Żujgumek zawsze był twardym koleżką - umiał się odnaleźć jak mało kto. Kiedy Kwakol stracił poważanie na placu zabaw, to właśnie Żujgumek przejął formalną i nieformalną władzę nad placem. Oczywiście sporo dzieciaków było nadal za Kwakolem i trzymało z nim sztamę, więc pod trzepakiem nierzadko dochodziło do konfrontacji. Bo nie da się ukryć, że obie ferajny uparcie do niej dążyły.
Podwórko ucichło, kiedy Żujgumek (zdawało się) dotrzymał słowa. "Patrzcie, jak się robi dorosłe gadanie" - zwykł powtarzać i nawiązywał przyjacielskie stosunki z dozorcą przedszkola, dzielnicowym oraz ochroną kolei, przeganiającą nas z nasypów pełnych cudów. Żujgumek został ich przyjacielem - bo umiał, chciał i był uśmiechnięty. Skończyły się czasy, kiedy Kwakol chciał walczyć o pozycję w świecie dorosłych. Żujgumek dokonał tego, czego Kwakol nie chciał - zaprzyjaźnił się z dorosłymi, pouczając nas wszystkich na placu: "Tak się robi dorosłe gadanie. Tak się należy przyjaźnić, a nie wymagać tego i owego bez końca od dorosłych, jak bobasy".
Pękła dolna rura trzepaka a beton z piaskownicy pękał jak nigdy. Mleczarz się wkurzył i nie rozdaje już pokątnie kubków z mlekiem (podobno od teraz nie wolno - dzielnicowy patrzy mu na ręce a krowom na dojki). Plac nasz zaczął coraz brzydziej wyglądać na wiosnę - wszystkie niedociągnięcia schowane pod śniegiem pęczniały, próchniały, niszczały. Ale nam i tak było do śmiechu. Co ważne - nawet ci, którzy byli z nim "że ho ho!", teraz znaleźli inną drogę do lansowania się na placu.
Dlaczego nam do śmiechu? Gdyż Żujgumek poszedł do swoich dorosłych przyjaciół (dozorcy, dzielnicowego i sokistów) chcąc rozmawiać o pomyśle na ładne place. Powiedzieli mu: "Chwilunię, kochany". Zamknęli drzwi przed nosem i przy wódce rysowali coś na kartkach, przegryzając kiełbasą. Żujgumek czeka do teraz w poczekalni, miętosząc czapkę, żeby przyjaciele go zawołali do przyjacielskiej narady. A kiełbasa pachnie jak nigdy... Mmmmmmmniam!