Rolex Rolex
1749
BLOG

EZOPOWO. O SŁONIU W POKOJU

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 39

A już myślałem, ze mi się nie będzie chciało napisać, a jednak! Rzeczywistość ma to do siebie, że jak się człowiekowi wydaje, że już wszystko wiadomo, to i tak potrafi zaskoczyć. No i zaskakuje. Mam na myśli tę całą wiązkę nierealnych, wydawałoby się, zdarzeń z ostatnich 24 godzin.

Zacznijmy od końca, czyli od prasowej burzy dotyczącej odwołania szefa służby kontrwywiadu wojskowego, jako konsekwencji rzekomej, tajnej umowy o współpracy podpisanej rzekomo z rosyjskim odpowiednikiem polskich służb. Co tu jest absurdalnego? Wszystko.

Do niedawna, w cywilizowanym świecie tajne to było nawet nazwisko szefa tajnej służby oraz jego wizerunek, no bo jak taka służba ma być tajna, jeśli jest jawna?

Dwa – jak Polska podpisała tajną umowę z Rosją, jeśli media o tym trabią? Chyba przestaję łapać znaczenie słowa ‘tajny’. I pytanie – czy znajdzie się inne państwo-idiota, które z nami podpisze coś tajnego?

‘Tajna’, to znaczy jawna umowa z Rosją kojarzy nam się z Targowicą, Smoleńskiem, etece...

Słusznie nam się kojarzy, bo ‘Smoleńsk’ to taki wspólny polsko-rosyjski problem, z którego mało kto potrafi znaleźć wyjście.

Do rzeczy. Słonia w pokoju można opisać na dwa sposoby. Można opisać słonia, zaczynając od wagi, długości słonia od punktu A do punktu B albo od C do D. Można jednak tegoż słonia opisać inaczej analizując wszystko, co znajduje się w pokoju POZA słoniem. Jest to taka analiza pod górkę, pracochłonna, ale efekt jest podobny. Nieopisana ‘reszta’ bedzie słoniem.

Ale dlaczegóż ktoś miałby przedsiębrać tak karkołomne zadanie, by opisać słonia opisując wszystko poza nim?

Cóż... ktoś (badacz) może mieć jakiś para-religijny, zabobonny lęk przed słoniem, a nawet przed wymówieniem słowa ‘słoń’. To tkwi w psychice i może skutecznie blokować możliwość artykulacji w temacie ‘słoń w pokoju’.

Z drugiej strony jednak sytuacja słonia w pokoju (wyobraźmy sobie słonia w pokoju w bloku!) jest dosyć niezwykła i naturalnym ludzkim odruchem jest chęć podzielenia się wiedzą o słoniu w pokoju z otoczeniem. Czy, prawda, stropy aby wytrzymają?  I tutaj pojawia się taki dosyć śmieszny efekt. Z jednej strony mamy zakodowany zabobonny lęk przed słoniem i samym słowem ‘słoń’, z drugiej nie chcemy wyjść na wariata, bo jakże to? Słoń w pokoju, w bloku, w Polsce? Ale on tam jednak jest. Efektem porażenia intelektualnego w takiej sytuacji jest właśnie podejmowanie prób opisu zastępczego w miejsce naturalistycznego. Nie piszemy ‘słoń wypił całą wodę z karafki!’, ale piszemy: ‘woda z karafki wyparowała zupełnie w taki sposób, jakby wchłonął ją jakiś wielki ssak, ale ponieważ istnienie wielkiego ssaka o gabarytach s... w pokoju jest niemożliwe, więc musiało to być zjawisko wytłumaczalne w jakiś inny sposób.

Że Ezopowo? No i co z tego, że Ezopowo? Ważne, że ciekawie. Idźmy dalej.

Słoń w naszym pokoju to sprawa prywatna; słoń w takiej sytuacji byłby naszym indywidualnym problemem. Nieco inaczej jest z państwami, bo to złożone twory społeczne. Słoń w państwie, dajmy na to, jest też problemem zbiorowym. Też trochę głupio, jeśli słoń albo całe stado słoni hasa sobie po mazowieckich równinach. Zajrzyjmy do wikipedi! Słoń w Polsce nie występuje, tak jak łoś nie występował w okolicach autostrady pod Strykowem, dlatego załozono siatki o wysokości 1.50 metra, czego nie występujący łos nie zauważył i wlazł na drogę, co kosztowało życie jego i czteroosobowej rodziny pędzącej autostradą zgodnie z optymistycznymi zaleceniami.

A teraz zostawmy Ezopa i do rzeczy. Jeśli premier Tusk wywala na zbity łeb szefa kontrywiadu, to onacza, że chce nam opisać pewnego rodzaju przestrzeń wkoło słonia, którego on boi się nazwać. Ten szef kontrwywiadu podjął był próbę zlinczowana generała Skrzypczaka. Różnica pomiędzy słoniem, a w zasadzie trąbą czyli Nosem słonia, a generałem Skrzypczakiem jest taka, jaka była kiedyś pomiędzy ministrem Bronisławem Komorowskim a ministrem Romualdem Szeremietiewem, albo nawet większa, bo generał Skrzypczak był na wojnie i ma natowskie kompetencje (na przykład umie liczyć i zna się na sprzęcie wojskowym) i w związku z tym natychmiast rozpoznaje słonia w pokoju. Słoń w pokoju (a w czasie wojny tym bardziej) w tym konkretnym przypadku ozncza bandę słoniopodobnych, zapijaczonych idiotów -  tłuściochów za biurkami, którzy nie pójdą na wojnę, bo mają kłopot ze zwieraczem, natomiast chętnie przytulą dużą bańkę w zielonej walucie w zamian za wyposażenie tych, którzy na wojnę idą w szmelc.

Zdaję sobie sprawę, że muszę powstrzymywać temperament, niemniej wszyscy mam nadzieję mamy tutaj przeczucie, że zbliżamy w naszych rozważaniach do związanych ze słoniem obscenów, a więc wkraczamy o obszary okołogonowe.

Pan premier wywalił tajnego szefa tajnej służby pod pretekstem zawierania tajnych umów, bo ma również kłopoty z wyartykułowaniem słowa ‘słoń’. Zrobił z siebie idiotę, ale tylko dlatego, że nie chce żyrować obecności słonia i konsekwencji przebywania wielkiego ssaka w pokoju w bloku, jakby się kiedyś jakiś rzeczywiście niezawisły sąd szczególnie wnikliwie dopytywał o ten niezwykły przypadek.

A teraz wykonajmy skok mentalny i zajmiemy się pozornie odległym tematem, a więc tym co o ekspercie od ‘samolotów w locie’, Lasku, sądzi profesor Rońda, a co profesorze Rońdzie sądzą dziennikarze tytułu Rzeczpospolita. Rzeczy są pozornie niezwiązane, ale tylko pozornie, bo zauważmy, że tytuł prasowy Rzeczpospolita był obecny przy wymierzaniu wyroku cywilnej śmierci na ministrze Szeremietiewie i teraz też jest obecny, kiedy idzie o zagrożone, słoniowe interesy.

I to jest słowo klucz – interes. Dla podniesienia emocji dodam, że chodzi o circa 150 miliardów złotych w formie rekompensaty za lucrum cessans, utracone w konsekwencji przemodelowania świata i utraty rynków zbytu na posowiecki szmelc militarny, czym słoń się zajmował jeszcze zanim Pasikowski nakręcił ‘Psy’ (powinien teraz nakręcić film ‘Słoń’).

Zacznijmy od pana Laska obrzucanego przez Obóz Konfederacji wszelkiego rodzaju obelgami, od ‘ruskiego’ począwszy, a na nieuku skończywszy. Niesłusznie. Pan Lasek jest urzędnikiem państwowym i jest do tego (moja opinia) dosyć dobrym urzędnikiem państwowym. Już tłumaczę. Otóż jak szanowni Państwo zauważyliście państwa (te złożone twory) nie są kościołami, których zadaniem jest głosić prawdę (to już św. Augustyn wywiódł ze św. Pawła), ale należą do ułomnego, bo skażonego grzechem świata (Civitas Mundi). Państwa czasami (często) kłamią, a już nagminnie zatajają prawdę. Tak, tak właśnie jest, drodzy kwietyści. Weźmy takie państwo Zjednoczone Królestwo, którego niezbyt zachęcający kawałek widzę za oknem, bo jestem w delegacji. Nad tym państwem, dokładnie nad Szkocją, wybuchł sobie kiedyś samolot powodując śmierć załogi, pasażerów i mieszkańców domów, na które spadły szczątki maszyny. Co zrobiło państwo brytyjskie?

Zełgało, twierdząc, że to był wypadek, awaria, panie, ‘jak walło, to się urwało’.

Dlaczego łgało?

Bo urzędnicy państwowi uznali, że większą szkodę państwu brytyjskiemu przyniesie ujawnienie prawdy niż łganie. Pro publico bono!

Prawda wyszła na jaw zupełnie przypadkiem. Otóż jeden z rodziców jednej z ofiar był całkiem przypadkiem członkiem elitarych towarzystw związanych z Oxbrydżem, skąd wywodzą się szefowie wszystkich miejscowych służb, tych których nazwy znamy i tych, których istnienia nawet nie podejrzewamy. Ale z jakichś znanych tylko sobie powodów postanowił być skromnym kimś, gdzieś na zapupiu. W obliczu osobistej tragedii przypomniał sobie o swojej elitarności, pojechał do Londynu i komuś w jakimś budynku przy Whitehall powiedział: ‘Heniek, k...a, tego nie odpuszczę’. No i się objawiła prawda.

Pan Lasek, rzetelny urzędnik państwowy, działając najpierw ‘pod okiem’ pana Millera, a potem samopas, dostał do wykonania zadanie. To zadanie polega na łganiu, bo tak ktoś zdefiniował interes państwa. Pan Miller i pan Lasek odmówili wpuszczenia do pokoju ekspertów NATO czy innych, niezależnych, bo w pokoju jest słoń, ale boimy się słonia, a nawet słowa ‘słoń’.  I co by świat powiedział, gdyby się wydało z tym słoniem w pokoju?

Pan profesor Rońda jest w nieco innej sytuacji. Jest dobrym i rzetelnym naukowcem z wybitnymi i udokumentowanymi osiagnięciami, podobnie jak pan Lasek jest dobrym urzędnikiem państwowym. I tak jak panu Laskowi (a wcześniej Millerowi) dano opis sytuacyjny stanu A i stanu B i poproszono, by w ramach własnych kompetencji opisali, jak mogło dojść od stanu A do stanu B, tak i profesor Rońda w dobrej wierze stara się wytłumaczyć, jak z rury cienkościennej o przekroju fi (zadany stan A) mogło dojść do stochastycznie ułożonej masy szczatków bez regularnego przekroju (stan B). Jako że do takiej transformacji potrzebna jest siła F, a tej było za mało, to logiczną konsekwencją było uzupełnienie tego braku w postaci siły pochodzącej z wybuchu (żeby się rachunki zgadzały).

Pomiędzy poglądami pana Laska i profesor Rońdy jest jakby sprzeczność, ale jest to sprzeczność pozorna; pan Lasek wykonuje pewnie w dobrej wierze zadanie niewyjawieniu światu istnienia słonia, a pan profesor (podobnie w dobrej wierze) zastanawia się nad istnieniem słonia – a i owszem – ale jest to słoń mieszkający w bloku w Smoleńsku. Pada tutaj przerażające słowo: ‘słoń”, ale słoń jest daleko, nie u nas, a przez to jest jakby mniej straszny.

Zawiłe?

Nic nie poradzę; jak ktoś chce z grubej rury o słoniu, to proszę mnie uprzejmie poprosić – zastanowię się.

W każdym razie ze słoniem w pokoju w bloku w Warszawie jest kłopot. Po pierwsze – zabiera dużo miejsca, po drugie zasłania (jak to słoń) światło i rośliny źle rosną, po trzecie żre, a po czwarte trawi ze wszelkimi tego faktu konsekwencjami. Można utykać po kieszeniach i wyrzucać na cudze trawniki po trochu, żeby się nie wydało, ale słonie żyją sto lat, więc nie będzie łatwo. Może się okazać, że nam produkcje słonia sięgną do uszu. Ja osobiście uważam, że słonia trzeba wypuścić na sawannę. Nie na Madagaskar, ale tam gdzie żyją słonie. I gdzie swobodno dyszyt’ słoń.

Wszystkim Państwu życzę miłego dnia. A że ostatnio przyjął się zwyczaj pozdrawiania małżonków, to im również życzę!  

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka