Kto by nie chciał mieć ciepłej i suto opłacanej posadki państwowej, gdzie tylko wystarczy gadać zawile, że nikt naszej gadki i tak nie rozumie, a ponieważ ubarwiamy jeszcze toto dodatkowo niezrozumiałym obcym słownictwem, to możemy być pewni, że nikt tego nie zakwestionuje. Jakie studia umożliwiają nam, przynajmniej w Niemczech taki przyjemny start w dorosłe życie? Oczywiście, gender-studies. Ja osobiście polecam Uniwersytet w Heidelbergu (Niemcy) i szczególnie polecam aktywny udział we wszelakich warsztatach tematycznych tam organizowanych.
Poniżej mała próbka z takich warsztatów w ramach gender - studies.
„Zachodnia nauka traktuje orientalne ciało tradycyjnie jako nieruchomy, stereotypowy byt, który reprezentuje odmienność obcej kultury. Natomiast najnowsze badanie rozpatruje istotną konceptualną kompleksowość i specyficzne, historyczne kodowanie ciał, płci i seksualizmu, analizując transformatywne warunki autochtonicznej tradycji oraz dynamik społecznej i transnarodowej interakcji”.
No, no brzmi naukowo. Stop! Jaka znowu zachodnia nauka? Medycyna? Czy może fizyka atomowa? I co to znaczy „nieruchomy“? Czy tu chodzi o to, że mieszkańcy Orientu zawsze byli przedstawiani nieruchomo, podczas gdy „biali” w ruchu? Właściwie dlaczego? A jak mam to rozumieć - „odmienność obcej kultury”? Czy obca kultura nie zawsze jest odmienna? I w końcu co autor miał na myśli formułując drugie zdanie: „konceptualną kompleksowość i specyficzne, historyczne kodowanie ciał, płci i seksualizmu, analizując transformatywne warunki autochtonicznej tradycji oraz dynamik społecznej i transnarodowej interakcji”? Czy w rzeczywistości chodzi tu tylko oto, że właściwie tego i tak nie potrzeba rozumieć, aby studiować jakieś bzdury uwieńczone dyplomem. Bo wartości dodanej albo korzyści z tego prawie żadnej nie ma.
Takim pseudonaukowym bełkotem karmi się uczestników warsztatów w ramach „transkulturowego świata sztuki” dotyczących problematyki płci, seksualizmu i ciała.
I co to ma wspólnego z orientalnym ciałem? Czy Arabowie albo Turcy są per se trochę „problematyczni” ze swoim ciałem albo seksualizmem? Czy są w końcu transgenderowi? Ale to chyba najlepiej wyjaśniłby Erdogan, czy jakiś inny szef rządu np. w Egipcie. Po co zaraz całodniowe warsztaty.
Podczas gdy w Niemczech, a i na pewno w Polsce studiujący i ich panowie profesorki bardzo intensywnie zajęci są wdrażaniem zasad równości w narodzie w ramach gender – mainstreamingu, w Anglii jest się już o krok dalej. I wcale nie mam tu na myśli wprowadzenia urzędowego rozporządzenia, aby wszystkim uczniom szkół podstawowych, którzy nie chcą mieć do czynienia z islamem, wpisywać w ich uczniowskich aktach „rasista”.
Otóż muzułmanie w Wielkiej Brytanii żądają rozdzielenia płci na brytyjskich uniwersytetach. Wprawdzie islamscy studenci bardzo chcą korzystać z solidnego brytyjskiego kształcenia, nie są jednak gotowi do dostosowania się miejscowym zwyczajom, a już zwyczajom genderowym to w ogóle. Ale co się nie robi dla petrodolarów, którymi dysponują rodzice tych studentów. Centralny Związek brytyjskich szkół wyższych i uniwersytetów opublikował przewodnik, w którym stoi czarno na białym, że "islamscy studenci mają prawo wymagać od władz uczelni zastosowania w salach wykładowych podziału na płeć - prawo muzułmańskie separacji płci stoi wyżej niż prawo kobiet do siedzenia, gdzie się im podoba".
Parkom narodowym chciałabym z tego miejsca przypomnieć, że jeśli kiedykolwiek będą się starały o fundusze unijne, to niech nie zapomną o zachowaniu zasady gender na ich terenie. To jest bardzo ważne, bo np. Narodowy Park Eifel (Niemcy) chciał koniecznie wiedzieć, czy w ich parku zachowana jest genderowa równość płci, zlecił genderowym ekspertom przeprowadzenie stosownych badań, zapłacił 27.000 euro, i się dowiedział, że z wszelkich prospektów reklamowych parku mają zniknąć jelenie na rykowisku.
Szczęśliwego Nowego Roku!
Nieskromnie polecę jeszcze moją ostatnią notkę na ten temat gruenefee.salon24.pl/555399,dzieci-szukaja-plci i starsze.
