Gruenefee Gruenefee
1972
BLOG

Boże Narodzenie A. D. 1914, czyli trochę pokoju w środku rzezi

Gruenefee Gruenefee Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 59

Pierwsza wojna światowa była wojną najkrwawszą i najokrutniejszą w ówczesnej historii. Wiedza większości z nas o wydarzeniach I wojny światowej ograniczona jest do najważniejszych faktów i postaci tamtego okresu, natomiast los szeregowych, anonimowych żołnierzy, którzy znaleźli się w beznadziejnej, bezsensownej i dramatycznej sytuacji wciąż jest pomijany w skrótowych relacjach przypominających jeden z najkrwawszy konfliktów w dziejach świata.

Żołnierze, tylko do Bożego Narodzenia - tymi słowami żegnał żołnierzy w Berlinie cesarz Wilhelm II przed wymarszem na front. Wtedy nikt nie miał wątpliwości, że tak będzie, że wojna skończy się szybko i święta spędzą już w domu. Rzeczywistość okazała się okrutna. Wojna pochłonęła już wiele ofiar, 160.000 Anglików, 300.000 Francuzów i tyle samo Niemców. Żołnierze walczących stron utkwili naprzeciwko siebie w okopach przecinających Europę od Kanału La Manche do Alp, rozdzieleni tylko wąskim pasem ziemi niczyjej. Wegetowali w okopach pełnych szczurów, sparaliżowani ze strachu i ze śmiercią w oczach. Dla nikogo ziemia nie znaczy tyle, co dla żołnierza. Kiedy tuli się do niej długo i mocno, kiedy w śmiertelnym lęku przed ogniem wciska się w nią głęboko, twarzą i kończynami, ona to staje się jedynym przyjacielem, bratem, matką, w jej milczenie i w jej zacisze wyjękuję swój strach i swoje krzyki, a ona je przyjmuje*. Dowództwo zdawało sobie sprawę jaki wpływ na żołnierskie morale ma to święto Bożego Narodzenia, dlatego też dla poprawienia nastrojów żołnierskich dostarczyło do okopów tysiące małych choinek. Właśnie ten podarunek wywołał wśród żołnierzy niesamowitą potrzebę dywersyjnego działania – jako symbolu łączącego Europejczyków i chrześcijan, symbolu jednoczącego ponad granicami i narodami.

We Fleurbaix na przykład, w małej wiosce pięć kilometrów na południe od Armentières. Tam światełka w noc wigilijną widziane przez angielskich żołnierzy nie pochodziły wyjątkowo od wystrzałów karabinów. To Niemcy z oświetlonymi choinkami jak ze znakiem pokoju pomalutku posuwali się w kierunku okopów Anglików i łamanym angielskim oznajmiali swoje pokojowe zamiary. Trochę ociągając się wyszli im na przeciw pierwsi odważni Anglicy, podali sobie ręce, złożyli sobie nawzajem życzenia świąteczne, potem przy papierosie pokazywali zdjęcia z rodzinnych stron.

Mały rozejm z Fleurbaix to nie był pojedynczy przypadek. W tę zimną, gwiaździstą świętą noc roku Pańskiego1914 słychać było ze wszystkich stron frontu - We not shoot, you not shoot!

To nie do uwierzenia, co wam teraz opiszę, ale to najprawdziwsza prawda– pisał w liście do rodziców żołnierz Josef Wenzl – Jeszcze dzień się na dobre nie rozpoczął, gdy Anglicy zaczęli do nas machać, my też. Pomału wyszliśmy z okopów, nasi zapalili choinkę. Staliśmy tak przy tej choince i śpiewaliśmy kolędy, my żołnierze, jeszcze wczoraj zagorzali wrogowie. Tego nie zapomnę do końca życia. Nikt nie gwarantował żołnierzom, że ich znaki zostaną dobrze zrozumiane i zamiast papierosem i wódką zostaną poczęstowani granatem.

Do historii przeszło też zdarzenie, jakie w Wigilie przygotowali Anglicy Niemcom. Wymyślili pewien fortel, najpierw omamić wroga kolędami, a następnie poczęstować ogniem artyleryjskim. Mieli zaśpiewać tylko trzy chorały. Stało się inaczej, Niemcy zaczęli śpiewać razem i krzyczeli po angielsku - Merry Christmas!  We are not shooting tonight!. Anglicy zrezygnowali z podstępu.

To były krótkie momenty człowieczeństwa, małe świętowanie ludzi, którzy jeszcze dzień przedtem i dzień po byli śmiertelnymi wrogami. Jednak nie w całej Europie zabijanie zrobiło sobie wigilijną przerwę. Dokładnie w Wigilię 1914 roku niemiecki porucznik Friedrich von Arnauld de la Perrière zrzucił pierwszą bombę na Anglię, trafiła do ogrodu plebanii w Dover. Od tego momentu wojna osiągnęła całkiem inny, katastrofalny wymiar.

A mimo to w tych krótkich pojednawczych epizodach Pierwszej Wojny Światowej tkwi do dzisiaj ogromna, symboliczna moc – jeśli ludzie tylko chcą, kończy się wojna... i to od razu.

Historia pierwszej połowy XX w. zdominowana została przez wydarzenia kolejnego światowego konfliktu z lat 1939-45, który przyćmił to, co działo się zaledwie kilka lat wcześniej. Jak wyglądała Noc Wigilijna w kotle stalingradzkim opisałam w notce Madonna stalingradzka.
 

Wszystkim czytelnikom i komentatorom mojego bloga życzę -Niech magiczna noc Wigilijnego Wieczoru przyniesie Ci spokój i radość. Niech każda chwila Świąt Bożego Narodzenia żyje własnym pięknem.

 

*) Erich Maria Remarque, Na zachodzie bez zmian, Olsztyn 1992, s. 36

Gruenefee
O mnie Gruenefee

Large Visitor Globe

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura