany w budowie jednego z łożysk wprowadzone przez radzieckich konstruktorów. Teraz zespół biegłych ma równie ambitne zadanie."
Pierwszy opór jaki należało pokonać był prozaiczny aczkolwiek znamienny dla nowych czasów
"Prokuratorzy mieli spore kłopoty ze skompletowaniem grupy swoich najważniejszych doradców. – Ludzie się do tego nie garnęli. Mało kto chce się w taką sprawę wplątywać. Jest pracochłonna i uwikłana politycznie – mówi jeden z oficerów byłego specpułku.
Tylko jedna osoba z tego gremium pracowała jako członek komisji zajmującej się katastrofą dużego odrzutowca. Nikt nie ma uprawnień lotniczych na Tu-154M. Prokuratorscy biegli co najwyżej zajmowali się „zdarzeniami” z udziałem samolotów bojowych lub szkolnych, ewentualnie małych transportowych (nie odrzutowych) lub śmigłowców
".
W końcu udało się, wśród biegłych powołanych przez prokuraturę są eksperci od pilotażu: Jan Gawęcki i Wiesław Franczak (w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego latał krótko w prawym fotelu Tu-154M). Skład uzupełniają: dr hab. inż. Ryszard Szczepanik - specjalista od napędów odrzutowych, Stanisław Podskarbi - ekspert z zakresu budowy płatowca (z doświadczeniem inżynierskim w 36. SPLT, pracował w komisji oblotów), Paweł Góra - ekspert z zakresu prawa lotniczego i procedur ruchu lotniczego. Za analizę szkolenia odpowiadają płk pil. Mieczysław Gaudyn (szef szkolenia 3. Skrzydła Lotnictwa Transportowego w Powidzu) i mjr pil. Krzysztof Szymaniec. Tematyką łączności i radiotechnicznego ubezpieczenia lotów zajmuje się Aleksander Ziemiuk. Nad kwestiami meteorologicznymi pracują Stanisław Salamonik (z doświadczeniem w PKBWL) i dr inż. Sławomir Pietrek. Ekspertem od automatyki lotniczej jest Zbigniew Zarzycki. Z kolei za problemy z zakresu wyposażenia pokładowego, układów sterowania i nawigacji odpowiada prof. dr hab. Andrzej Tomczyk. Za problematykę z zakresu techniki lotniczej i jej eksploatacji odpowiada Jerzy Janiszewski (z doświadczeniem inżynierskim w 36. SPLT), za kwestie z zakresu medycyny dr Jacek Rożyński (medycyna lotnicza) i dr Adam Tarnowski (psychologia lotnicza).
W 2010 roku prawie 80-letni Milkiewicz nie krył zastrzeżeń do składu komisji Jerzego Millera, i zaznaczał, że w tym gremium powinny się znaleźć tylko te osoby, które "w sposób idealny" znają swoją dziedzinę z zakresu lotnictwa i które doskonale znają metodykę badania wypadków lotniczych, by mając możliwości działania pójść z duchem nowoczesności przyjmując psychologa do składu swego zespołu, to jego suwerenna decyzja?. Zamiast angażowania ekspertów z licznych instytutów badawczych mamy ich eliminowanie, jak choćby w przypadku zastąpienia krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych przez osobę związaną z przemysłem filmowym, a zajmującą się w sposób idealny promocją własnych dokonań. Warto byłoby spojrzeć chłodnym okiem na dokonania płk Milkiewicza, wszak 100 dni urzędowania na posadzie już minęły, a dawne zasługi muszą zderzyć się z twardymi realiami dnia dzisiejszego, ze szczególnym uwzględnieniem realiów politycznych.
Specjaliści z Inspektoratu MON ds. Bezpieczeństwa Lotów kierowanych przez jego szefa – pułkownika Mirosława Grochowskiego (Bogdan Fydrych i Antoni Milkiewicz z zespołem) przylecieli do Smoleńska 11 kwietnia, przywożąc ze sobą aparaty fotograficzne i specjalistyczny sprzęt- donosiły radosne komunikaty, a efektem były obserwacje Tropiciela Śladów, gdyż specjalistyczny sprzęt sprowadzał się może do statywu fotograficznego, gdyż obiektywu w posiadanej lustrzance nikt nie zmieniał.
Kokpit, czyli kabina samolotu, którą zajmują piloci, leżał zmiażdżony na powierzchni ziemi. Nie był w ogóle wbity w ziemię -opisuje płk Milkiewicz. - Jako jedna z części, na które rozpadł się samolot, kabina była w dużym stopniu zdeformowana -dodaje.Relacjonuje, że ta część samolotu została zabrana wraz z pozostałymi fragmentami na drugi dzień po katastrofie. Według jego relacji, kokpit nie był odwrócony, leżał w pobliżu centropłatu samolotu, czyli miejsca mocowania skrzydeł do kadłuba. Milkiewicz nie był w stanie powiedzieć, co właściwie stało się z kokpitem. Jego zdaniem, został on prawdopodobnie umieszczony wraz z pozostałymi szczątkami wraku. - Nie byłem świadkiem przenoszenia części, więc nie wiem dokładnie, co się z nimi stało-relacjonował 5.02.2011r Nasz Dziennik
W kilka tygodni po powołaniu zespołu biegłych prokuratury zrealizowano wyjazd ekipy do Smoleńska, a po powrocie rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa zapewniał, że plan w całości udało się zrealizować. Jaki to był plan płk Milkiewicza i co zbadano, wszak jego autor nie powinien mieć wątpliwości z kim negocjuje i jak twardo należy stawiać swe oczekiwania, tym bardziej że znane były mu braki wykazane w dokumencie pt."Polskie uwagi...". 
Efekty- chłopcy znów sobie pospacerowali na świeżym powietrzu, zajmując się zdejmowaniem i zakładaniem plomb na bramce w płotku wokół większych szczątków wraku, pooglądali to i owo, tu przykucnęli, tam strzelili fotkę, przez rurkę wybrańcy spojrzeli w komorę silnika. Młodsi dostąpili zaszczytu wizyty w koszu podnośnika, co skutkowało pełnymi ekspresji zdjęciami na stronie faktysmolensk.pl, musiało to być na tyle traumatycznym doświadczeniem, że komórki wypełnione "na pół chłopa wysoko" tysiącami odłamków sfociło się z drabinki, podsuniętej przez usłużnych gospodarzy. Grzebać w tym złomie nikt nie zamierzał, tym bardziej szukać śladów zaginionego kokpitu, chyba że nadepnęło się na jakiś zegar to ze zdziwieniem podniosło się go i przekazało do rzucenia w innej szopie..
Do czego tym ludziom byłby potrzebny wrak na terytorium Polski, z pełnym dostępem i bez wymówki o złym wilku nie pozwalającym na nic. Badania- jakie badania, jak walnęło to urwało, doświadczony ekspert swoje już wie, nie będzie się zajmował analizami metalurgicznymi. Sorry, skłamałbym, 79-letni Ostatni Mohikanin posługiwał się lupkąpodczas oglądania wybranych fragmentów szczątków, jej parametry techniczno-taktyczne pewnie znajdą się w załączniku do "Opinii Końcowej biegłych".
W lutym 2013 roku natomiast przekazano do Rosji dokumentację zawierającą dane pilotów tupolewa. Wśród przekazanych materiałów znalazła się m.in. dokumentacja dotycząca danych genealogicznych załogi samolotu Tu-154Minformował prok. Marcin Maksjan z NPW.
Można odmówić udzielenia takiej pomocy jedynie w przypadku uznania, że jej udzielenie mogłoby naruszyć suwerenność, bezpieczeństwo, porządek publiczny lub inne podstawowe interesy państwa. W tym przypadku taka okoliczność nie zachodziła, więc te dane zostały przekazane
tłumaczył przy tym.

Wniosek o badania metalurgiczne fragmentów wraku, wyartykułowany przez płk Milkiewicza, naruszałby suwerenność, bezpieczeństwo, podstawowe interesy Rosji?. Może jednak z tym ostatnim przypuszczeniem zapędziłem się za daleko. Gdy z CLKP wpłynęła bardzo ważna opinia w sprawie badań laboratoryjnych na obecność materiałów wybuchowych to nie płk Milkiewicz ze swoją wesołą drużyną analizował ten dokument, a ppłk Kopczyk grał pierwsze skrzypce, gdy stwierdzał:
w sposób jasny, pełny i nie budzący wątpliwości, CLKP ustosunkowało się do wszystkich zarzutów podniesionych przez autorów tzw. „opinii prywatnej”

Mimo upływu kolejnych miesięcy Sokole Oko może liczyć na pełne wsparcie swoich działań ze strony zwolenników "alternatywnych teorii" w rodzaju "trzy wybuchy" czy "złamana brzoza" a także rządowego zaplecza politycznego, to wielki sukces decydentów z WPO/NPW/RM. Patrząc na przeszło 4-letnie dokonania biegłych czy uprawnione jest stawianie przez niektórych znaku równości IIIRP=PRLbis?.

geoal
O mnie geoal

"Idź wyprostowany wśród tych, co na kolanach"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka