gschab gschab
1236
BLOG

Panie Migalski - ani śmiesznie, ani strasznie tylko głupio

gschab gschab Polityka Obserwuj notkę 1

Pracuję w biurze i co za tym idzie czasem spotykam się z osobami, które licząc na ludzką dobroć (by nie powiedzieć naiwność), przychodzą „po prośbie”. Teksty o tym że ktoś nie ma pracy, czy że jest chory albo nie ma co jeść lub czym nakarmić dzieci kiedyś budziły moje szczere współczucie i chęć pomocy, dziś już trochę na to się uodporniłem i mam zasadę, że nie daję pieniędzy. Kiedyś przyszedł do mnie mężczyzna z klasycznym repertuarem próśb i problemów, więc zaproponowałem mu umycie okien w firmie, za co dostanie jakieś tam pieniądze. Ten stwierdził , że ma chory kręgosłup i nie może takich rzeczy robić (choć wcześniej skarżył się, że nie ma pracy), zaproponowałem mu wówczas, że kupię mu coś do jedzenia. Oburzenie jego było wielkie, wręcz zrobił awanturę mówiąc, że może on nie chce jedzenia, może chce sobie kupić czekoladę. OK. chce niech kupuje tylko dlaczego ja mam płacić za jego zachcianki? Nie musze wspominać, że ten pan nigdy nic u mnie w firmie nie dostał, ani propozycji jakiejś dorywczej pracy ani czegoś do jedzenia.

Pan europoseł Migalski pisze o naszej sytuacji w Unii Europejskiej, która jako żywo, przypomina opisanego przez mnie wyżej mężczyznę. Chcieć możemy dużo, możemy się obrażać na fakt, że nie zapraszają nas do grona decyzyjnego, jednak musimy pamiętać, że to my wyciągamy rękę po pieniądze, że to nasz kraj jest największym unijnym beneficjantem i że to do nas trafiają ogromne pieniądze wpłacane do wspólnej kasy przez płatników netto. Z jednej strony chcemy dostać jak najwięcej, z drugiej chcemy mieć jak największy wpływ na podejmowane w Unii decyzje – chcieć możemy, jednak przydałoby się trochę trzeźwego myślenia. Dopóki będziemy słabi, dopóki nasza gospodarka nie osiągnie poziomu płatników netto, dopóty będziemy ciągle tymi którzy proszą, tymi którzy liczą na łaskawość bogaczy. I jakby brutalnie to nie brzmiało ale będziemy na pozycji klienta, podwieszającego się pod możnych tego świata. Jakby tego nie ubrać w ładne słowa i określać jako wyrównywanie poziomów, fundusz spójności itd., to i tak to my jesteśmy tymi biednymi chodzącymi „po prośbie”.

Oczywiście prosić też można w różny sposób, jeżeli ma się opracowany długofalowy plan posunięć dyplomatycznych można osiągnąć więcej niż działając ad hoc. To że akurat przewodzimy Unii Europejskiej nie jest jakąś naszą wybitną zasługą, po prostu byliśmy w grafiku, a to że mamy wybory w Polsce nie ułatwia mądrego i efektywnego działania. Można było nasze przewodnictwo wykorzystać jednak do tego potrzeba by zajęcia się tym co dzieje się w Europie i na europejskich salonach, a nie patrzenia na sondażowe słupki. Wielkim błędem, dla naszego kraju, było wycofanie się z pomysłu wcześniejszych, nie pokrywających się z naszą prezydencja wyborów parlamentarnych, tu jednak znów interes partyjny przedłożony został nad interes Polski. A żeby było śmieszniej (jeżeli to jest śmieszne), raczej nic to rządzącym nie dało.

Nie oczekujmy, że unijni bogacze, ci którzy wpłacają do wspólnej kasy najwięcej pieniędzy oddadzą możliwość podejmowania decyzji krajowi, który dopiero aspiruje do tego aby do grona potentatów dołączyć. Te decyzje nie dotyczą tylko naszego kraju lecz również innych, w tym płatników netto. Chyba nikt nie wyobraża sobie sytuacji gdy np. kanclerz Merkel ustala z Polską (ale również z innymi aspirującymi krajami) decyzje dotyczące żywotnych interesów gospodarczych Niemiec – trochę realizmu i pokory. Możemy się starać mieć jakiś wpływ na podejmowane decyzje, możemy próbować przedstawiać swoje racje i bronić naszych interesów. Może nawet coś nam się uda osiągnąć, jednak w sytuacji gdy mamy kryzys Unii, kryzys euro, gdy czeka nas przeorientowanie unijnej polityki wewnętrznej nie oczekujmy, że będziemy odgrywać pierwsze skrzypce. Jeżeli uda nam się być w orkiestrze to już będzie nieźle.

Jeżeli nasza gospodarka nie będzie silna, jeżeli nie będziemy prowadzili spójnej i zorientowanej na interes Polski ale jednocześnie broniącej interesów innych krajów członkowskich, polityki w UE, wówczas ciągle będziemy w sytuacji klienta. Czasem coś dostaniemy, czasem uda nam się cos osiągnąć ale i tak symbolem naszej pozycji i sytuacji będzie minister Rostowski czekający w przedpokoju na zaproszenie.

gschab
O mnie gschab

Wielbiciel rocka, piosenek Jacka Kaczmarskiego i żeglarstwa. Sybaryta

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka