Nie posiadam rezydencji, nie jestem też arcybiskupem. A skoro nie posiadam, bowiem nie jestem, nie otrzymam także od miasta działki wartej 457 tysięcy złotych za... cztery tysiące pięćset.
To nie żart.
Tak wyglądają realia polskie A.D. 2011.
A rzecz dotyczy (tym razem) Gdańska, arcybiskupa Głódzia i parafii św. Ignacego Loyoli na Oruni.
Szczegóły tej... wymiany, w ramach której "Gdańsk odda Kościołowi wartą pół miliona działkę, a abp Głódź powiększy ogród swojej rezydencji" opisuje tutaj "Gazeta Wyborcza" w swym trójmiejskim wydaniu. I jest to, podobno, korzystna dla miasta "transakcja", bowiem w przeciwnym wypadku Kościół dostałby / miałby jeszcze więcej.
Powiększony o działkę za prawie pół miliona złotych park rezydencji arcybiskupa, przeznaczony zostanie na... cele sakralne.
W artykule "GW" znajdziemy dalsze przykłady przekazywania Kościołowi przez władze samorządowe nieruchomości za... jeden procent ich wartości. Teraz lub w przeszłości.
"Biedne" samorządy doskonale porozumiewają się z "biednym" Kościołem Katolickim. Tu nie trwa żadna wojna polsko – polska. I to niezależnie od orientacji, tak zwanej, politycznej. Polskie władze centralne lub samorządowe, rekrutujące się z lewicy, prawicy lub skądkolwiek indziej, wobec Kościoła prezentują nieustającą hojność. Polska katolicyzmem stoi. Materialnym z pewnością. A biskupi....
"Biskupstwa w Polsce to dwory. A dwór i służba to fałszywa wizja Kościoła", przypomniał niedawno biskup Pieronek. Ale to jednostkowy głos w polskim Kościele Katolickim. I bardzo odosobniony.
Pecunia non olet.