Zofia Grudnikówna Zofia Grudnikówna
1300
BLOG

Rozbój od spadków i darowizn

Zofia Grudnikówna Zofia Grudnikówna Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 27

 Kancelaria Premiera poinformowała wczoraj o przyjęciu zmian w prawie spadkowym, od tej pory możliwe ma być przyjęcie spadku wyłącznie „z dobrodziejstwem inwentarza”. W prostych słowach znaczy to, że do tej pory domyślnie dziedziczyło się całe długi spadkowe, jak duże by one nie były. Teraz podstawowym sposobem ma być dziedziczenie długu tylko do takiej wysokości, ile można spłacić z środków pozostawionych przez zmarłego. Na przykładzie: jeśli Ciocia Janina zostawiła Państwu 10000 złotych kredytu do spłacenia oraz biżuterię i samochód o łącznej wartości 3000 złotych, to muszą Państwo spłacić tylko 3000 z kredytu. W dawnym stanie prawnym można było być 7000 złotych stratnym.

 

Choć jest to krok w dobrym kierunku, korzystny dla zwykłych ludzi, którzy nie wiedząc o instytucji przyjęcia spadku z dobrodziejstwem inwentarza często z powodu długów zmarłego popadali w kłopoty, to chyba jednak mamy do czynienia z próbą przypodobania się wyborcom przed niedługim końcem kadencji. Gdyby Rząd rzeczywiście chciał dobra obywateli, mógłby pomyśleć o zniesieniu złodziejskiej instytucji podatku spadkowego.

Jeśli umiera bliska osoba, prawdopodobnie nie pozostawia ona majątku o wielkiej wartości. Historie o starszych paniach zapisujących ubogim krewnym pałace w post-peerelowskiej rzeczywistości raczej się nie zdarzają. Wchodzący do spadku majątek najczęściej jest nieduży i już używany przez spadkobierców, uważany za „rodzinny”, za „swój”. Niestety, od wartości tego majątku należy zapłacić wcale niemały haracz dla państwa. Ciężko na śmierć członka rodziny patrzeć jak na okazję do zysku – a tak widzi ją aparat skarbówki.

Trudne zasady najprościej zilustrować przykładem, dlatego zapraszam Państwa do wspólnego rozwiązania prostego kazusu rodem ze studiów prawniczych:

Wyobraźmy sobie skromne małżeństwo emerytów. Mieszkanie komunalne, jedna córka – od dawna żyje w Stanach. Mają działkę rekreacyjną za miastem, samochód i kilka groszy oszczędności.  Otóż pewnego dnia umiera mąż. Zgodnie z prawem, do zmarłego należała połowa majątku, którą dziedziczą po równo żona i córka. Czyli wdowa otrzymuje połowę z ½, czyli ¼, zaś ¼ - córka. Zakładając, że połowa majątku pary warta jest przykładowo 40 000 złotych, dział który dziedziczy żona to 20 000 złotych. Przy stawce 3% i 5% (proszę mi uwierzyć na słowo, nie będę tu przytaczać obliczeń poszczególnych progów) żona musi nagle zapłacić Fiskusowi ponad 800 złotych. Zakładając, że jest w dobrych stosunkach z córką i ta nie każe nagle wykupywać od siebie swojego udziału, kiedy zdoła odłożyć tyle, by spłacić podatek? Mimo, że nic nie zyskała – a straciła ukochaną osobę, musi opłacić koszty pogrzebu oraz – co często jest bardzo trudne – utrzymać gospodarstwo domowe z jednej, a nie dwóch, jak wcześniej, emerytur.

Podatek od spadków nie jest w naszym systemie prawnym – jak twierdzą jego obrońcy – sposobem na opodatkowanie rodowych fortun przechodzących z pokolenia na pokolenie, tylko sposobem na wyzyskanie rodzinnych tragedii osób starszych, pozbawionych oparcia, w trudnej sytuacji życiowej. Jest perfidnym sposobem na uciskanie sierot i wdów, co dla chrześcijanina – przypomnijmy – stanowi grzech wołający o pomstę do nieba.

W kontekście zbliżających się wyborów samorządowych warto zauważyć, że podatek od spadków i darowizn zasila budżet gminy i gmina ma możliwość regulacji jego stawek. To radni i wójtowie odpowiedzialni są za obciążenie wielu starszych osób dodatkowym, materialnym ciężarem w najtrudniejszych chwilach.

Niepokorna, myśląca pod prąd, zasadnicza.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka