Hipstuhr Hipstuhr
371
BLOG

Śmierć jednego lwa to tragedia...

Hipstuhr Hipstuhr Społeczeństwo Obserwuj notkę 16

...śmierć milionów ludzi to przemysł, czyli o "przyjaznej życiu cywilizacji śmierci" po raz drugi.

Cecil żył 13 lat, zginął postrzelony z łuku i dobity po 40 godzinach z broni palnej przez amerykańskiego dentystę, Waltera Palmera, który następnie obciął mu głowę i odarł ciało ze skóry. Cecil był lwem, a lew jaki jest, każdy widzi: dwieście kilogramów wydajnych i giętkich mięśni, potężne pazury i ostre zębiska, przysłowiowa grzywa, pod nią mózg sprytnego drapieżcy. Taki kot domowy razy 100.

Gdy okazało się, że monitorowany przez bodajże oksfordzkich naukowców i podobno znany z filmów przyrodniczych Cecile nie żyje, dr Palmer szybko stał się jednym z najbardziej znienawidzonych wśród żyjących ludzi. Któż mu nie złorzeczył! Od polskich kanapowych zielonych i dyżurnych funkcjonariuszy natemat.pl do prezydenta Obamy, cały postępowy świat zjednoczył się w nienawiści.

Nie piszę - niechęci, ta jest jeszcze zrozumiała, bo co to za wyzwanie - walnąć do lwa z wielkiej machiny, jaką jest łuk bloczkowy używany przy polowaniach, "tropić" go terenówką prowadzoną przez wynajętego murzyna przez dzień czy dwa, i wreszcie zagonić pulu w łob wycieńczonemu, wykrwawionemu zwierzęciu. Wziąłby dzidę albo nóż, poszedł bez obstawy miejscowych kłusowników - taką próbę sił z przyrodą jeszcze można szanować, choć może to brzmieć nieco pogańsko.

Nie, nie chodzi o tego rodzaju niechęć, tylko o zwykłą nienawiść z nagonką, dużo zjadliwszą i bardziej zajadłą niż niedawno u nas na pedofila-mordercę Trynkiewicza - kolumny poniżających "opinii" w periodykach, nagonki w dziennikach telewizyjnych od wydań porannych do wieczornych, zapiekłe oburzenie autorytetów moralnych (nieznośna obecność tych szumowin absolutnie nie jest naszym wynalazkiem), łzy i humanitarne bon moty celebrytów (np: "powiesiłabym sobie wypchany łeb tego dentysty nad łóżkiem"), pikiety pod kliniką Palmera...

Faceta nazywano Szatanem, życzono mu rychłej przeprowadzki do piekła, organizacja PETA (People for the Ethical Treatment of Animals) proponowała powieszenie go (Amnesty International jakoś nie zabrała głosu). W internecie, wśród kilometrowych litanii wyzwisk i innych "hejtów", publikowano liczne groźby karalne. Niektórzy życzyliby sobie dosłownego, nie tylko cywilnego polowania na Palmera.

Nawet Biały Dom tweetował swoje oburzenie i rozważa obecnie podpisaną przez sto tysięcy osób #petycję #o #ekstradycję #walterapalmera #do #zimbabwe. Tam doktorowi grozi 15 lat, bo o dziwo okazało się, że mimo zapłacenia 50 tysięcy dolarów kłusownikom-animatorom turystyki, polowanie było nielegalne. 

Nieszczęsny myśliwy-dentysta z początku próbował wydawać jakieś oświadczenia, bronić resztek pozytywnego dotąd wizerunku, ale prędko zamknął klinikę i obecnie ukrywa się, zapewne rozważając samobójstwo.
Morderca bez duszy!
Terrorysta!
Barbarzyńca!
Je suis Cecil.

"Specimen xxxx" żył kilka-kilkanaście tygodni; zginął dzisiaj przed południem otruty, z przeciętym rdzeniem kręgowym, przekłutą czaszką lub rozczłonkowany żywcem. Być może z jego martwego ciała, mierzącego parę centymetrów, pobrano organy - mózg, wątrobę, serce - by następnie sprzedać je na kosmetyki albo do badań (czy też, jak w obecnej aferze utrzymują durni legaliści, "dokonać kierunkowej dotacji tkanek za federalnie ustaloną opłatą"). 

"Specimen xxxx" nie był tak naprawdę żadnym specimenem ani numerem, tylko człowiekiem. Można to o nim powiedzieć z taką samą, wynikającą z podstawowej wiedzy biologicznej pewnością, jak o każdej istocie przynależącej do gatunku homo sapiens; różnica polega na tym, że jego unikalności - uczuć, intelektu, wrażliwości, talentów - żaden inny człowiek nigdy nie pozna. Jedyne co, być może, uznano w nim za wartościowe, to kilkanaście gramów tkanek. Nie będzie miał nawet imienia, pod koniec dnia trafi - w całości lub nie - na śmietnik za kliniką właśnie jako "Specimen xxxx".

Tak uczyniono jednemu z tych braci najmniejszych. Zleceniodawczyni "zabiegu", jego niedoszła matka, zapłaciła za to od kilkuset do kilku tysięcy dolarów. Pieniędzmi podzielili się - według modelu biznesowego powszechnego w aborcyjnym przemyśle - anonimowy lekarz (dla którego to zwykła fucha, nie pierwsza i nie ostatnia w tygodniu) oraz właściciele, zarządcy i etatowi pracownicy kliniki. Za "Specimenem" docześnie upomną się co najwyżej pro-life'owi aktywiści, ale kto by ich słuchał, tych ekstremistów, tych hejterów?

Dekady działania przemysłu aborcyjnego i ponad miliard jego ofiar z miejsca uznanoby za najprzeraźliwszy w dziejach przykład upadku cywilizacji, za metafizyczny koszmar domagający się zadumy i ekspiacji od wszystkich kolejnych pokoleń, gdyby tylko świat postanowił uznać życie małego i niewinnego człowieka za coś przynajmniej tak samo godnego szacunku, ochrony, i ewentualnej pomsty, jak życie wielkiego afrykańskiego kota.

Hipstuhr
O mnie Hipstuhr

Robitsch, robitsch!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo