Rolex Rolex
5510
BLOG

CZY MISIU KUPI NAM FUTRO?

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 55

 

 

Ciągnąc się po marginesach tutułów pierwszych stron mediorów, niczym partia solowa trąbki w Pierwszym Koncercie Szostakowicza, jacyś dziwni ludzie zaczęli snuć swoje opowieści o najnowszej historii Polski, a te opowieści są na tyle warte pochylenia się, że każde zawarte w nich słowo jest oszustwem, kłamstwem i blagą.

Ponieważ nieczęsto mamy okazję obcować z opowieścią, której każde jedno słowo, każde stwierdzenie i każda teza jest w oczywisty sposób fałszywa, a dzięki temu wiemy, gdzie szukać prawdy, to i ja się pochylę, pomimo pewnych dolegliwości związanych z ponownym odkryciem gry w halowego badmintona.

Otóż na rynku ukazała się książka – wywiad rzeka – jaką z wybitnym oficerem peerelowskiego wywiadu wojskowego  Aleksandrem Makowskim, szpiegiem i synem szpiega, absolwentem szkoły polskojęzycznego oddziału GRU w Kiejkutach oraz Harvardu, przeprowadzili przemili panowie dziennikarze: Paweł Reszka i Michał Majewski, a stręczone jako ‘ujawnienie tajemnic peerelowskiego wywiadu’ dzieło ukazało się nakładem wydawnictwa ‘Czarna Owca’, nomen omen, ale znów ktoś pewnie nie zwrócił uwagi, jak to w wojsku.

W każdym razie ujawnione fragmenty książki ucieszyły mnie o tyle, że od dawna lansuję tezę, że mordu na św. Jerzym Popiełuszce dokonali żołnierze wywiadu wojskowego, przejmując porwanego przez służby cywilne kapłana, na mocy osobistego rozkazu (jak twierdzę na podstawie prostej logiki, choć nie mam na to żadnych dowodów) Kiszczaka – szefa polskojęzycznego oddziału GRU desygnowanego (formalnie) na stanowisko szefa służb cywilnych przez własnego agenta Jaruzelskiego. Celem zabójstwa księdza Jerzego oraz wrobieniem w to zabójstwo bezpieki cywilnej było zneutralizowanie tejże bezpieki, która choć mocno skomunizowana, to jednak mieszkała wród ludzi, a nie w koszarach, i zawsze istaniało niebezpieczeństwo, że – podobnie jak stało się to niejednokrotnie wcześniej w historii Paktu Warszawskiego – przejdzie na stronę wroga zrywając kremlowską smycz. Czy tak mogło się stać nie wiemy; wiemy że tak się nie stało. Przekaz był prosty: nie takie Ciastonie i Płatki możemy wywrócić jedną zgrabną operacją.

Tyle potwierdził mi wywiadowca Makowski zaprzeczając i plotąc banialuki w dostępnych mi fragmentach jego książki wydanej przez ‘Czarną Owcę’. Dziś jednak nie tylko o tym – o tym piszę obszerniej w tygodniku Polska Narodowa, na którego łamach mam zaszczyt gościć, i które polecam.

Dziś też o Kiejkutach, ale z czasów nieco późniejszych. Otóż to nie jest do końca tak, jak sądzi Wielce Szanowany przeze mnie Rosemann tu:http://rosemann.salon24.pl/563737,miller-sypie-kwasa-czyli-o-upadku-gangsterskich-zasad, że w sprawie więzień CIA w Polsce mamy do czynienia z podrzędnymi gangsterami, którym puściły i nerwy i zwieracze, i w związku z tym zaczynają ‘sypać’. To nie oni sypią, bo wiąże ich nie jakaś tam omerta związana – jak podejrzewa Rosemann – z pewną obyczajowością lub nawet obrzędowością, ale omerta w kwocie piętnastu milionów zielonego papieru, który wraz z innymi walorami zwykł był zamieniać się w służbach wojskowych w masy równo pociętych kawałków gazet, jak przecież nie tak dawno donosiły media.

‘Sypie’ kontrahent zza oceanu, a jeśli sypie, to decyzje o takim kroku zostały podjęte na najwyższym możliwym szczeblu. Widocznie tego typu sojusznik, jak sądze w związku z akcją, która wymyka się swoim łajdactwem wyobrażeniom nawet najbardziej cynicznych graczy tego łez padołu, okazał się aż tak niewygodny, że bardziej opłacało się przyznać do – nazwijmy to – ambiwalentnego podejścia do tak zwanych ‘praw człowieka’ niż kontynuować znajomość.

A kto dzisiaj ulewa na mdląco-słodko z przerażenia i gdzie się ten zapach roznosi?

Pewnie trzeba poszukać kogoś, kto dowodził jednostkami, o których mowa, w czasie, kiedy opijały odebraną od służb amerykańskich via Berlin (sic!) wzjatkę, oraz miejsca gdzie dzisiaj ten ktoś pali cygara zapijając koniakiem, ale przegryzając bigosem. Reszta w guglarce...

Tam zapewne, wcześniej lub później, ktoś przytomnie, zaadresuje pytanie: ‘Ale kasa, misie, gdzie’?

A czy takiego pytania nie należałoby w pierwszym rzędzie stawiać politykom rządzącym w Polsce w czasie, kiedy Amerykanie wynajmowali sobie bazę w Kiejkutach na potrzeby demonstracyjnie okazywanego ambiwalentnego podejścia do rozumienia pojęcia praw obywatelskich?

Moim zdaniem można, ale nie ma to wiele sensu. Rządzący politycy w Polsce w tamtym czasie, podobnie jak ci rządzący w czasie obecnym, mieli i mają bardzo precyzyjnie określony zakres kompetencji oraz obowiązuje ich bardzo specyficzna, bo niepisana, ‘ustawa kominowa’. W zakresie ich kompetencji na pewno nie mieściły się żadne Kiejkuty, a partycypowania w jakiejkolwiek ‘doli’ z tego interesu sierjoznie zakazywała właśnie wspomniana dopiero co, a nigdy nie publikowana, ‘ustawa’.       

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka