Marcin Horała Marcin Horała
394
BLOG

Wmawianie SLD w brzuch

Marcin Horała Marcin Horała Polityka Obserwuj notkę 1

 Politycy PO przy gorliwej pomocy mediów od jakiegoś czasu wmawiają PiSowi dziecko w brzuch w postaci koalicji z SLD. Władze PiS z Jarosławem Kaczyńskim stanowczo zaprzeczają, władze SLD z Grzegorzem Napieralskim zaprzeczają równie stanowczo, pomniejsi posłowie obu stron również koalicji nie chcą a i elektoraty się nie lubią z wzajemnością. A ci dalej PiS-SLD, PiS-SLD, PiS-SLD. Sporo tu liczenia na gobbelsowski efekt – jak się obrzuca wystarczająco długo to zawsze coś się przylepi.

 

Intencje i interes Platformy są tu oczywiste. Ma ona elektorat zarówno gowinowy jak i kubowojewódzki. Ludzi, którzy są patriotami, co najmniej szanują tradycję chrześcijańską i w ogóle zasadniczo na poziomie głębokich afiliacji ideowych bliżej im do PiS niż do PO – ale udało się ich skutecznie przestraszyć widmem rewolucji krwawych kaczystów, tudzież podlegają środowiskowej presji politycznej poprawności – i z zaciśniętymi zębami głosują na PO. Z drugiej strony w elektoracie PO jest dużo ludzi, którzy krzyż to by najchętniej obsikali, są zwolennikami aborcji, promocji homoseksualizmu i w ogóle zasadniczo na poziomie głębokich afiliacji ideowych bliżej im do SLD niż do PO – ale udało się ich skutecznie przestraszyć widmem rewolucji krwawych kaczystów, tudzież podlegają środowiskowej presji politycznej poprawności – i z zaciśniętymi zębami głosują na PO. Im dalej w las, im gorsza sytuacja państwa a nieudolność rządu coraz bardziej oczywista – tym straszak krwawych kaczorów słabiej działa. No i przecież nie można eskalować w nieskończoność, w końcu (dziw że tak późno) wskazówka musi dojść do końca skali i sterowana centralnie kampania nienawiści stanie się już śmieszna, będzie autoparodią.

 

Stąd pomysł na nowy pic propagandowy – skoro straszenie PiS ma swoje limity, zmieńmy nieco straszydło, postraszmy koalicją PiS-SLD. PiS to najgorsze zło dla elektoratu wahającego się między PO i SLD a SLD to najgorsze zło dla elektoratu wahającego się pomiędzy PO i PiS. Za jednym zamachem obronione obie flanki. Szczególnie komicznie wygląda to na kierunku SLD. PO od dawna przyciągało stanowiskami różnych polityków lewicy – by wspomnieć chociażby Belkę, Cimoszewicza czy Hubner, wiadomo że polityczną koniecznością po wyborach będzie koalicja z PO-SLD (być może z dodatkiem PSL i PJN) – ale co to przeszkadza, powtarzajmy PiS-SLD, PiS-SLD. Nawet przyciągnięcie do siebie kolejnego polityka lewicy – Arłukowicza – służy głównie dalszemu legendowania rzekomego aliansu Kaczyńskiego z Napieralskim. Jedynym argumentem zawierającym cień merytoryki jest techniczne porozumienie PiS z SLD w sprawie telewizji publicznej, które jest już dawno historią a doszło do skutku tylko dlatego, że PO była zbyt pazerna by dotrzymać zobowiązań własnego porozumienia z SLD. Wobec jednoznacznych publicznych deklaracji obu zainteresowanych stron jest to argument nader słaby.

 

To wszystko zrozumiałe, takie zbójeckie prawo PO żeby korzystnie pozycjonować swoich konkurentów politycznych choćby i na podstawie własnych fantazji. Oburzyć by się można – gdyby to był pierwszy raz – że media głównego nurtu ową fantazję tak ochoczo podchwyciły i podgrzewają. Ale do tego, że media mamy prorządowe i stojące na gruncie akceptacji jedynie słusznej partii to żadna nowość. Pozostaje więc - jak to coraz częściej bywa przy medialnych wrzutkach – ziewnąć.

Z wykształcenia prawnik i politolog. Z zawodu specjalista organizacji zarządzania procesowego i zarządzania projektami. Z zamiłowania samorządowiec i publicysta. Radny miasta Gdyni, ekspert Fundacji Republikańskiej, przewodniczący Zarządu Powiatowego PiS w Gdyni. Zamierzam kandydować na urząd prezydenta miasta Gdyni.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka